Pojedyncze szarpnięcia – polskie medale na zimowych igrzyskach

Pojedyncze szarpnięcia – polskie medale na zimowych igrzyskach

Zakończyły się Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Polacy wracają tylko z jednym brązowym medalem, wywalczonym trochę przez przypadek, choć przez uznanego Dawida Kubackiego. Przed turniejem oczekiwano, że Biało-Czerwoni przyjadą raczej zebrać doświadczenie niż zdobywać zwycięskie laury, ale jednak ostatnie lata przyzwyczaiły nas do kilku medali.

W zasadzie to patrząc na wyniki Polaków na przestrzeni lat to medale były wynikiem objawienia się w zimowych sportach talentów na międzynarodową skalę. Małysz, Stoch, czy Kowalczyk nie byli zwyczajnymi sportowcami mającymi swoje wzloty i upadki, którym forma akurat trafiła się na igrzyskach. Wspomniana trójka zalicza się do absolutnych legend swoich dyscyplin, a kolejne pokolenia będą mówił o inspiracji jaką dały im oglądanie sukcesów tych sportowców. Trafiali oni na lepszych rywali, czy też takich którzy cieszyli się wyjątkową zwyżką umiejętności jak Simon Amman.

Medale w łyżwiarstwie, czy srebro Tomasza Sikory w Turynie były wielkimi zaskoczeniami. Osiągane wyniki były przez zawodników, którzy czasem prezentowali dobrą formę i wiadomo, że potrafią zaskoczyć, ale przez lata nie byli w stanie przekuwać tego w zwycięstwa i medale. Zawodziła nie tylko kwestia samych umiejętności, ale sprawy pozasportowe też wdawały się we znaki. Tylko w skokach narciarskich można było mówić o zbudowaniu po Małyszu reprezentacji na poziomie medalowym, choć raczej Kamil Stoch również by pokazał swoja klasę bez względu na wpompowane fundusze w projekty. Niewątpliwie mogłoby mu zabrać więcej czasu, ale ciężko uwierzyć, że to dzięki pracy związku narciarskiego udało się kogoś takiego zbudować. Szczególnie patrząc na resztę składu, gdzie skoczkowie potrafili dojść do poziomu medalowego, ale byli typowymi normalnymi skoczkami mającymi swoje momenty wysokiej formy. O tym jak budowana jest reprezentacja „od zera” przy sporych środkach jest widoczna przy kobiecych skokach, gdzie po tylu latach nie udało się wyszkolić reprezentantek awansujących chociażby do drugiej serii konkursów.

Problem jednak polega na braku następców. Sikora skończył karierę i skończył się męski biathlon. Sporo nadziei było pokładanych w Magdalenę Gwizdoń i jej koleżanki, ale żeńska reprezentacja też podpadła. Justyna Kowalczyk głównie dzięki swojemu uporowi i pracy z Aleksandrem Wierietielnym mogła rzucać wyzwania Norweżkom i zdobywać medale na kolejnych igrzyskach. Kontynuacji nie ma też w łyżwiarstwie szybkim, a Zbigniew Bródka po igrzyskach kończy karierę. Rezultaty nie budzą optymizmu, ale możliwe, że gdzieś pojawi się talent, który przywiezie medale z kolejnych igrzyskach, bo trudno wierzyć, że zimowy polski sport sam sobie je wypracuje.

Fot. Wikipedia