Męczarnia. Raków odpada, Lech gra dalej

Męczarnia. Raków odpada, Lech gra dalej

Umiarkowany optymizm panował przed rewanżami polskich ekip. Zamiast jednak jednoznacznych rozstrzygnięć obie drużyny musiały rozegrać bardzo nerwowe i ciężkie spotkania. Lech Poznan zremisował i awansował dalej, ale niestety Raków Częstochowa po dogrywce pożegnał się z europejskimi pucharami, choć pokazał się z dobrej strony – lepszej niż mistrz Polski.

W zasadzie nic nie sugerowało, że Papszun i spółka obejdą się ze smakiem. Mecz był podobny do pierwszego starcia. Slavia miała przewagę oraz posiadanie, ale nie potrafiła przekuć tego na groźne sytuacje. Raków może nie oddawał celnych strzałów, ale akcje były zdecydowanie groźniejsze od rywali. W pierwszej połowie odbyło się bez rozstrzygnięcia i wszystko układało się po myśli Częstochowian. Jedna bramka Polaków i mecz raczej byłby rozstrzygnięty. Szczególnie, że to właśnie Raków miał poważne okazje do strzelenia bramki. Najpierw odrobiny dokładności zabrakło Gutkovskisowi, a chwilę później Łotysz powinien mieć asystę, ale Wdowiak mijając bramkarza trafił w słupek. Niestety stare powiedzenie o niewykorzystanych szansach się ponownie przypomniało piłkarzom Slavii. W 62 minucie po błędach w kryciu ne pilnowany Moses Usor miał sporo miejsca, aby pokonać Kovacevicia.

Od straty bramki Częstochowianie rozsypali się, a Slavia co raz chętniej atakowała i kreowała sytuacje. Druga połowa od strzelenia gola odbywała się pod całkowitą dominacją gospodarzy. Kovacevic dwoił się i troił, aby utrzymać swój zespół w grze i to mu się udało. Czesi nie strzelili już bramki i doprowadzili do dogrywki. Niestety poza paroma zrywali Raków zdecydowanie czekał na rzuty karne, a Slavia raz za razem atakowała co raz mocniej. Niepokój pojawił się też, kiedy bramkarz Rakowa sygnalizował problemy z nogą, ale wytrwał przez dogrywkę, choć w doliczonym czasie gry sytuacja nie wyglądała tak dobrze. Nie wiadomo jak ta sytuacja wpłynęła na defensywę Rakowa, ale kompletnie pogubieni nie upilnowali Schranza, który głową wepchnął piłkę do siatki. Porażka w takim momencie uniemożliwiła próby odrobienia i Raków ostatecznie znalazł się poza Ligą Konferencji, choć rywale musieli naprawdę wznieść się na wyżyny.

Lech Poznań miał łatwiejsze zadanie. Dwubramkowa przewaga i teoretycznie słabszy rywal to plan na pewny awans. Jednak Luksemburczycy nie myśleli o oddaniu meczu walkowerem i pewnie atakowali od pierwszych minut, a Poznaniacy próbowali się odgryzać, ale brakowało skuteczności. Trochę szczęście się uśmiechnęło do gospodarzy w 36 minucie, bo rykoszet kompletnie zmylił Bednarka i Kirch mógł się cieszyć z gola. Wciąż Lech miał przewagę jednej bramki, ale chwile później bramkarz Kolejorza musiał popisać się świetną interwencją po uderzeniu rywala. Lech dotrwał do pierwszej połowy, ale sytuacja nie wyglądała kolorowo. W drugiej połowie Poznaniacy starali się strzelić bramkę dającą im spokój w szeregach i udało się w 60 minucie, po ładnym uderzeniu Joela Pereiry. Rywale starali się dalej o gola, a Lech starał się kontrować ich poczynania, ale też próbując zaskoczyć bramkarza przeciwnika.

W doliczonym czasie gry Lech powinien strzelić zwycięską bramkę, bo błąd popełniła defensywa Dudelange, ale sytuacja była na tyle zaskakująca, że piłkarze Lecha mając przed sobą tylko bramkarza nie potrafili rozegrać akcji, aby strzelić gola. Ostatecznie remis dał awans Kolejorzowi, który zadebiutuje w fazie grupowej Ligi Konferencji, choć problemy z Luksemburczykami nie wróżą pozytywów, choć do tego czasu może mistrz Polski wyjdzie z kryzysu.

Fot. Wikipedia