Polska w półfinale po thrillerze w Berlinie

Polska w półfinale po thrillerze w Berlinie

Polacy zagrali bardzo dobry turniej na mistrzostwach Europy i absolutnie nikt nie miałby za złe, jakby zakończyli uczestnictwo na ćwierćfinale. Rywalem byli urzędujące mistrzostwie ze Słowenii, którzy grali w pierwszym garniturze. Ostatecznie jednak plan na mecz był zupełnie inny, a karuzela emocji była na niewiarygodnym poziomie.

Luka Doncic, czy Goran Dragic to nazwiska znane wszystkim kibicom koszykówki, choć niewątpliwie znajdujący się na różnych etapach kariery. Raczej spodziewano się, że mecz będzie zbliżony do rywalizacji Polaków z Serbami, w którym Nikola Jokic i spółka bez większych problemów przejechali się po naszych gwiazdach. Ostatecznie turniej pokazał, że największe nazwiska miały swoje kryzysy i z turniejem pożegnali się dwaj ostatni MVP NBA sezonu zasadniczego. Tym razem gorsze momenty miał właśnie gwiazdor Dallas. Problemy fizyczne dawały się we znaki zawodnikowi, który na turnieju nie prezentował jakiejś bardzo wybitnej formy pod tym względem. Pierwsza kwarta zdecydowanie była wyrównana, to w drugiej brak obecności słoweńskiego lidera dawał się we znaki. Świetny mecz rozgrywał AJ Slaughter, ale przede wszystkim Mateusz Ponitka.

Większość kibiców raczej kątem oka spoglądało na rezultaty meczu w Berlinie koncentrując się na wyborze meczu Ligi Mistrzów, ale sensacja zaczęła być co raz bardziej realna. Słoweńcy pudłowali na potęgę, a Polacy grali swoje. Wyrównany mecz wydawał się płonnymi marzeniami, a w drugiej kwarcie w pewnym momencie Biało-Czerwoni prowadzili 23 punktami. Wiadomo, że w meczach koszykówki każda przewaga, to żadna przewaga a tegoroczne playoffy w NBA potwierdzały to brutalnie, ale jednak przy nerwowości rywali raczej nie wyglądało to groźnie. Niestety 15 minutowa przerwa wpłynęła na obraz meczu. wyglądało to tak jakby gracze zamienili się koszulkami. Słoweńcy nastawili celowniki i zaczęli trafiać za trzy, a Polacy co raz częściej popełniali błędy. W momencie utraty kontroli nad spotkaniem zaczęli forsować rzuty, grać szybko akcje, aby jak najszybciej uspokoić rozpalonych Słoweńców, ale to naszym koszykarzom zaczęły się trząść ręce. Do tego zaczęło dochodzić do głupich strat, a rywale bez przerwy zmniejszali przewagę.

Trzecia kwarta to absolutna katastrofa. 24-6 na korzyść Słoweńców nie wyobrażał sobie mało kto, trudno było oczekiwać że tak szybko strata będzie odrobiona i rywale dojdą Polaków na jeden punkt. W ostatniej kwarcie gra się ustabilizowała i Polacy złapali swój rytm, ale Mistrzowie Europy uruchomili swój walec. W pewnym momencie mieli pięć punktów przewagi, ale trwało to bardzo krótki, bo podopieczni Igor Miličića nie powiedzieli ostatniego słowa. Po serii zdobytych punktów wydawało się, że odskoczyli wystarczająco, ale znowu karta odwróciła się na korzyść Słoweńców. Jedną z pięt achillesowych Polaków na tym turnieju to rzuty osobiste, których pudłowali zbyt dużo dając rywalom szansę na oddech i pogoń. Trochę głupich decyzji pod koniec, forsowanie rzutów za trzy, faul dający osobiste Słoweńcom, czy utrata trzech punktów, aby potem stracić piłkę i doprowadzić do trzy punktowej przewagi jednak nie skończyły się źle. Polacy awansowali dalej.

Zdecydowanie nie było to najlepszy mecz w historii polskiej koszykówki. Bohaterowie spotkania zostawali antybohaterami na przestrzeni minut, w obronie mecz wyglądał momentami bardzo słabo, zwłaszcza przy zbiórkach kiedy brakowało agresywności a rywale potrafili zbierać piłkę z ziemi. Determinacja i gra do końca się opłaciła, a pudłujący Słoweńcy mający tylko pół Doncicia, który nie grał pod koniec czwartej kwarty nie byli w stanie odpowiedzieć również czasem tracąc głowę i popełniając głupie straty. Kolejnym rywalem Polaków są Francuzi, ale i tak półfinał to olbrzymi sukces naszych reprezentanów.

Fot. Wikipedia