Transfery i jeszcze więcej transferów

Transfery i jeszcze więcej transferów

Pandemia, kryzys, problemy finansowe wielu klubów miały zapoczątkować nową erę w historii transferów w piłce nożnej. Drużyny miały oglądać każde euro, a piłkarze decydować się raczej na wolne transfery, ewentualnie bycie elementem większej wymiany. Ten rok raczej nie wyglądał jakby wiele się zmieniło, a wręcz kończące się okienko wyglądało znacznie lepiej niż w ostatnich latach.

Na wszystko to złożyło się kilka czynników. Barcelona, Chelsea i Manchester United zdecydowały się na odświeżenie swoich kadry i nie oszczędzały one na transferach, choć przy niektórych decyzjach można podrapać się po głowie. A jeszcze nie powiedziały one ostatniego słowa. W zasadzie trudno znaleźć klub, który nie wydał całkiem sporej sumy na piłkarzy. Nawet Real Madryt, któremu nie udało się pozyskać głównego celu – Kyliana Mbappe był aktywny na rynku transferowym. Tchouameni i Rudiger byli zaklepani znacznie wcześniej więc Królewscy nie uczestniczyli w wariactwach udzielających się głównemu konkurentowi z wschodniej części Hiszpanii. Katalończycy wpadli w szał w sprzedawaniu i kupowaniu zawodników. Część sprzedaży byłą wymuszona zrobieniem miejsca na nowych piłkarzy, ale niektóre przypadki to raczej kwestia kręcenia kołem transferowym i trudno oceniać przydatność nowych piłkarzy, skoro nie tak dawne nabytki nie odstawały od reszty.

Tegoroczne okienko transferowe wyróżnia jednak kwestia kwot wydawanych na piłkarzy. Chelsea kupiła w tym sezonie czterech zawodników na których wydała powyżej 30 mln euro. W pierwszym sezonie urzędowania nowy właściciel The Blues wprowadził do pierwszej dziesiątki najdroższych piłkarzy kupionych przez klub aż trzy transfery – Fofane, Sterlinga i Cucurelle. Dodatkowo jeszcze pojawiała się kwestia kupna Gordona z Evertonu, ale sytuacja na ten moment nie jest jednoznacza, gdyby do tego doszło to piłkarz również wskoczyłby do czołówki. Przy Amerykaninie poprzedni właściciel Roman Abramowicz wygląda jak skąpiec, a jego pierwsza część rządów na Stamford Bridge został zepchnięta na drugą stronę listy publikowanej przez Transfermarkt. United też dokonało drugiego najdroższego transferu w historii ściągając Antony z Ajaxu za 95 mln, co budzi sporo znaków zapytania. Paul Pogba dalej znajduje się na szczycie, ale też jest przestrogą, że ilość wydanych pieniędzy nie przekłada się na jakość.

Na tle tych wszystkich transferów blado wypadają krezusi Manchester City oraz PSG. Wydanie 60 milionów za Haalanda, czy blisko 50 na Phillipsa nie prezentują się tak dobrze na listach wydanych pieniędzy. Dodatkowo wyglądają to na bardzo przemyślane zakupy, a Norweg ma świetny początek sezonu i na razie wygląda na najlepszy zakup. Liverpool wydał kilkanaście milionów więcej na Darwina Nuneza, który na razie zasłużył się czerwoną kartką i pauzowaniem paru spotkań. Francuski potentat wydał najwięcej na Vitinhe, co jest i tak zaskoczeniem. Portugalczyk jest obiecującym zawodnikiem, a kwota 40 mln wydaje się rozsądna, ale nie jest to skala do jakiej przyzwyczaiła ekipa z Parc des Princes. Żaden z klubów francuskich nie zbliżył się do kwot wydanych przez paryżan, ale wciąż zaskakujący jest proces jaki zaszedł w klubie. Pytanie na jak długo włodarze zdecydują się kontynuować taki proces.

Paradoksalnie jednak takie wysokie wydatki mogą być oznaką, że eksperci mogli mieć racje. Kluby wyczuwając kryzys zdecydowały się na transfery teraz, aby recesja nie odbiła się na ich zarobkach, a w konsekwencji utrudniło ściągnięcie piłkarzy. W następnych miesiącach, czy latach może być o to trudno, choć równie dobrze mogą być to złote czasy dla futbolu, a zabawa transferowa będzie trwała dalej, a pieniądze lały się strumieniami.

Fot. Wikipedia