Spadek Wisły Kraków. Szybki powrót, czy stagnacja?

Spadek Wisły Kraków. Szybki powrót, czy stagnacja?

Wielkie zespoły upadają i nie jest to nic nowego. W Polsce od wielu lat była to właściwie powszechna kwestia. Wiele czynników ma wpływ na kompletny rozkład silnego ośrodka sportowego. Przypadek Wisły Kraków jest o tyle dziwny, że przypadł w momencie odbudowy. Najwidoczniej jednak oczyszczenie w I lidze będzie potrzebne.

Z mapy polski zniknęło wiele zespołów będącymi kluczowymi drużynami. Przemiany społeczno-polityczne po upadku PRL dotknęły kluby i ich właścicieli. Na Górnym Śląsku obecnie próżno szukać faworytów do mistrzostwa. Ruchu Chorzów nie ma w lidze, a Górnik Zabrze zaliczył spadek i wieloletnią przygodę ligę niżej. Po powrocie na szczyt Zabrzanie okrzepli i wydaje się, że mogą pozostać dalej średniakiem, choć historia klubu niewątpliwie zasługuje na coś więcej. Widzew Łódź, czy ŁKS upadali przez właścicieli. Często ekscentryczny biznesmeni chcący ugrać dzięki piłce coś więcej niż sukcesy sportowe porzucali projekty, albo próbowali dziwnych układów z agentami. Ostatni spadek ŁKS nie był aż tak spektakularny, bo sam awans był zaskakujący i dla ekipy z ulicy Wojska Polskiego przygoda na najwyższym poziomie zakończyła się szybko.

W przypadku Krakowa wyglądało to na pierwszy rzut oka inaczej. Kluby wyciągnięty z dramatycznej sytuacji, gdy zostawał sprzedawany jakiemuś anonimowemu kambodżańskiemu biznesmenowi i jego szwedzkiemu wspólnikowi. Dzięki wspólnej akcji biznesmenów, działaczy z różnych środowisk udało się uratować zespół od kompromitacji, a osoba Jakuba Błaszczykowskiego miała potwierdzać, że wszystko będzie w porządku. Problem, który mało kto zauważał to jednak kwestia doświadczenia. Nowi właściciele mieli wiele sukcesów w sporcie i biznesie, ale przygoda z piłką nożną dopiero się zaczynała. Bogusław Leśniodorski wspierał ich na samym początku, ale dalsze prowadzenie pozostało w rękach biznesmenów.

Wisła Kraków utrzymała się w Ekstraklasie, ale wciąż było wiele problemów. Uczenie się na błędach w tak ekstremalnych warunkach było proszeniem się o kłopoty, tym bardziej że z biegiem czasu popełniano ich bardzo wiele. Konflikty z młodymi piłkarzami, zarzuty dotyczące zatrudnienia brata Błaszczykowskiego, czy Jerzego Brzęczka, a także dziwne decyzje dotyczące zatrudniania trenerów nawarstwiały się.

Spadek nie oznacza rozkładu klubu. Ruch, Korona, Widzew, czy Pogoń spadały będąc w katastrofalnej sytuacji sportowej i finansowej. Brakowało tam wszystkiego od zaplecza sportowego, przez problemy finansowe i właścicielskie. Zespoły odradzały się jak feniks w niższych ligach podejmując ciężki wysiłek wdrapywania się na górę. Wydawać by się mogło, że stopniowanie presji jest lepsze, ale niższe ligi nie zapewniają takiego finansowania, a budowanie zespołu walczącego o awans w kolejnych sezonach jest bardzo kosztowne.

Ostatecznie jednak Górnik Zabrze, Cracovia, czy Zagłębie zaliczyły spadek, a przecież za nimi stali całkiem solidni właściciele i dobre pieniądze jak na Ekstraklasę. Jeśli właściciele będą zdeterminowani to Wisła Kraków wróci bardzo szybko. Problemem tylko będzie presja i oczekiwania. Słynne „Ekstaklasa, albo śmierć” w wykonaniu GKS Katowice skończyło się katastrofą i spadkiem ligę niżej. Parę lat minęło, a w stolicy Górnego Śląska cieszą się z tej „małej stabilizacji” Najważniejszym zadaniem przed nowym sezonem będzie znalezienie rozwiązań na przyszłość. Jeżeli dojdzie do rozliczeń przeszłości i prania brudów to klub może szybko się nie pozbierać.

Fot. Wikipedia