Remis z Anglikami to coś więcej niż tradycja

Remis z Anglikami to coś więcej niż tradycja

Dzisiejsze spotkanie na Stadionie Narodowym było istotne w kwestii szans na awans do kolejnego Mundialu. Poprzednie mecze Polaków z San Marino, oraz Albania nie wyjaśniły niczego. Z rywalami z półwyspu Bałkańskiego mieli rodacy sporo szczęścia strzelając więcej bramek niż oddali uderzeń w kierunku bramki rywala. Z San Marino była to formalność, ale stracony gol po indywidualnym błędzie pozostawił pewien niesmak. Tymczasem Polacy mieli rywalizować z wicemistrzami Europy, a nie średniakami. Anglicy jednak w sporych bólach awansowali do finału EURO, ale i tak rezultat musi budzić szacunek.

Anglicy to skuteczny zespół do bólu grający cierpliwą piłkę w obronie oraz opierająca się na indywidualnościach z przodu. Poprzednie spotkanie wygrali z Węgrami 0:4, ale musieli dokonać egzekucji na Madziarach dopiero w drugiej połowie spotkania. W bój trener Anglików wypuścił sprawdzony skład bez większych zaskoczeń. Do gry po kontuzji wrócił etatowy środkowy obrońca Stones. Polacy natomiast dokonali dwóch istotnych roszad. W pierwszym składzie wyszedł Dawidowicz jako środkowy obrońca, a na wahadle zagrał Tymoteusz Puchacz.

W pierwszych piętnastu minutach Polacy zaatakowali i wywierali presję na Anglikach. Podopieczni Southgate’a zaczęli tak jak można było przewidywać bardzo spokojnie i nie oddali wielu strzałów celnych zarówno w pierwszej połowie jak i drugiej. Ostatecznie jednak po pierwszym kwadransie meczu Polacy oddali pole rywalom, ale też Anglicy nie byli w stanie przekuć tej przewagi w coś konkretnego. Koniec pierwszej połowy to coraz bardziej eskalująca liczba drobnych starć i dyskusji, co zakończyło się dwoma żółtymi kartkami Glika i Maguire’a po końcu połowy. Anglicy męczyli się z Polakami i brakowało indywidualnej akcji, która mogłaby uratować skórę rywalom.

Druga połowa rozpoczęła się tak jak zakończyła poprzednia część spotkania. Mecz był ostry, sypały się kartki, a piłkarze z Wysp Brytyjskich frustrowali się na każdą decyzję sędziego. Ostatecznie presja na piłkarzach polskich wzrastała i coraz częściej zagrażali bramce Szczęsnego. Ostatecznie sytuacja zmieniła się po 70 minucie spotkania. Lewandowski próbował z dystansu, ale Pickford obronił. Chwilę później podobną decyzję podjął Harry Kane i jemu udało się zmieścić piłkę w siatce. Anglicy usatysfakcjonowani prowadzeniem cofnęli się i nastawili na ewentualne kontry. Po błędzie bramkarza angielskiego, który nabił Świderskiego prawie padła bramka, ale zawodnik Evertonu zdążył do piłki w ostatniej chwili. Ostatecznie końcówka należała do Polaków i w doliczonym czasie gry po zamieszaniu w polu karnym piłkę otrzymał Lewandowski, który dośrodkował w pole karne, a piłkę sięgnął Daniel Szymański trafiający na 1:1. Nie było już czasu na przechylenie rezultatu i mecz zakończył się remisem.

Zdobycie punktu na Anglikach to sukces reprezentacji niemającej zbyt wielu dobrych spotkań. Rywalizacja była na lepszym poziomie od tej z Hiszpanami, gdzie szczęście więcej miało do powiedzenia niż dobra gra Polaków. Z drugiej strony podopieczni Southgate’a nie dążyli jak Hiszpanie do dominacji spotkania. Gra na stojąco i czekanie na błysk gwiazd to za mało na pokonanie drużyny takiej jak Polska. Na wicemistrzowskim turnieju powszechne było, że dzięki indywidualnej decyzji Anglicy wygrywali mecz. Sterling zapewnił zwycięstwo z Chorwatami po sprincie, tak samo jak z Czechami, kiedy przyłożył głowę do indywidualnej akcji Grealisha. Dobrze grająca w obronie ambitna Szkocja potrafiła wyrwać remis. Polacy pokazali, że potrafią grać z najlepszymi, a szansa na awans wciąż jest spora.

Fot. Wikipedia