Polacy z porażką na zakończenie

Polacy z porażką na zakończenie

Reprezentacja Polski miała zapewniony awans do baraży, ale jeszcze była szansa rozstawienia w kolejnej rundzie. Ostatecznie jednak Węgrzy grający o nic zdecydowanie zagrali lepiej i wygrali spotkanie 2:1. Mimo porażki wciąż jeszcze się tli szansa na utrzymanie się na pozycji uprzywilejowanej, ale teraz trzeba liczyć na innych.

Sousa zdecydował się wystawić na ten mecz skład mocno wymieszany. Zdecydował się oszczędzić Glika, czy Lewandowskiego. Pierwszy z nich był zagrożony pauzowaniem w barażach, a napastnik Bayernu miał odpuścić mecz, aby nie pogłębić żadnych z urazów. Od pierwszej minuty zagrał również Matty Cash. Węgrzy również wypuścili mocno zmienioną jedenastkę decydując się chociażby na brak Szoboszlaia. Ostatecznie to Węgrzy grali zdecydowanie lepiej niż gospodarze. Bez względu na zestawienie obrony jakie wystawi Portugalczyk i tak największym problemem są stałe fragmenty gry. Zarówno straciliśmy bramkę z Andorą więc gol Węgrów nie powinien budzić wątpliwości, choć Szczęsny przepuszczający piłkę między nogami znowu został celem krytyków jego obecności. Po stracie bramki pojawiła się frustracja w szeregach reprezentacji Polski. Klich wyeliminował się z meczu barażowego łapiąc kartkę, a Cash złośliwie atakując rywala zrobił to na pomarańczową kartkę.

Nowy nabytek reprezentacji wypadał całkiem przyzwoicie, ale nie był w stanie wykreować zbyt wielu sytuacji. Ostatecznie nie wyszedł na drugą połowę, a na boisko wszedł za niego bohater meczu z Andorą Kamil Jóźwiak. Portugalczyk również wpuścił Zielińskiego, więc widać było, że celem jest wygranie spotkania. Zmiany dały całkiem sporo bo w 61 minucie gola strzelił Świderski zdecydowanie największy wygrany obecnej kadencji. Po remisie zespół polski dążył do wyjścia na prowadzenie, ale ataki były chaotyczne i często rozbijały się o niecelność w podaniach, czy strzałach. Selekcjoner wpuścił Milika oraz Frankowskiego grającego wyjątkowo w pomocy, co jest kolejnym dziwnym ruchem w wykonaniu obecnego menedżera. Częstotliwość rzucania piłkarzy na niekoniecznie ich naturalne pozycje jest tutaj naturalna. Oczywiście płynność gry i zmiana ustawienia w ofensywie i defensywie pozwala na różnorodność gry, a sama pozycja to kwestia czysto umowna, tak wydaje się, że piłkarze o pewnej predyspozycji nie powinni być aż tak rzucani po całym boisku.

Mimo tego ofensywnego ustawienia Węgrzy grali dalej swoje kontrując Polaków i wykorzystując błędy w obronie. Ponownie złe wybicie piłki oraz brak wystarczającej asekuracji dał wiele miejsca Madziarom, którzy wykorzystali to i strzelili bramkę na 2:1. Mieli również później niebezpieczną sytuację, ale raczej wynikała ona z ryzykownego wyjścia Szczęsnego niż z samego układu zawodników na boisku. Tym razem zmiany Sousy nie odmieniły losu meczu i to Węgrzy wyjeżdżają z Warszawy z trzema punktami. Polacy muszą powoli godzić się z myślą, że nie będą rozstawieni w barażach.

Brak Lewandowskiego, błędy Puchacza, frustracja w faulach oraz zmiany nie dające impulsu drużynie to największe problemy dzisiejszego spotkania. Trudno po raz kolejny zwalać winę na Szczęsnego, który wybronił wiele trudnych sytuacji, a został złapany na wykroku, mimo że taka piłka powinna po prostu zostać wybita. Matty Cash trochę wyglądał na tykającą bombę szczególnie po żółtej kartce, ale granie do końca Puchaczem też raczej jest błędem Sousy niż samego zawodnika. Piłkarz nie gra w klubie, nie daje pewności na tej pozycji, a wciąż jest wystawiany przez trenera. Zamiast piłkarzowi pomóc raczej jest to rodzaj niedźwiedziej przysługi. Niewątpliwie druga połowa była przyzwoita w wykonaniu Zielińskiego, który brał odpowiedzialność i starał się zagrozić z dystansu. Jednak było to za mało na Węgrów będących zadziorną ekipą stawiająca się najlepszym, ale wciąż to średniak.

Pozostaje czekać na resztę wyników, ale trzeba się spodziewać, że w pierwszej rundzie trafimy na Włochów, Portugalczyków, albo Rosję. Z drugiej strony ostatecznie i tak Polska trafiłaby na nich w finałowej fazie baraży więc koniec końców jeśli chcemy awansować musimy wygrać z absolutną czołówką w Europie nawet będącej w kryzysie.

Fot. Wikipedia