[PNA 2021] Tunezja odkupuje winy, Sierra Leone z kuriozalnym golem

[PNA 2021] Tunezja odkupuje winy, Sierra Leone z kuriozalnym golem

Dzisiaj odbyły się ostatnie mecze drugiej rundy fazy grupowej Pucharu Narodów Afryki. Dzień stosunkowo intensywny bo drużyny grały cztery razy więc wiele znaków zapytania udało się rozwiązać jeśli chodzi o pozycję w grupie i formę drużyn. Przy okazji pojawiło się parę innych wątpliwości.

Gambia i Mali wygrały swoje pierwsze spotkania. O ile Gambia wygrała ze słabą Mauretanią, tak Mali pokazało się z bardzo dobrej strony w rywalizacji z Tunezją. Obie drużyny raczej nie chciały zrobić sobie krzywdy, bo remis był na pewno odpowiednim wynikiem. Wiadomo, że zwycięstwo dawało im pewność awansu, ale zbytnie ryzyko mogło utrudnić dalszą grę i pozwolić się na dogonienie przez Tunezyjczyków. Dlatego też mecz nie obfitował w wiele sytuacji bramkowych. Docenić można potężne uderzenie z rzutu wolnego wykonane przez Gambijczyków, oraz kilka akcji skrzydłowych Mali, ale to w zasadzie tyle. Na emocje trzeba było poczekać na koniec spotkania. W drugiej połowie przewagę mieli Malijczycy, którzy raz za razem próbowali skruszyć obronę Gambii, ale brakowało skuteczności, a czasem obrońcy wybijali piłkę wyręczając bramkarza. W 79 minucie doszło do naruszenia przepisów w polu karnym Gambijczyków i sędzie wskazał na wapno. Ibrahima Kone pewnie wykorzystał daną mu sytuację i jego drużyna wyszła na prowadzenie. Wydawało się, że wszystko będzie pod kontrolą i to Orły z Bamako będą cieszyć się trzema punktami. Na tym turniej jednak popularne są rzuty karne pod koniec spotkania i tak było w tej sytuacji. Po błędzie obrońcy sędzia gwizdnął jedenastkę tym razem dla Gambijczyków, a odpowiedzialność wziął na siebie Musa Barrow dający wyrównanie.

Malijczycy zawiedli, gdyż utracili koncentracje pod koniec spotkania. W zasadzie mecz był remisowy i wynik jest sprawiedliwi, ale w takiej sytuacji powinni bardziej ostrożnie podchodzić do odbiorów piłki i nie dawać tyle inicjatywy rywalom. Punkt daje im spokojny awans, ale też muszą grać do samego końca w rywalizacji w tej grupie.

Znowu o 17 zagrano dwa mecze, które były do siebie bardzo podobne pod względem dominacji jednej drużyny, ale wyniki były kompletne inne. Tunezja grała z Mauretanią. Orły Kartaginy musiały nie tylko wygrać, ale odkupić wini po bardzo kiepskim spotkaniu z Malijczykami. Od pierwszej minuty było widać, że Tunezyjczycy chcą szybko zakończyć spotkanie. Mauretania nie była w stanie poradzić sobie z atakami rywali i już w 9 minucie przegrywali 2:0, a bramki padały w 4 i właśnie w 9 minucie spotkania. W pierwszej połowie Skorpiony trochę się opanowały i nawet udało im się zagrozić bramce rywali, ale nie udało się strzelić bramki. Na początku drugiej połowy było podobnie. Może nie pachniało golem kontaktowym, ale gra się wyrównała. Ponownie jednak minuty zdecydowały o szybkim rozbiciu drużyny. W 64 i 66 Tunezyjczycy strzelili bramki, ale w dużej mierze zasługa należy się obrońcą Mauretanii, którzy źle ustawiali się i pozwalali zawodnikom rywala na szybkie rozgrywanie akcji i pojedynki sprinterskie. Tunezyjczycy dalej dążyli do strzelenia kolejnych bramek i w zasadzie odpuścili przeciwnikom koło 80 minuty, kiedy znowu Mauretania mogła trochę poszaleć z przodu. Symbolicznym pokazem bezradności rywali był moment w którym Khazri leżał na ziemi, a jego kolega pobiegł naciągnąć mu mięśnie, a Mauretania nie mogła zagrać piłki do przodu mimo, że rywale grali w zasadzie w 9. Ostatnie słowo należało do Tunezyjczyków, którzy wywalczyli w 89 minucie rzut karny, ale ponownie nie potrafili go wykorzystać.

Wysokie zwycięstwo lekko naprawiło reputacje Tunezyjczyków po porażce z Mali i pozwoliło im na włączenie się do gry o awans z dwóch pierwszych miejsc. Mauretania żegna się z turniejem i nie robi tego w dobrym stylu. Pozostaje im jeszcze jeden mecz, ale mogą już się spakować.

Wybrzeże Kości Słoniowej przystępowało do rywalizacji po wymęczonym zwycięstwie z Gwineą Równikową, a Sierra Leone udało się zaskoczyć Algierię i zremisować spotkanie. Mimo tego wszystko wskazywało, że Słonie wygrają tę spotkanie. Pierwsza połowa odbyła się pod dyktando Słoni, które atakowało przeciwników. Pierwszy alarm to niestrzelony rzut karny przez Kessiego, ale udało się sytuację uspokoić po ładnej bramce Hallera. Rywale nie byli w zagrozić i ostatecznie pierwsza połowa była zwycięska dla WKS. Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie. Dalej WKS naciskał, ale brakowało skuteczności. Tymczasem to Sierra Leone strzeliło bramkę remisową. Musa Kamara świetnie nawinął Baileyego i uderzył technicznie pokonując bramkarza. Remis nie był na rękę Słoniom i od tego momentu zaczęła się nawałnica. Z tej kanonady strzeleckiej padła zaledwie jedna bramka Nicolas Pepe, który zmieścił piłkę płaskim uderzeniem tuż przy słupku. W dalszej kolejności WKS chciał strzelić więcej bramek, obrońcy ratowali się na wszelkie możliwe sposoby wybijając piłkę wręcz z linii bramkowej. Agresywna gra była dosyć ryzykowna, bo narażali się na kontrataki. Nikt jednak nie spodziewał się tego co wydarzyło się w doliczonym czasie gry. Bramkarz Słoni Sangare próbował złapać podanie głową, ale z jakiejś przyczyny nie mógł jej złapać i ona wyślizgnęła mu się z rąk. Bramkarz zrobił fikołka, a do piłki dopadł Caulker zagrywający do wbiegającego Alhaji Camary, który dokonał dzieła zniszczenia. Remis stał się faktem, a jeszcze kontuzjowanego bramkarza musiał zastąpić obrońca Aurier. Ostatecznie jednak Sierra Leone nie wykorzystało tego osłabienia, bo sędzia chwile później zakończył spotkanie.

Wybrzeże Kości Słoniowej już w meczu z Gwineą Równikową pokazało, że nie przyjechało na turniej w mocnej formie, ale dzięki błyskowi Maxa Gradela udało się wywalczyć zwycięstwo. W dzisiejszym meczu popełnili dwa wielkie błędy, które kosztowały ich zwycięstwo. Tyle sytuacji ile mieli w tym spotkaniu pewnie nie będą w stanie osiągnąć w kolejnych spotkaniach. Sierra Leone w grupie śmierci zdobyło już dwa punkty, przed nimi mecz o awans z Gwineą Równikową i najprawdopodobniej najtrudniejsze spotkanie na turnieju.

Ostatni mecz niedzieli to Algieria i Gwinea Równikowa. Oba zespoły musiały wygrać mecz, ale to drudzy mieli znacznie trudniejsze zadanie. W końcu rywalizowali z urzędującymi mistrzami Afryki. Ostatecznie jednak rywalizacja była bardziej zacięta niż by się wydawało. W pierwszej połowie nie wydarzyło się wiele. Algieria strzeliła tylko gola ze spalonego i była to jedyna groźna sytuacja w pierwszej połowie spotkania. Rywalizacja trochę bardziej zaostrzyła się w drugiej części spotkania. Obie strony dochodziły do sytuacji bramkowych, ale brakowało skuteczności. Algierczycy byli blisko z rzutu wolnego, a nawet próbowali strzelać bezpośrednio z rożnych. Gwinea wytrzymała ten napór i w 70 minucie wykorzystali zaspaną obronę Algierii podczas rzutu rożnego i gola wpakował z bliskiej odległości Obiang. Brak koncentracji przy takim kluczowym stałym fragmencie gry został ukarany. Po straconej bramce trudno było zauważyć jakieś zmasowane ataki ze strony przegrywających. Owszem znowu udało im się strzelić bramkę, ale ponownie strzelający znalazł się na spalonym. W zasadzie to była groźna okazja ze strony Fenków. Zwycięstwo Gwinei Równikowej okazało się faktem.

Algieria i WKS są ewidentnie w kryzysie, ale drugi zespół ma przynajmniej gwiazdy, które potrafią zdobywać punkty w pojedynkę. Gdyby nie fatalny błąd bramkarza to Słonie miałyby trzy punkty. Algieria natomiast zawodzi na wszystkich szczeblach. Muszą dać z siebie wszystko aby wygrać mecz, a przed nimi teoretycznie najsilniejszy rywal, choć ostatnie dwa mecze zweryfikowały siłę Wybrzeża Kości Słoniowej.

Fot. Wikipedia