Pewne pucharowe zwycięstwa z małym zgrzytem

Pewne pucharowe zwycięstwa z małym zgrzytem

Sportowo wszystko było na bardzo wysokim poziomie. Pogoń Szczecin i Lechia Gdańsk pewnie wygrały swoje spotkania w Lidze Konferencji i spokojnie mogą czekać na mecze rewanżowe. Jednak to co się działo na trybunach w Gdańsku pozostaje jednak wydarzeniem dnia i niestety nie były to pozytywne momenty.

Pogon Szczecin miała okazję dzisiaj zakończyć kilka negatywnych kwestii. Portowcy nie wygrali nigdy w europejskich pucharach, a meczem prześladującym kolejne pokolenia szczecinian był przegrany dwumecz z Fylkirem w 2001 roku. Porażka z Islandczykami była początkiem końca projektu Bekdasa na Pomorzu Zachodnim, a wszystko doprowadziło do pierwszego upadku klubu w XXI wieku. Obecnie jednak trudno znaleźć jakiekolwiek inne porównania między tamtymi czasami. Klub jest prowadzony o wiele bardziej rozsądnie, kadra jest zbudowana na zupełnie innych zasadach, a piłkarze mieli z tyłu głowy że nie mogą przegrać. Na mecz wyszła w zasadzie pierwsza jedenastka pokazując jak bardzo ważne jest to spotkanie i żadna wpadka nie może wejść w grę. Islandczycy natomiast weszli w ten mecz bardzo spięci, ale też brakowało typowego zaangażowania dla słabszych zespołów. Pogoń wyglądała jak klub z innej półki atakując i rozgrywając piłkę w bardzo efektownym stylu. Do wszystkiego doszła jeszcze nie poradna gra w obronie KR, gdzie Kowalczyk i Drygas mieli sporo miejsca i po podaniu tego pierwszego były piłkarz Lecha mógł się cieszyć z pierwszej bramki. Dziewięć minut później podanie górą przejął Kowalczyk, a później po dobitce gola strzelił Zahovic. Jeszcze w 40 minucie gola strzelił Bartkowski, a pomocnik Pogoni mógł cieszyć się z trzech asyst.

W drugiej połowie znowu Portowcy przynajmniej w pierwszej połowie dominowali grę. Gol na 4:0 był tylko formalnością, ale zamiast spokoju zaczął się powoli wkradać niepokój. Islandczycy zdecydowali się przesunąć do przodu, co utrudniło grę Portowcom. Rywale zaczęli co raz śmielej atakować i uderzać na bramkę Dante Stipicy, który musiał ratować się karkołomnymi interwencjami. Ostatecznie udało im się strzelić honorową bramkę w 71 minucie i raczej pachniało kolejnymi bramkami dla gości niż gospodarzy. Portowcy starali się strzelić piątego gola, ale brakowało skuteczności, a Islandczykom brakowało zimnej krwi i lepszego rozegrania. Ostatecznie Pogoń wygrała, ale wciąż klub ma problemy z grą w drugiej części drugiej połowy, kiedy rywale zdecydowanie lepiej grają. Oby ta kwestia była z czasem wykorzeniona, bo Broendby chętnie z tej niepewności skorzysta.

Lechia Gdańsk miała zdecydowanie trudniejszego rywala niż Pogoń. Nie tylko byli to piłkarze z Akademii Pandev, ale też kibice gdańskiej drużyny, którzy swoim zachowaniem wymusili przerwanie spotkania, a widmo walkoweru unosiło się nad stadionem. Na początku spotkania swoje okazje mieli Macedończycy, ale po wznowieniu meczu jednak pewność rywali uciekła i to Lechia była zdecydowanie lepsza w pierwszej połowie. Zdecydowanie Akademia miała mocne problemy w obronie, szczególnie gdy gospodarze starali się naciskać na ich formację. Tak padła pierwsza bramka, kiedy Conrado wygrał pojedynek i mocnym wbiciem w pole karne obsłużył Paixiao strzelającego w 16 minucie na 1:0. Prawie 10 minut później Zwoliński świetnie znalazł uliczkę, minął bramkarza i strzelił do pustej bramki. Najważniejszym elementem akcji był agresywny odbiór piłki z boku boiska. Wynik w pierwszej połowie ustalił ponownie Paixiao strzelający po asyście Zwolińskiego. Duet wykorzystał błąd w ustawieniu rywali, a Portugalczyk miał przed sobą tylko bramkarza.

W drugiej połowie mecz opadł zdecydowanie. Akademia próbowała i miała spore szanse na strzelenie honorowej bramki, ale Kuciak stał na posterunku, choć gdyby był VAR to parę sytuacji było kontrowersyjnych, ale sędzia uznawał, że wszystko jest w porządku i Lechia mogła odetchnąć. Ostatecznie to Lechia podwyższyła wynik na 4:0 i hattricka zdobył Paixao w 66 minucie, a Portugalczyk chwilę później mógł strzelić czwartą bramkę, ale słupek wyręczył bramkarza. Defensywa gości była zdecydowanie najgorszym elementem całego spotkania, problemy z trzymaniem linii obrony, gubienie zawodników to standard całego meczu. Ofensywnie natomiast Akademia grała bardzo odważnie i udało im się strzelić w końcu bramkę. Było jednak na to zdecydowanie za późno, ale gol niewątpliwie jest ważny w kontekście rundy rewanżowej. Lechia raczej zwycięstwo ma w ręku i trudno wyobrazić sobie większe problemy.

Fot. Wikipedia