Joanów dwóch – Gaspart i Laporta

Joanów dwóch – Gaspart i Laporta

Dzisiejsze zwycięstwo Barcelony nad Realem Sociedad pokazuje, że sportowo klub z Katalonii zawsze będzie się bronił sportowo bez względu na problemy finansowe, jakie ich dotykają. Dzięki dobrej jakości pionu piłkarskiego zespół będzie zawsze wychodził z trudności, ale brak dobrego zarządzania to proszenie się o zakręcenie błędnego koła. Obecna sytuacja wygląda na najgorszą, ale przed pierwszą kadencją Joana Laporty, Barcelona miała swój najgorszy okres w stuletniej historii za czasów Joana Gasparta w latach 2000-2003.

FC Barcelona w XXI wiek wchodziła z problemami sportowymi oraz finansowymi, z jednej strony zakończyła się epoka ekipy Johanna Cruyffa, a przebudowa drużyny przy inwestycjach w kolejnych utalentowanych Brazylijczyków nie doprowadziła do zdecydowanych sukcesów, a Josep Lluís Núñez został w 2000 roku odwołany ze stanowiska prezesa. Wraz z nim pożegnano Louisa van Gaala. Nowy prezes Joan Gaspart pełniący za poprzednika funkcję wiceprezesa miał uporządkować finanse i wygrywać trofea. Zamiast spirali sukcesów klub wpędził się w większe długi. Kadencja nowego prezesa trwała zaledwie trzy lata, a w tym czasie zespół trenowało pięciu trenerów w tym wracający van Gaal, który był symbolem porażek poprzedniego prezesa.

Kadencja Gasparta zaczęła się jednak od trzęsienia ziemi, gdyż kapitan Luis Figo został kupiony przez Real Madryt, a Rivaldo zażądał dużej podwyżki pensji, co postawiło klub pod ścianą. Utrata dwóch gwiazd zespołu to było zdecydowanie za dużo. Florentino Perez był wtedy świeżo upieczonym prezesem klubu ze stolicy. Finansowo Real wtedy też wyglądał dobrze (na początku sezonu 2000-2001 pisano o 170 mln euro zadłużenia), a pieniądze na Portugalczyka zostały pozyskane przez wypchnięcie z zespołu Anelki, Elvira Baljica oraz Fernando Redondo. Wtedy ruch był krytykowany, ale z biegiem lat żadnej z zawodników nie zrobił większej kariery, a Luis Figo doprowadził klub do paru sukcesów.

Ofensywa transferowa Realu Madryt miała jeszcze jedną stronę, a mianowicie podpuszczenie lokalnego rywala. Gaspart mając kilkadziesiąt milionów na transfery mimo problemów finansowych zdecydował się dorównać kroku Królewskim. W pierwszym sezonie wydał prawie sto milionów euro na takich zawodników jak Emmanuel Petit, Marc Overmars, czy Gerard Lopez. W kolejnym sezonie wyłożył zbliżoną kwotę, a na Camp Nou zameldował się Saviola, Geovanni, Christanaval oraz Fabio Rochemback. Ostatni sezon to już ograniczone możliwości finansowe i wydanie 19 milionów, z czego połowa to kwota wypożyczenia Gaizki Mendiety z Lazio. Zawodnika, który kompletnie nie poradził sobie we włoskim Lazio i jak się okazało poza Valencia nie pokazał zbyt wiele. Prezes również nie szczędził na pensjach, gdyż na koniec jego rządów wynosiły one 83% przychodów (przy 72% Realu Madryt).

W żadnym z trzech sezonów bilans transferowy nie był zbliżony do zera, gdyż klub nie był w stanie poza Luisem Figo sprzedać piłkarzy za wysoką cenę. Dwanaście milionów to najwyższa kwota, jaką udało się zdobyć za pojedynczy transfer Zendena, czy Simao z klubu. Mogli się pocieszać, że Real poza pierwszym rokiem kadencji Pereza również nie dbał o te kwestie, ale rywale stawiali bardziej na jakość niż ilość, gdyż na Santiago Bernabeu meldowały się pojedynczo uznane gwiazdy. Model ten bronił się bardziej sportowo od propozycji Barcelony. Za Gasparta zajęli dwa razy czwarte miejsce oraz szóste w ostatnim sezonie 2002-2003. Ostatni sezon to w zasadzie cud, ze ekipa zajęła tak wysokie miejsce, ponieważ w pewnym momencie Katalończycy znaleźli się na piętnastym miejscu w tabeli i tylko dzięki świetnej robocie „strażaka” Anticia klub mógł zachować twarz.

Po fali krytyki w miejsce Joana Gasparta przyszedł Joan Laporta, który obiecał naprawienie finansów oraz trofea. O ile puchary pojawiły się znowu w gablotach Barcelony to finansowo klub dalej miał problemy. Klub prosperował głównie dzięki dobremu pokoleniu piłkarzy wyszkolonych w szkółkach oraz umiejętne dysponowanie talentem. Ostatecznie zespół nigdy nie był w stanie stworzyć dobrze działającego pod względem finansowo klubu jak Real Madryt, który mimo braku trofeów w epoce dominacji Barcelony stworzył tak działający dobrze biznes, że był w stanie zredukować stosunek pensji do przychodów, głównie poprzez większe możliwości zarobkowe. Barcelona zarabiała tylko dzięki sprzedaży zawodników, oraz wygrywała dzięki takim talentom jak Xavi, Iniesta oraz Messi.

Każdy kolejny prezes Barcelony deklaruje uzdrowienie finansów klubu oraz zdobywanie taśmowo mistrzostw. Ostatecznie jednak prościej było uzyskać to drugie, a zespół zamiast rosnąć ciągle kręci się w kółko między jednym kryzysem, a drugim. Laporta po raz kolejny podjął się roli wyciągnięcia klubu z bagna poprzedników. Jego obecne decyzje jednak budziły wiele wątpliwości, ale ostatecznie pewnie wyjdzie z tego obronną ręką, gdyż Barcelona zakręci się koło czwartego miejsca gwarantującego istnienie w międzynarodowym futbolu. Pytanie tylko, czy Laporta nawiąże do pierwszej kadencji swojej, czy swojego imiennika. Obaj utracili na starcie swoje gwiazdy, oraz zatrudnili wielu zawodników mających na szybko uzupełnić możliwości drużyny. Wydaje się, że obecnie jest trudniej, bo Gaspart miał 60 mln euro za Luisa Figo, Laporta dostał okrągłe zero za Leo Messiego. Jeżeli Laporta nie wyciągnie wniosków z błędów jakie popełnił w pierwszej kadencji to nie będzie już nikogo na białym koniu ratującego klub za pomocą czarodziejskiej różdżki.

Fot. Wikipedia

Źródło:

J. Marshall, Laporta’s presidency: Comparing Barcelona of 2003 and 2021, https://barcauniversal.com/laportas-presidency-comparing-barcelona-of-2003-and-2021/

Real Madrid – Barcelona: Business Strategy V. Sports Strategy, 2000-2006, https://media.iese.edu/research/pdfs/OP-06-12-E.pdf

Analysis of How F.C.Barcelona Implemented a Virtuous Circle Between 2003 and 2006 to Become the Best Football Team of the World in 2009, http://www.ipedr.com/vol3/24-M00033.pdf