Lech rozbija bank. Ba Loua w Kolejorzu.

Lech rozbija bank. Ba Loua w Kolejorzu.

Lech Poznań na stulecie klubu zdecydował się na wyciągniecie większej kwoty z portfela. Kilku doświadczonych zawodników miało dać impuls drużynie aby zaczęła grać o najwyższe miejsca, ale pierwsze spotkania nie były aż tak przekonywujące. Włodarze zdecydowali się pobić rekord transferowy klubu i ściągnęli Ba Loua za 1,2 mln euro, co jest też drugim transferem do polskiego klubu w historii całej ligi.

Ba Loua za to jest najdroższym obcokrajowcem, gdyż pierwsze miejsce należy do Bartosza Slisza ściagniętego do Legii Warszawa za 1,84 miliona euro. Piłkarz Viktorii Pilzno zluzował z lidera Luqinhiasa ściągniętego za równy milion. Kwota ta wydaje się w dużej mierze limitem psychologicznym bo tylko dwa razy została ona przekroczona z czego zostało to dokonane dopiero w trakcie ostatnich dwóch sezonów. Co zabawne rekordzistami przez ponad 20 lat byli Maciej Żurawski oraz Kamil Kosowski, którzy przeszli za równy milion euro do Wisły Kraków. Dwie dekady to przynajmniej dwie epoki w futbolu, gdzie pieniądze zamiast ciurkiem zaczęły lać się strumieniami. Przed sezonem 1999/2000 pobito rekord świata kiedy Inter Mediolan wyłożył około 46 mln za Christiana Vieriego bijąc rekord Betisu, który za Denilsona wydał piętnaście milionów mniej. Dystans między wydatkami Wisły za czasów Bogusława Cupiała, a największymi był oczywiście spory, ale nie tak gigantyczny jak obecnie. W ciągu 20 lat Dariusz Mioduski zdecydował się podwyższyć kwotę raptem o 800 tysięcy, a rekord światowy został zawieszony powyżej 200 mln, a na podium można znaleźć grubo ponad stumilionowe transfery.

Z drugiej strony lepiej jeśli kluby wydają pieniądze ostrożnie i wykładają mniejsze kwoty niż próbują przebijać psychologiczne bariery. Paradoksalnie najdrożsi piłkarze wcale ligi nie podbili. Trudno oczywiście nazywać ich rozczarowaniami, ale ostatecznie żaden z nich nie zwrócił się zdecydowanie finansowo, a piłkarsko nie zrobili wielkich kariery. Żurawski i Kosowski oczywiście stanowili trzon mistrzowskiej Wisły oraz reprezentacji Polski, a Luquinhas to wciąż podpora ofensywny Legii Warszawa. Można jeszcze usprawiedliwić Slisza, że jest młodym zawodnikiem, a kupowano bardziej potencjał niż talent. Dominik Nagy, Pedro Tiba. Artur Sobiech w Polonii, czy powracający Rafał Murawski nie byli zawodnikami, którzy w pełni pokazali swoje umiejętności w nowych-starych barwach, albo po prostu byli przepłaceni. Innym przypadkiem jest znajdujący w czołówce tegoroczny transfer Świerczoka do Piasta Gliwice, który skorzystał z opcji wykupu, aby dwa razy drożej sprzedać go do Japonii.

Lech Poznań jednak wydawał duże pieniądze rzadko i trudno powiedzieć, czy im się to opłacało. Prawie milion euro wydano na Karlströma rozpoczynającego karierę na Bułgarskiej, ale też na Hernana Rengifo będącego swego czasu całkiem dobrym grajkiem z zapomnianego już zaciągu południowoamerykańskiego reprezentujący barwy Kolejorza. Ale też spore kwoty wydawano na Ubiparipa, czy Satkę innych piłkarzy z Bałkanów. Po drugiej stronie jest za to Legia Warszawa. Analizując sezony i wysokości transferów można odnaleźć szybko poszczególne fazy tej drużyny: czas ITI, nowego stadionu, rządów Leśnodorskiego oraz obecne. Dopiero w dwóch sezonach Lech decydował się na transfery gotówkowe, co sugeruję lekką desperacje powodowaną brakiem wyników, gdyż one utrudniają stworzenie dobrze zarabiającego interesu. Bez pieniędzy z europejskich pucharów i możliwości promocji piłkarzy trudno jest zadowolić klubowego księgowego.

Fot. Wikipedia