Francuzi spóźnieni o kilka miesięcy, ale ze złotym medalem

Francuzi spóźnieni o kilka miesięcy, ale ze złotym medalem

Dzisiejszy mecz przypomniał trochę atmosferę wielkiego turnieju, gdzie od południa najlepsze drużyny Europy mierzyły się ze sobą. Najpierw Włosi wygrali z Belgami w meczu o trzecie miejsce, a wieczorem rozegrano główne spotkanie, w którym Francuzi udowodnili swoją klasę wyrywając zwycięstwo Hiszpanom i ostatecznie zostając wygranym drugiej edycji Ligi Narodów.

Trochę inne podejście zastosowali selekcjonerzy w obu spotkaniach. Kilku zawodników zostało odwołanych z reprezentacji, głównie dotyczyło to zawodników Chelsea. Belgowie nie mogli zagrać Lukaku, czy Hazardem, choć ten drugi miał problemy zdrowotne, a Francuzi zostali pozbawieni talentu Kante. Mecz o trzecie miejsce był starciem, w którym drużyny wystawiły paru rezerwowych do składu, aby mogli zagrać sobie przeciwko renomowanemu rywalowi. Ostatecznie mimo, że Belgowie prowadzili grę to i tak Włosi mieli więcej szans na strzelenie bramki. Szczególnie gdy w pierwszej połowie sam na sam był Chiesa, ale zawodnik Juventusu poślizgnął się i nieczyste uderzenie zostało obronione prze Courtoisa. Szybko za to wyszli na prowadzenie Włosi w drugiej połowie, gdy gola z dystansu strzelił Barella. Na boisku pojawił się de Bruyne, ale jego obecność aż tak nie przesądziła o meczu, szczególnie gdy Włosi podwyższyli przewagę po rzucie karnym. Honor drużyny obronił de Ketelaare. Dwudziestolatek dostał szansę z ławki i po kontrze udało mu się strzelić bramkę. Błąd popełnił Donnaruma, który zbyt szeroko rozstawił nogi, a Belg zmieścił futbolówkę między nimi. Włoch nie potrafił udowodnić w obu meczach swojej klasy i nie wiele brakowało, aby doszło jeszcze do wyrównania. Ostatecznie to Włosi zdobyli brąz

Francuzi mogą pluć sobie w brodę, że forma przyszła dopiero na jesień. Reprezentacje wyszły w mocniejszym zestawieniu niż zespoły z popołudniowego spotkania. Poza wspominanym brakującym Kante, Deschamps postawił również na Kimpembe w miejsce Hernandeza z Bayernu. Tchouameni zastępujący środkowego pomocnika z Chelsea udowodnił, że jest klasowym zawodnikiem mimo dwudziestu lat. Hiszpanie wyszli między innymi bez Pau Torresa. Pierwsza połowa była dosyć wyrównana, Francuzi starali się odbierać piłkę, a Hiszpanie prowadzili grę. Mecz bardzo przypominał rywalizację podopiecznych Luisa Enrique z Włochami. Pod koniec pierwszej połowy kontuzję złapał Varane, a w miejsce wszedł Upamecano. Druga część spotkania to lekka nerwówka Francuzów i dwie żółte kartki złapane na samym początku. Wejście Pino wprowadziło więcej dynamiki w akcjach Hiszpanów i to oni wyszli na prowadzenie po golu Oyarzabala.

Można powtarzać tysiąc razy, że Francuzi są potężni głównie siłą swoich indywidualności i udowodnili to bardzo szybko. Dwie minuty po straconej bramce, piłkę dostał Benzema, który huknął z dystansu i tak Francuzi wyrównali. Od tego momentu to Trójkolorowi dominowali w liczbie strzałów na bramkę. Raz Hiszpanów uratowała poprzeczka, ale już przy wyjściu Mbappe w 80 minucie nie mieli już takiego wsparcia i zawodnik pewnie trafił na 2:1. Koniec drugiej połowy to ataki z obu stron, i desperackie wejścia Simona w pole karne przeciwnika. Ostatecznie nic to nie dało i Francuzi zostali zwycięzcami.

Hiszpanie zagrali bardzo podobny turniej jak na EURO. Dominowali i zachwycali grą zespołową, wypromowali wielu ciekawych zawodników, którzy udowodnili że wiek nie jest przeszkodzą grze na wysokim poziomie i rywalizowaniem jak równy z równym. Ostatecznie zabrakło postawienia „kropki nad i”. Reprezentacja nie ma jeszcze takich wyraźnych liderów, którzy będą w stanie pociągnąć zespół dając coś ekstra. Francuzi znowu zagrali mecz jakich zagrali setki. Skład jakim dysponują powinien im wystarczyć na solidne zwycięstwo z Hiszpanami, ale ponownie musieli gonić wynik. Gdyby nie Benzema, oraz Mbappe sytuacja mogłaby wyglądać zdecydowanie gorzej. Druga edycja Ligi Narodów pokazała, że jest to coś odrobinę lepszego niż mecze towarzyskie, bo zespoły faktycznie rywalizowały do samego końca. Z drugiej strony ciągle obciążenie graniem „o coś” może być problemem pod względem zmęczenia sezonem, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Ostatecznie wydaję się jednak, że turniej zostanie z nami na dłużej.

Fot. Wikipedia