[EURO 2020] Zaklinanie tureckiego konia

[EURO 2020] Zaklinanie tureckiego konia

Przewidywanie niespodzianki na turnieju jest rytuałem przed pierwszym gwizdkiem sędziego rozpoczynającym rozgrywki. Problem z „czarnymi końmi” jest taki, że one same nie wiedzą, ze są nimi i dopiero w trakcie turnieju okazuje się, kto jest w wysokiej formie. A tak naprawdę to „czarny koń” staje się nim kiedy przekroczy linie mety jako pierwszy, albo chociaż znajdzie się w czołówce. W tym wypadku zainteresowanie mediów padło na Turcję, która została brutalnie zweryfikowana przez Włochów.

Problem w ocenianiu czarnych koni w obecnym systemie rozgrywek jest trudne. W poprzednich latach, jeżeli drużyna niespodzianie awansowała z grupy, oznaczało to dla niej sukces i duży podziw społeczności kibicowskiej. Teraz sam awans się lekko zdewaluował, gdyż wciąż gra szesnaście najlepszych drużyn, czyli tyle samo co było kiedyś w grupach i dopiero ćwierćfinał może być wynikiem zaskakującym.

W 2004 roku wiadomo, że najlepszą drużyną była Grecja. Czy była obstawiana jako czarny koń? W jednym artykule sprzed turnieju w „Piłce Nożnej” pojawiła się sugestia, że mogą być groźni, skoro awansowali na EURO z pierwszego miejsca przed Hiszpanią i Ukrainą. Dopiero w trakcie turnieju okazało się, że drużyna króla Otto jedzie po pełną pulę.

W 2008 roku Rosjanie i Turcy doszli do półfinału i raczej nikt się ich tak wysoko nie spodziewał, Historia Turków to dramat meczu z Czechami i Chorwatami. Rosjanie to rozbicie Holendrów w ćwierćfinale.  Nasze EURO niestety było falstartem dla potencjalnych niespodzianek, a taka Portugalia, czy Walia cztery lata później budowała długo swoją historię, awansując niemrawo do kolejnych rund. Historia „czarnych koni” jest budowana dramatami, kontuzjami, golami kompletnych outsiderów grających na peryferiach Europy, którzy mieli danego dnia „dzień konia”

Wszystkie wspomniane reprezentacje łączy to klasowi zawodnicy grający na wysokim poziomie w europejskich pucharach. To historia piłkarzy z ćwierćfinalisty LM Fenerbache, czy Zenita wygrywającego w 2008 roku Puchar UEFA. Turcy z MŚ 2002 to pokolenie triumfów Galatasaray potrafiących ogrywać w finałach pucharów Arsenal, czy Real Madryt. Nawet Grecja miała doświadczonych liderów w postaci Basinasa, czy Karagounisa. To także wielkie indywidualności jak Cristiano Ronaldo, Gareth Bale, bez których gwiazdki turnieju nie byłyby w stanie zabłysnąć. Bez zawodnika mającego „to coś” trudno o końcowy wynik. Legenda tureckiej piłki Hakan Sukur na MŚ strzelił jedną bramkę, ale kluczową dla rozgrywki o trzecie miejsce i takich piłkarzy obecnej reprezentacji brakuje.

Reprezentacja Turcji to drużyna młoda mająca sporo utalentowanych piłkarzy, przypominająca te z turniejów  z 1996 i 2000, kiedy wykuwały się kariery poszczególnych legend. W przypadku mediów wieszczeniu sukcesów piłkarzy Gunesa bliżej było do zaklinania konia, niż realną oceną rzeczywistości. Presja nałożona na drużynę może bardziej przeszkadzać niż pomóc. Im bardziej oczekujemy, że ktoś ma nas zaskoczyć, tym trudniej mu jest to zrobić.

Fot. Brice Louvet by Wikipedia