[EURO 2020] Dzień napastników

[EURO 2020] Dzień napastników

O tym jak wyświechtane frazesy padają w trakcie meczów, napisano już wiele artykułów na tej stronie włącznie. Obroną wygrywa się mistrzostwa, a ofensywą mecze, ale Walijczycy pokazali, że cierpliwością i kontratakami wygrać można spotkanie z faworytem. Dzisiaj też mieliśmy dobry czas dla napastników, którzy zdominowali swoje spotkania.

Pierwszy mecz rozegrała Walia ze Szwajcarami. Mimo szaleńczych ataków Embolo, który przypomniał sobie o tym, że kiedyś był postrzegany jako talent światowej klasy, nie jego należy uznać za bohatera spotkania. Ostatecznie piłkarzem, który zasługiwał na tytuł zawodnika meczu był Kieffer Moore. Wysoki piłkarz strzelający dwadzieścia bramek w barwach Cardiff pokazał, że gra głową jest jego atutem. Na drugim biegunie był Haris Seferovic.

Szwajcar w lidze strzela wiele bramek, natomiast nie przekłada tego w reprezentacji. Wygląda trochę to na przypadłość naszego Macieja Żurawskiego, który rozstrzeliwał wszystkich w ekstraklasie, a ostatecznie w 72 meczach strzelił 17 bramek. Napastnik grający na EURO ustrzelił przy podobnej liczbie występów w reprezentacji 21 bramek. Paradoksalnie jednak Moore i Seferovic prezentują podobne statystyki. Według fbref.com obaj panowie strzelają zbliżoną liczbę bramek na strzał (0.34 dla Walijczyka, 0.38 w przypadku napastnika Benfiki). Obie drużyny podzielili się punktami jednak to koledzy Garetha Bale są bardziej zadowoleni z wyniku. Szwajcaria pokazała się z dobrej strony w meczu i może z optymizmem patrzeć na mecz z Włochami. Walijczycy zaś będą mieli trudny orzech do rozgryzienia jak podejść do Turków.

O meczu Dania – Finlandia trudno cokolwiek napisać. Po wznowieniu meczu Duńczycy cisnęli Finlandię jednak udało się Pukkiemu wykorzystać kontrę i strzelić jedyną bramkę w spotkaniu. Pozostaje wierzyć, że z Eriksenem wszystko będzie w porządku, a jego koledzy szybko pozbierają się i zagrają w turnieju jak najlepiej.

Ostatni mecz Rosja – Belgia to festiwal jednego z najlepszych napastników świata. Romelu Lukaku pokazał, że nie tylko jest silny, ale jest szybki. O tym, że Lukaku będzie gwiazdą futbolu wiadomo było, gdy jako nastolatek sięgnął po króla strzelców swojej rodzimej ligi. Jego kariera jest na tyle dziwna, że praktycznie nigdzie nie został obdarzony pełnym zaufaniem. W Chelsea traktowano go jak kolejnego zawodnika do wypożyczeń. Oddawano go do West Bromwich, czy Evertonu. W Manchesterze United również patrzono na niego krzywo, a mówimy o zawodniku, który nigdy nie zszedł poniżej dziesięciu bramek w lidze, a zanotował kilka sezonów z ponad 20 bramkami. Lata lecą, a Romelu nie miał szansy zapuścić korzeni w topowej lidze i zagrać o europejskie trofea. Piłkarz Interu w tym sezonie miał współczynnik 0.43 bramki na celny strzał (choć średnia z kariery podobna do omawianych wcześniej zawodników). Zawiódł Dziuba, który pokazał się w meczu z Polakami, a jednak rozbijał się o solidną obronę Belgów.

Rosja to starzejąca się drużyna wciąż opromieniona sukcesem na MŚ w 2018 roku, ale Belgowie nie byli zbyt przyjaźni dla współgospodarzy. Grali do końca otwarcie z dosyć trudnym przeciwnikiem co i tak należy przyjąć z uznaniem, oglądając spotkanie Turków z Włochami. Jak na razie pierwsze mecze pokazały, że „czarne konie” nie pokazały swoich umiejętności. Jedyny trend, który martwi to liczba fauli i wymuszonych nimi zmian. Oby nie utrzymał się on w kolejnych dniach.