Dzień (nieudanych) powrotów

Dzień (nieudanych) powrotów

W Lidze Mistrzów nastała runda rewanżowa, w której dwie ekipy musiały gonić rezultat z poprzedniego spotkania. Z racji rangi rywalizacji, oraz jakości zespołów wszystko mogło się wydarzyć. Zespoły rzuciły się do odrabiania straty i wyszły na tym różnie, a drużyny wracały kilkukrotnie do gry w ciągu jednego meczu.

Chelsea do Madrytu jechała z dwubramkową stratą, ale bez większych problemów kadrowych. Obecność Karima Benzemy miała zagwarantować Realowi spokojny awans. Chelsea w gra ostatnio w kratkę i to bardzo mocną, bo raz potrafi wygrać wysoko z Southampton, a chwilę wcześniej przegrać ze średniakiem z Brentford. Początek spotkania wydawał się potwierdzać tę drugą opcję. Real dominował, a Chelsea wyraźnie miała problemy z przypilnowaniem szybkich skrzydłowych. Jednak kiedy przechodziła do ataku pozycyjnego była zdecydowanie lepsza od Królewskich. Piłkarze Ancelottiego mieli olbrzymie problem z przyspieszającą akcję Chelsea. Szybkie decyzje tworzyły wyrwy w defensywie, co pozwalało piłkarzom The Blues na oddawanie groźnych strzałów. Taka szybka akcja udała się w 15 minucie, kiedy ładne podane dostał Mount i pokonał swojego byłego klubowego kolegę. Mecz wymsknął się z rąk piłkarzy Królewskich jednak wciąż próbowali strzelić bramkę.

Dopiero w drugiej połowie doszło do strzelaniny. Zdecydowanie zaczęła szwankować gra obrony Realu, która raz za razem ułatwiała Chelsea kreowanie groźnych akcji. Druga bramka padła po rzucie wolnym i silnym uderzeniu głową Rudigera. Chwilę później było 3:0, ale sędzia Marciniak dopatrzył się ręki u Marco Alonso. Jednak Chelsea strzeliła trzecią bramkę, bo błąd w obronie wykorzystał Werner wybiegający między defensorami i po indywidualnej akcji i odrobinie szczęścia wpakował piłkę do bramki. Goście nie cieszyli się długo z awansu, bo do roboty wziął się Modric zagrywający piłki do skrzydłowych. Jedno z takich podań na piąty metr wykorzystał Rodrygo i było 3:1. Dalsza część meczu była wymianą ciosów, ale jedni i drudzy nie mogli przekuć przewagi na swoją stronę. Mecz musiała rozstrzygnąć dogrywka, a w niej jedyną bramkę strzelił Benzema na samym jej początku. Wykorzystał miękkie podanie Viniciusa i błąd Rudigera i ostatecznie Real awansował dalej, choć Chelsea może pluć sobie w brodę. W dogrywce mieli wiele sytuacji, ale brakowało skuteczności. Królewscy po raz kolejny wyrwali awans po ciężkich bojach, Chelsea pokazała się z dobrej strony, ale nie wystarczyło to na rywali.

W drugim meczu Villarreal musiał utrzymać skromną wygraną, ale zadanie było arcytrudne. Bayern chciał szybko wyrównać, ale Unai Emery jest specjalistą od grania meczów pucharowych więc ustawił ekipę, aby grała bardzo cierpliwie, co powodowało problemy Bayernu przy próbach kreowania akcji bramkowych, Bezbramkowo zakończyła się pierwsza połowa, ale kwestią czasu było strzelenie bramki przez Bawarczyków. Po ich stronie były zarówno więcej strzałów, oraz posiadanie piłki. Sztuka ta udała się Lewandowskiemu w 52 minucie, choć bramka raczej obarcza konto rywali, którzy popełnili błąd przy wyprowadzaniu piłki.

Monachijczycy jeszcze bardziej nacisnęli na rywali, ale nie byli w stanie przebić się przez mur Hiszpanów. Praktycznie Żółta Łódź Podwodna nie była przy piłce w drugiej połowie. Sytuacja zmieniła się pod koniec meczu, gdy Emery zdecydował się na dokonanie zmian. Wpuszczenie szybszych zawodników pozwoliło na lepsze rozegranie kontrataków. Taka sytuacja udała się w doliczonym czasie gry, kiedy Chukwueze pokonał Neuera i wyrzucił Bayern z Ligi Mistrzów. Emery awansował do półfinału Ligi Mistrzów, co jest jego wielkim sukcesem budzącym respekt. Niemcy muszą wyciągnąć wnioski, bo dojście do ćwierćfinału odbyło się z wielkimi problemami, a w lidze ich dominacja nie jest taka jednoznaczna jak kiedyś.

Fot. Wikipedia