Dramaty w LM – Anglicy graja dalej

Dramaty w LM – Anglicy graja dalej

Remisowo w obu spotkaniach, ale były to zupełnie dwa inne spotkania, choć nie brakowało sytuacji bramkowych. W jednym brakowało skuteczności, ale też obrońcy zdecydowanie lepiej podejmowali decyzje. Awans Liverpoolu i Manchesteru City zasłużony.

Atletico musiało odrobić wynik z poprzedniego spotkania, co było trudnym zadaniem postawionym przed zespołem Diego Simeone. Manchester City kontrolował przebieg spotkania, ale raczej było to spodziewane. Atletico zawsze stara się grać cierpliwie i grać kontratakami, ale ponownie jak w poprzednim spotkaniu brakowało dynamiczności i szybkości. Sytuacje były po obu stronach, ale trudno było wskazać stuprocentową sytuacje dla jakiejś ze stron. Trochę lepiej wyglądało Atletico, ale nie oznaczało to zupełnie nic. Podobnie było w drugiej połowie, ale od 70 minuty gospodarze przycisnęli. Trzy ofensywne zmiany i problemy zdrowotne City wymusiły zmianę podejścia do spotkania. Atletico zyskało siły i zaczęło co raz śmielej atakować. Brakowało jednak skuteczności, ale też szczęścia. Piłka mijała zawodników Atletico o centymetry, albo instynktownie obrońcy City wybijali uderzenia. City zdecydowało się utrzymać wynik, ale nerwowość Atletico była co raz bardziej widoczna. Ostatecznie po faulu na Fodenie w doliczonym czasie gry doszło do przepychanek i wyrzucenia Felipe z boiska.

Nerwowa atmosfera była na rękę Guardioli, gdyż dzięki temu kradli cenny czas Atletico, które w zasadzie przegrało same ze sobą. Manchester awansował dalej jako lepiej poukładana drużyna, choć nie wiele brakowało, aby spotkanie potrwało znacznie dłużej.

Z małymi oczekiwaniami przyjeżdżała do Anglii Benfika na mecz z Liverpoolem. Dwie bramki straty były zdecydowanie dużą różnicą, szczególnie gdy mierzyli się z zespołem Jurgena Kloppa. Po strzeleniu bramki przez Konate wydawało się, że mecz będzie kalką poprzedniej rywalizacji. Szczególnie, że chwile później błąd obrońcy wykorzystał Ramos w 33 minucie dając remis. Wynik 1:1 był na koniec pierwszej połowy. W drugiej połowy do strzelania wziął się Liverpool. Dwie bramki strzelił Roberto Firmino i rezultat na tablicy wyglądał dokładnie tak samo jak ostatnio. Jednak obrońcy The Reds zdecydowali się grać na zupełnie innym poziomie niż ofensywni zawodnicy. Dwa razy Benfika wykorzystała złe ustawienie defensywy łamiącej linie spalonego i po indywidualnej akcji bramkę strzelił Jaremczuk, a kilka minut później Nunez. Trudno było oczekiwać, że Benfika strzeli jeszcze dwie bramki, ale remis po takim spotkaniu budzi szacunek. Liverpool awansował głównie dzięki swojej grze w ataku, gdzie potrafili stłamsić słabszych rywali, jednak gra w obronie dalej wyglądała bardzo słabo. Trzy bramki padły przez brak koncentracji w obronie i brak asekuracji kolegów, aby nie dopuścić rywala za plecy.

Fot. Wikipedia