Dominacja Liverpoolu, Villarreal w tarapatach

Dominacja Liverpoolu, Villarreal w tarapatach

Dzisiejsza druga odsłona rywalizacji angielsko-hiszpańskiej w Lidze Mistrzów nie obfitowała w takie emocje jak wczorajszy mecz. Villarreal drugi raz w historii trafił do półfinałów tych rozgrywek i po raz kolejny musiał rywalizować z rozpędzonym angielskim zespołem. Wtedy był to Arsenal, teraz Liverpool.

Ekipa Unai Emery’ego podeszła do tego spotkania jak zwykle. Bardzo ostrożnie i defensywnie, co było wodą na młyn dla piłkarzy Liverpoolu. Anglicy nakładali pressing już przy bramce rywali, ale Hiszpanie świetnie potrafili wychodzić paroma podaniami spod presji. Ostatecznie jednak w pierwszej połowie to i tak większe szansę do strzelenia bramki miał Liverpool. Przez całą pierwszą część spotkania tylko raz udało się oddać strzał gościom, a przeciwnicy urządzili sobie festiwal strzałów niecelnych. Pierwsza połowa na remis, choć dużo szczęścia. Najwidoczniej wyczerpało się ono dla Villarrealu, bo do co raz lepszych sytuacji dochodził Liverpool.

Najpierw na samym początku drugiej połowy sędzia dopatrzył się spalonego, choć piłka znalazła się w siatce. Nie minęło parę minut, a przypadkowe dośrodkowanie Hendersona zostało trącony przez Estupana, który pokonał swojego bramkarza. W drugiej połowie Rulli zdecydowanie grał znacznie gorzej. Wypluwał wiele piłek przed siebie, miał problemy z odpowiednim zbiciem piłki. Stracony gol trochę zdekoncentrował piłkarzy Emery’ego, bo 55 minucie, czyli dwie minuty po pierwszej bramce było już 2:0. Problemy z ustawieniem się w obronie wykorzystał Salah, który wypuścił Mane, a Senegalczykowi wystarczyło trącić piłkę obok bezradnego Argentyńczyka. Parę minut później znów piłka znalazła się w siatce, ale na spalonym był Robertson.

Ofensywne zmiany Hiszpanów trochę rozruszały ich ataki, ale wciąż nie potrafili stworzyć klarownej sytuacji bramkowej. Liverpool atakował rzadziej, ale akcje były równie groźne. Decydowali się na strzały z dystansu, albo na indywidualne akcje skrzydłowych, ale brakowało skuteczności. Ostatecznie Liverpool wygrał i trudno było oczekiwać innego rezultatu. Jedyna obawa przed rewanżem to utykający Mane, który musiał zejść z boiska. Hiszpanie mają jeszcze rewanż, ale raczej nie będą w stanie odwrócić losów półfinału.

Fot. Wikipedia