Afryka bramkarzami stoi?

Afryka bramkarzami stoi?

Kilkanaście lat temu wiele reprezentacji z Afryki było postrzegane jako potencjalni faworyci z drugiego rzędu na międzynarodowych turniejach. Reprezentacje takie jak Kamerun, Ghana, czy Wybrzeże Kości Słoniowej potrafiło mieć skład jakiego mogły mu pozazdrościć uznane piłkarsko nacje. Jednak wszystkie z nich cierpiały na jedną bolączkę – brak klasowych bramkarzy. Ostatnio ta kwestia się zmienia.

Jedyna reprezentacja z Afryki jaka mogła poszczycić się przyzwoitymi golkiperami przez wiele lat był Kamerun. Jacques Songo’o przez wiele lat stanowił zabezpieczenie bramki w SuperDepor wygrywającej mistrzostwo Hiszpanii. Po nim pałeczkę przejął Kamieni, który może nie zrobił aż tak dobrej kariery, ale również przez wiele lat reprezentował różne kluby z La Liga. Obecnie najlepszym jest Onana, który ze względów pozasportowych nie mógł grać, ale mimo dyskwalifikacji wciąż był w orbicie zainteresowań czołowych europejskich klubów. W Senegalu jednym z senacyjnych ćwierćfinalistów Mistrzostw Świata w historii również objawił się talent. Kiedy Diouf i spółka wygrywali z Francuzami, „jedynką” był Tony Sylva wtedy zawodnik Monaco, ale pełniący funkcje rezerwowego bramkarza. Reszta bramkarzy grała na kontynencie afrykańskim zarówno w Maroku jak i Senegalu. Obecnie o pierwsze miejsce rywalizuje podstawowy bramkarz Chelsea – Eduard Mendy, który potwierdził dzisiaj swoją wielką formę, ale tuż za plecami czają się Alfred Gomis podstawowy bramkarz w Rennes i nie jako następca w tym klubie Mendy’ego oraz Seny Dieng, który nie jest jakimś wybitnym piłkarzem, ale regularnie grywa w trzeciej i drugiej lidze angielskiej.

Marokańczycy za to mają za plecami Bounou zawodnika Sevilli grającego również na wysokim poziomie. Wcześniej kraj ze stolicą w Rabacie nie miał zbytnio dużej możliwości wyboru zawodników, słynąc bardziej z utalentowanych ofensywnych pomocników jak rodzina Hadjich. Oczywiście nie jest tak, że każda reprezentacja zaliczyła progres w tej kwestii. Ghana miała chociażby Richarda Kingsona grającego z powodzeniem w europejskich ligach, choć raczej średniakach. Obecnie trudno znaleźć dobrego bramkarza w tej reprezentacji, ale ogólnie „Czarne Gwiazdy” zaliczyły regres pod względem potencjału piłkarskiego. Podobnie jak Wybrzeże Kości Słoniowej. Tam również nie ma talentów na miarę Boubacara Barry, czy Jeana Jacquesa Tizie. Zwłaszcza ten pierwszy przez wiele lat stanowił najlepszego golkipera będącego symbolem wszystkich afrykańskich bramkarzy. Jednak jego kariera nie wyszła poza Lokeren.

Wielu z obecnych afrykańskich bramkarzy przeszło przez tradycyjną drogę szkolenia w europejskich akademiach, a nie tak jak w przypadku poprzednich pokoleń, które swój talent wykuwało na ulicach miast. Onana to wytwór szkółek Barcelony i Ajaxu, Bonou urodzony w Kanadzie przez Maroko trafił do rezerw Atletico Madryt i tam zbudował swoją reputację. Mendy nie miał tak prostej drogi na szczyt, ale wciąż bazą rozwoju była Francja, a nie zakamarki Dakaru. Nigeryjczykom kiedyś udało się przekonać do gry w swoich barwach Carla Ikeme grającego wówczas Wolverhampton. Niestety problemy zdrowotne zmusiły go do zakończenia kariery, a popularne Super Orły straciły solidną opcję w bramce musząc wybierać między zawodnikami ze Sparty Rotterdam, czy Omonii Nikozja. Wciąż jednak lepiej niż w 2002 roku, gdy bramkarzem pierwszego wyboru był rezerwowy szwajcarskiej Lucerny.

Senegal, Maroko, czy Kamerun mają bramkarzy ze ścisłego topu, co nie zdarzyło się nigdy w historii futbolu. Reszta reprezentacji nie ma takiego szczęścia, ale wciąż w większości przypadków są to zawodnicy grający regularnie w europejskich ligach i to nawet w tych najsilniejszych, a nie jak kiedyś gdy byli tylko zawodnikami z rodzimych lig, albo przesiadywali głównie na ławkach swoich drużyn. Możliwe, że solidny bramkarz to brakujący element do układanki pozwalającej afrykańskiej ekipie dojść do półfinału Mistrzostw Świata.

Fot. Wikipedia