Tymczasowość w piłce

Tymczasowość w piłce

Trenerzy klubów w ostatnich latach zmieniają się stosunkowo często. Trudno oczekiwać takiej cierpliwości jakiej do swoich szkoleniowców mieli chociażby Manchester United, oraz Arsenal. Częste zwolnienia spowodowały pojawienie się wielu „tymczasowych” menedżerów, którzy czasem zostają poproszeni do prowadzenia klubu w jednym meczu, a czasem udaje im się osiągnąć coś więcej. Nawet jeśli taki trener dostanie szansę to i tak pojawia się wątpliwość, czy to będzie trener na lata, a władze klubu i tak rozglądają się za alternatywą. Solskjaer czy obecnie Gołębiewski nie mają łatwego życia, a tylko wyniki mogą ich uratować

O ile wielu wskaże Hansi Flicka jako główny przykład tego jak z asystenta, przez tymczasowego menedżera wskoczyć do czołówki trenerów wygrywając potrójną koronę, to i tak mekką trenerów tymczasowych jest Chelsea Londyn. Brak cierpliwości Abramowicza i całej ekipy zarządzającej zespołem spowodował, że ciągle pojawiają się trenerzy zatrudnieni na chwilę i to oni osiągali największe europejskie sukcesy. Roberto Di Matteo, który miał dokończyć sezon po Villasie-Boasie wygrał ostatecznie Ligę Mistrzów, i Rosjanin był nie jako zmuszony dać mu dłuższy kontrakt. Di Matteo jednak został szybko zwolniony, a jego miejsce Rafael Benitez, chyba jedno z największych nazwisk oraz jeden z najdłużej panujących tymczasowych trenerów. Hiszpan był już pierwszym trenerem Valencii, Liverpoolu, czy krótko Interu jednak zdecydował się na tą krótką przygodę z The Blues. Udało mu się zdobyć Ligę Europy, ale nie przekonało to włodarzy klubu oddający władzę po raz drugi Jose Mourinho. Można wspomnieć też o Guusie Hiddinku, który dwukrotnie ratował sezon klubowi z Londynu. Trochę ze schematu wyłamuje się Tuchel, który podpisał kontrakt na półtora roku a udało mu się wygrać Ligę Mistrzów.

Asystenci, byli piłkarze, legendy trenerskie to najczęstsze wybory na tymczasowego trenera. Obecny trener Manchesteru United też musiał zdobyć zaufanie na otrzymanie stałego kontraktu, choć wielu krytykuję Norwega to udało mu się na początku wygrzebać klub z kryzysu po rozstaniu z Mourinho. Dalglish wracający po kilkunastu latach na ławce Liverpoolu to też historia, że nawet doświadczeni trenerzy potrafią szybko poukładać drużynę, a nawet wygrać pierwsze trofeum od wielu lat. Oczywiście zdarzały się takie przypadki jak John Carver określający siebie jako najlepszego trenera w lidze, który wygrał na dwadzieścia meczów tylko trzy spotkania, oraz Craig Shakespeare, który zaprzeczał aby stał „wbiciem w plecy” swojemu poprzednikowi.

Wszyscy tymczasowi trenerzy, którym udało się coś ugrać z zespołem poza Flickiem to jednak były legendy swoich klubów. O ile dla ówczesnych piłkarzy Panathinaikosu Jacek Gmoch pełniący rolę pierwszego trenera przez jeden mecz raczej nic nie znaczył, do dla kibiców i ogólnej atmosfery był to spory gest w kierunku legendy klubu. Wspominani wcześniej trenerzy to jednak często byli piłkarze grający na wysokim poziomie i pewnie dla niektórych zawodników byli idolami więc zupełnie inaczej podchodzili do nich niż do przeciętnych trenerów. Ostatecznie jednak żaden z tymczasowych nie stworzył dynastii. Owszem dostali stały kontrakt, ale przylepiła się do nich łatka strażaków, ludzi którzy przyszli po to aby uratować zespół, a potem oddać komuś innemu, kto lepiej ogarnie nowy projekt. Nawet Flick, który był doceniany przez wszystkich odszedł z Bayernu, a reprezentacja Niemiec skorzystała z okazji. Najdłużej utrzymuję się na stanowisko Solskjaer, ale jego stanowisko wisi na włosku i pewnie kwestią czasu będzie jego zwolnienie.

W Polsce tymczasowi trenerzy to zazwyczaj asystenci, którzy zostali w klubie nie odchodząc za pierwszym szkoleniowcem. Rzadko się zdarza tak jak chociażby w Legii, stara legenda klubu jak Stefan Białas obejmowała zespół na kilka miesięcy. Klub z Warszawy jednak jest trudny do rozszyfrowania bo każdy trener tam zatrudniony mógłby zyskać na start miano „tymczasowego”. W zagranicznych klubach tymczasowy trener jednak najczęściej zastępuje kogoś, kto dostał kilka lat do zbudowania drużyny i kiedy zarząd decyduję, że jednak projekt nie ma przyszłości zostawiają sobie czas do szukania nowej alternatywy. W Polsce jednak istniej moda na „nową miotłę” mająca dawać doraźne wyniki. Gołębiewski był ogłaszany jako pierwszy trener bez przymiotników, ale kiepskie występy z Pogonią oraz Stalą Mielec spowodowały, że w wypowiedział na jego temat już pojawiło się wartościowanie jego stanowiska. Najprawdopodobniej nowy trener Legii zostanie do końca roku, a jego miejsce wejdzie kolejny trener i tak w kółko.

Fot. Wikipedia