Kiedy strzelisz siedem bramek, a nie jest to nawet rekord 2021 roku

Kiedy strzelisz siedem bramek, a nie jest to nawet rekord 2021 roku

Dzisiejsza wysoka wygrana Chelsea nad Norwich City przy głównym udziale wychowanków jest jednym z najciekawszych wydarzeń ostatnich tygodni, ale nie jest czymś co szokuje. Wydawać by się mogło, że rzadko na najwyższym poziomie rozgrywkowym dochodzi do sytuacji, że klub całkowicie dominuje nad rywalem. Takie wysokie wyniki raczej padają, gdy profesjonaliści trafiają na półamatorów w rozgrywkach pucharowych. Jednak ostatnie lata pokazują, że przewaga 6-7 bramek w Premier League to powoli norma.

Wysoki wynik Chelsea to najlepszy jak na razie wynik w sezonie, ale w roku kalendarzowym muszą uznać wyższość Manchester United, który w lutym wygrał dziewięcioma bramkami nad Southampton. Nie minął nawet rok od podobnego sukcesu w wykonaniu Liverpoolu wygrywającego w grudniu zeszłego roku z Crystal Palace. Fakt, że klub ze Stamford Bridge musiał czekać prawie dziesięć lat aby uzyskać taki rezultat, gdyż w 2012 roku udało im się tak pokonać Aston Ville dorzucając gola więcej niż dzisiaj.

Najwyższy wynik w historii najnowszej Premier League to 9-0 przydarzające się trzy razy. Pierwszy raz już w 1995 roku, gdy Manchester United rozbił Ipswich Town, a pięć bramek strzelił Andy Cole. Ostatnie dwa przydarzyły się stosunkowo nie dawno. Wspominany Manchester United bijący Southampton sezon temu oraz dwa lata wcześniej, gdy Święci musieli uznać wyższość Leicester City, które uzyskało dwa hattricki Pereza oraz Vardyego. Oczywiście piłka nożna zdecydowanie przyspieszyła i zespoły strzelają znacznie więcej bramek więc paradoksalnie rezultaty sprzed 20-30 lat są o wiele bardziej szokujące niż obecne. Z drugiej strony mowa o setkach milionów wydawanych na kluby, które mogą pozwolić sobie na ściąganie absolutnie najlepszych zawodników ze świata. Nawet jeśli lata dziewięćdziesiąte kojarzyły się z czasami defensywy i ostrożną grą to wciąż powinna być większa różnica między najlepszymi a resztą, która nie miała dostępu do światowego rynku.

Jednak to pierwsza i druga dekada XXI wieku obfitowała w prawdziwe strzelaniny jakich nie powstydziły się najlepsze westerny. To co jednak różnicy ostatnie lata to brak meczów, gdzie wymiana ciosów nie jest jednostronna. Żadnych wysokich remisów, meczów zakończonych 7-4. Nawet jeśli ofiarą kompletnej dominacji pada Liverpool przegrywający siedmioma bramkami to był w stanie zdobyć dwa gole. Poza pojedynczymi przypadkami jak wygrana wspomnianej Aston Villi wygrywającej z The Reds raczej dominacja przechodzi na stronę absolutnych potentatów. Wysoki wymiar kary najczęściej wymierzają Chelsea, Manchester United i City, czy Liverpool. Próżno szukać nawet w ostatnich latach Tottenhamu, Evertonu, czy Arsenalu.

Norwich City to jednak specyficzny przypadek drużyny, która balansuje miedzy pierwszą, a drugą ligą. Zespół jest wystarczająco mocny, aby z marszu włączyć się o awans do Premier League, ale brak zdecydowanych wzmocnień powoduje, że Kanarki najczęściej szybko żegnają się z ligą, aby ponownie zacząć cykl. Oczywiście taka taktyka małych kroków do przodu może kiedyś pozwoli zbudować zespół rywalizujący na poważnie w Premier League, ale ostatnie lata sugerują, że się na to nie zanosi. Z drugiej strony przykład Southampton pokazuje, że nawet wysokie porażki są tylko pojedynczymi sporymi wypadkami przy pracy, a mimo to można od wielu lat utrzymywać się na wysokim poziomie, choć klub z południa Anglii nie jest już takim producentem talentów jak kiedyś i w zasadzie został typowym ligowym dżemikiem.

Tylko Bayern Monachium w tym sezonie tak wysoko rozbił przeciwnika wygrywając z Bochum. Niemiecka liga jest raczej bardziej oczekiwana jeśli chodzi o takie rezultaty, gdyż wiele zespołów nie jest w stanie zbudować sobie dobrego zespołu mogącego rzucić wyzwanie Bawarczykom. W pozostałych topowych ligach zespoły jak na razie zatrzymały się na sześciu i pięciu bramkach.  W tym roku jeszcze udało się zdemolować na tym poziomie Torino, a dokonał tego pod koniec sezonu AC Milan. Dużo się mówi o wyrównaniu Premier League, które raczej powoli zaczyna wyglądać jak chwyt marketingowy niż oddanie rzeczywistości.

Fot. Wikipedia