[PNA 2021] Koronawirus zbiera żniwo. Wymęczone zwycięstwa faworytów

[PNA 2021] Koronawirus zbiera żniwo. Wymęczone zwycięstwa faworytów

Gorączka, ból mięśni, zmęczenie to nie tylko jedne z syndromów COVID-19, który przetrzebił kadry kilku dzisiejszych uczestników, ale też objawy, które dotknęły kibiców oglądających dzisiejsze mecze. Większość zwycięstw faworytów było wymęczone i w zasadzie tylko momentami piłkarze wyrywali widzów z letargu.

Pierwszy mecz rozgrywany popołudniu odbył się między Senegalem a Zimbabwe. Zespół Lwów Terangi był osłabiony ze względu na pauzujących zawodników mających pozytywny test na koronawirusa. Zabrakło dwóch pierwszych bramkarzy, ale też Koulibaliego. Cisse mógł liczyć tylko na sześciu rezerwowych więc możliwość potencjalnych zmian było ograniczone. Zimbabwe nie miało, aż tak wielu problemów i mogła wystawić optymalny skład. Mecz w zasadzie na remis, gdyż obie strony nie angażowały się zbytnio w ataki. Główne role pełnili w drużynach Sadio Mane oraz Knowledge Musona, którzy próbowali brać grę na siebie, ale brakowało skuteczności i dokładności. Największą stratą byłą kontuzja tego drugiego, który został zniesiony na noszach. Brak tak doświadczonego zawodnika będzie problemem w kolejnych spotkaniach, chyba że uraz nie będzie aż tak poważny. Wydawało się, że ten mecz rozgrywany w powolnym tempie zakończy się remisem, ale Zimbabwe zdecydowało się pomóc Senegalowi. Ręką zagrał obrońca w polu karnym, a sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Bramkę strzelił Mane i był to ostatni epizod tego meczu. Osłabiony Senegal wyrwał zwycięstwo w ostatnim momencie, Zimbabwe zabijając mecz pokazało, że w tej grupie może zagrać nawet o drugie miejsce, ale brak Musony może być kluczowy dla dalszej rywalizacji.

Kolejne mecze rozegrano o tej samej porze, co jest dziwne tym bardziej, że organizatorom powinno zależeć na eksponowaniu spotkań. Malawi rozegrało mecz z Gwineą, a w hicie tej kolejki Ghana zagrała przeciwko Maroko. Przypadek Malawi jest interesujący, gdyż mogli liczyć na czterech rezerwowych w tym dwóch bramkarzy, co stawiało Płomienie w trudnej sytuacji, a rywalem była całkiem groźna ekipa. Okazało się, że wcale nie wyglądało tak źle. Malawi brakowało skuteczności, a sytuację sam na sam nie potrafił wykorzystać Chester. Świetnie przejął piłkę i pozostało mu tylko pokonać bramkarza. Jednak czas jaki miał na podjęcie decyzji chyba go zestresował, bo podał do bramkarza. Płomienie zagrały odważnie, ale to Gwinea strzeliła pierwszą bramkę, gdzie Sylla zabawił się w napastnika i wbiegł na podanie na piąty metr. Asystę zanotował znany z polskich boisk Jose Kante. Malawi miało jeszcze świetną okazję z wolnego, ale refleksem popisał się bramkarz. Druga połowa to też całkiem dobry występ Malawi, ponownie sytuacje miał Chester, ale zabrakło mu kilka centymetrów, aby mieć lepszą kontrolę piłki i uderzyć bardziej precyzyjnie. Malawi miało jeszcze szansę, gdy piłkarz próbował piętą zmieścić piłkę, ale ponownie bramkarz dał radę. Końcówka spotkania bardzo nerwowa i żadna ze stron nie była w stanie zmienić stanu gry. Gwinea wygrała, ale styl pozostawał wiele do życzenia, Malawi pokazało się z bardzo pozytywnej strony i mogą powalczyć w następnym meczu z Zimbabwe.

Maroko z Ghaną trochę zawiodło jako spotkanie dwóch faworytów do awansu. Ghana decydowała się na grę z kontry, a Lwy Rabatu nie były w stanie przebić się w pierwszej połowie pod bramkę rywali. Ostatecznie z minuty na minutę to Maroko było bliżej strzelenia bramki, ale gdyby nie interwencje Bono to Czarne Gwiazdy mogłyby zaskoczyć i wyjść na prowadzenie. Swoje sytuacje miał Andre Ayew, oraz Paintsil. W drużynie z północnej Afryki swój najlepszy mecz zagrał Boufal, który dwoił się i troił aby zaliczyć gola, albo asystę. Ostatecznie udało mu się to drugie. Po zamieszaniu w polu karnym Partey niefortunnie interweniując podał piłkę do skrzydłowego i tak Boufal strzelił swoją pierwszą bramkę na turnieju. Po strzeleniu bramki Ghana zdecydowała się na śmielsze ataki, ale poza zabandażowaną głową Andre Ayewa nic się nie zmieniło na tablicy wyników. Obawy o kiepską grę w obronie umocniły się po porażce z towarzyskim meczu z Algierią, ale wydawało się, że bardziej będzie to dotyczyło bramkarza i ewentualnie piłkarzy o słabszych umiejętnościach, a nie Parteya reprezentanta Arsenalu. Piłkarze nie dał niczego ekstra, a jeszcze w końcówce zmarnował daleki rzut wolny. Maroko natomiast ładnie wytrzymało mecz z grającym szybkie kontry przeciwnikiem i potrafiło wyprowadzać całkiem groźne ciosy. Berberowie raczej nie oddadzą pierwszego miejsca w grupie, a Ghana będzie musiała się napocić.

Ostatnie spotkanie to rywalizacja debiutanta z Komorów, oraz Gabonu pozbawionego swojej gwiazdy Aubameyanga. Od wyspiarzy nie spodziewano się wielkich wyników, ale przyzwoitego występu. Ostatecznie jednak Komory pokazały się z dobrej strony i Gabon nie miał tak wielkiej przewagi, choć udało się im i tak zdobyć prowadzenie po świetnej indywidualnej akcji Boupendzy, który mocnym strzałem pokonał bramkarza rywali. W drugiej połowie Komory dalej nie odpuszczały. Próbowały strzelać z dystansu, nawet bezpośrednio z rzutu rożnego, ale brakowało skuteczności. Gabon odgryzał się w pojedynczych akcjach, ale nie potrafili wykreować klarownych sytuacji bramkowych. W końcówce spotkania doszło do kilku ostrych starć i pojawiła się nerwowość, która była na rękę Czarnym Panterom. Wygrali oni tę wojnę nerwów i utrzymali korzystny wynik. Gabon zadowolony ze zwycięstwa, ale nie była to pewna wygrana, Komory mogą wrócić do hotelu z podniesioną głową, ale chyba z niedosytem bo remis był na wyciągnięcie ręki.

Pandemia spowodowała, że dzisiaj mecze pozbawione były wielu gwiazd, które są kluczowe dla poszczególnych drużyn, co miało wpływ na jakość spotkań. Uznanie dla Malawi oraz Komorów, które potrafiły postawić się znacznie wyżej notowanym rywalom, a Płomienie musiały to uczynić mając 15 zawodników dostępnych do gry. Senegal musi przetrwać fazę grupową i liczyć na powrót swoich gwiazd z kwarantanny jeśli chcą się liczyć w walce o finał. Tylko Maroko może spokojnie odhaczyć dzisiejszy mecz i czekać na kolejne spotkanie.

Fot. Wikipedia