[PNA 2021] Elektryczny Onana, minimalizm rekinów

[PNA 2021] Elektryczny Onana, minimalizm rekinów

Za nami pierwsze mecze Pucharu Narodów Afryki. Przed samym turniejem wiele emocji związanych z samą organizacją. Pandemia, protesty i problemy polityczne miały być głównym zagrożeniem dla turnieju. Kamerun i afrykańska federacja były zdeterminowane, aby przeprowadzić puchar za wszelką cenę.

Pierwszy mecz to klasycznie spotkanie gospodarza kraju, który zwyczajowo nie przegrywa. Czasem zdarzy się remis, a nawet zdecydowanie słabszy zespół wypada lepiej w pierwszym meczu. Niewątpliwie wsparcie lokalnych fanów daję sporo. Jednak w meczu Kamerun – Burkina Faso pojawiła się spora nerwówka. Pierwszy mecz, często rozegrany po długiej przerwie bez meczów kontrolnych więc nie było szansy na weryfikację obecnych umiejętności. Obrońcy gości często posuwali się do fauli, gra była mocno rwana i w zasadzie każda akcja kończyła się gwizdkiem sędziego i stałym fragmentem. Również nie zachwycali bramkarze, którzy jak na warunki afrykańskie to zawodnicy bardzo dobrzy jak Onana, oraz przyzwoici jak Herve Koffi. Bramkarz Burkiny miał niepewne interwencji i wyjścia z bramki, a bramkarz Ajaxu wyglądał jakby był głodny gry po wielomiesięcznej przerwie i ciągle szukał kontaktu z piłką. Jego złe wyjście z bramki było jedną z przyczyn, która pozwoliła Sangare wpakować piłkę do pustej bramki.

Kamerun był zdecydowanie lepszy, ale jednak piłkarze gości byli w stanie odgryźć się przy kontrach. Ostatecznie jednak ich ostra gra przyniosła negatywny efekt. Po sprawdzeniu VAR sędzia podyktował rzut karny pewnie wykorzystany przez Aboubakara. Wydawać by się mogło, że bramka w 40 minucie będzie ostatnią tej połowie, ale jednak Nieposkromione Lwy nie odpuszczały rywalom. Ponownie zła interwencja defensora Burkiny i sędzia miał mniej wątpliwości i pokazał na wapno. Ponownie Aboubakar wykorzystał karnego strzelając również po ziemi, ale w odwrotnym kierunku. Kilka minut wystarczyło, aby z gości uszło powietrze i w drugiej połowie ich gra nie wyglądała już tak dobrze. Więcej okazji miał Kamerun, a były snajper FC Porto szukał trzeciej bramki, strzelając raz ale ze spalonego. Ostatecznie mecz nie przyniósł więcej bramek. Gospodarze mogą być zadowoleni bo spełnił się plan minimum. Burkina może sobie pluć w twarz, że przez swoje błędy podali zwycięstwo Kamerunowi. Wciąż są jednak głównym faworytem do awansu z drugiego miejsca.

Mniejszym zainteresowaniem z przyczyn oczywistych cieszył się drugi mecz grupy A. Etiopia podejmowała Republikę Zielonego Przylądka. Dla obu zespołów to najpewniej jedyna szansa na trzy punkty i możliwość rywalizacji o awans z trzeciego miejsca. Antylopy ze Wschodniej Afryki chyba się już wypisały z turnieju. Już w pierwszych minutach doszło do kuriozalnej sytuacji. Wychodzącego sam na sam reprezentanta Zielonego Przylądka sfaulował Bayeh. Początkowo sędzia pokazał żółtą kartkę, co było dziwną decyzją, bo gdyby nie faul niewątpliwie napastnik miałby tylko przed sobą bramkarza. Wszystko jednak szło w kierunku rozegrania rzutu wolnego z 18 metra. Z wolnego trafił Rodrigues i kibice Niebieskich Rekinów cieszyli się z bramki, ale w tym samym czasie sędzia zdecydował się zweryfikować decyzję i sprawdzić na VAR faul obrońcy Etiopii. Ostatecznie dał Bayehowi czerwoną kartkę, a powtórzony rzut wolny zakończył się na trafieniu w mur. Od tego momentu Etiopia zdecydowanie się cofnęła i grała na przetrwanie, ale przeciwnicy nie kwapili się do jakichś szaleńczych ataków. Etiopia miała szansę na strzelenie jako pierwsza, gdyż nieporozumienie w obronie Zielonego Przylądka prawie kosztowało ich bramkę, ale bramkarz zareagował szybciej od napastnika Etiopii. W doliczonym czasie pierwszej połowy Błękitne Rekiny wyszły na prowadzenie po uderzeniu głową Tavaresa, który niekryty miał wiele czasu na spokojne ustawienie się i uderzenie piłki.  

W drugiej połowie Etiopia zaatakowała żwawiej i dochodziła do całkiem przyzwoitych sytuacji. Podobnie jak Zielony Przylądek. Szczególnie u Antylop działała sprawnie lewa strona przez którą szło najwięcej akcji, jednak z jakiejś przyczyny kończonych nieudolnymi strzałami z dystansu. Wykreowanie sytuacji bramkowej grając w osłabieniu jest trudne więc marnowanie ich strzałami w trybuny jest niewybaczalne. Niedokładność to podsumowanie całej drugiej połowy. Republika Zielonego Przylądka zdecydowanie oddała inicjatywę rywalom, czasami dochodząc do pola karnego Etiopii. W pewnych momentach nawet Etiopczycy zamykali przeciwników na własnej połowie mimo gry w 10. Ostatecznie nie udało się zmienić rezultatu meczu i to Błękitne Rekiny zostały z trzema punktami.

Etiopia pokazała, że w ofensywie jest całkiem sprawną drużyną i możliwe, że mecz potoczyłby się inaczej gdyby nie głupi błąd obrońcy ratującego się faulem na czerwoną kartkę. Chociaż minimalizm rywali mógł być przyczyną lepszej gry Etiopii po stracie bramki i przy wyrównanych stanach kadrowych mogli zagrać bardziej odważnie i zamknąć mecz strzelając kolejnego gola. Jeżeli Republika Zielonego Przylądka oddaje spotkanie prowadząc i grając w przewadze to pragmatyzm tego typu może być dla nich groźny z lepszymi rywalami. Szczególnie, że atmosfera w drużynie jest bardzo kiepska, a Rodriguez pokazujący brak szacunku dla sztabu jest tego największym przykładem.

Fot. Wikipedia