[PNA 2021] Kiepski dzień dla Afryki Północnej. Wściekły trener Algierii

[PNA 2021] Kiepski dzień dla Afryki Północnej. Wściekły trener Algierii

Dzisiaj turniej rozpoczęło kilku faworytów do triumfu w finale PNA, a przynajmniej tak się wydawało przed pierwszym gwizdkiem. Ostatecznie doszło do większych i mniejszych niespodzianek. Afryka Północna dzisiaj tylko z jednym punktem, a trenerzy mają mało czasu, aby dokonać niezbędnych korekt w składzie.

Gdyby piłkarze Algierii mieliby chociaż ćwierć agresji jaką wyładowywał trener Djamel Belmadi na murawie to spotkanie zakończyło się demolką Sierra Leone. Piłkarze obrońców tytułu byli pod wieloma względami lepsi, często pokazując swoje wyszkolenie techniczne wkręcając raz za razem biednych bocznych obrońców przeciwnika. Ostatecznie zabrakło nie tylko szczęścia, ale dokładności i koncentracji. Tym bardziej, że Algieria jako nieliczny z topowych zespołów przystąpił do turnieju bez strat w piłkarzach. Pierwszy garnitur wystawiono na przeciętniaków z Sierra Leone, gdzie najbardziej znanym piłkarzem jest Steven Caulker debiutujący zresztą w barwach swojego nowego kraju. Zresztą obrońca spełnił swoją rolę nie tylko jako kluczowy obrońca, ale też potrafił zapędzić się do przodu próbując rozruszać grę zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy jego kolegom brakowało już sił. Albowiem Sierra Leone nie murowało bramki i wybijało na ślepo piłkę. Fakt, że Algieria miała przez pewien moment prawie 70% posiadania piłki to jednak liczba stworzonych zagrożeń była podobna. Szczególnie, że wiele błędów Algierczycy popełniali w obronie, co pozwalało na przechwytywanie piłek i próby stworzenia groźnej akcji. W drugiej połowie tempo siadło po obu stronach, a jedynie co wzrastało to frustracja trenera Belmadiego, który krzyczał, skakał, a potem już tylko z frustracji uderzał w murawę stadionu. Nie dziwi to, gdyż taktycznie lepsza Algieria nie była w stanie wykreować żadnego zagrożenia ze stałego fragmentu gry. Fakt, że mieli dwie sytuacje, ale w obu przypadkach ratował skórę Caulker blokując piłkę. Słowa uznania należą się dla bramkarz Sierra Leone Mohamada Camary. Piłkarz reprezentujący krajową ligę wspiął się na wyżyny i skutecznie bronił trudne strzały Mahreza, czy Slimaniego.

Dla Sierra Leone to pewnie jeden z najlepszych wyników w historii kraju. Remis z tak trudnym rywalem to także dobry start na zbieranie punktów, aby powalczyć o awans z trzeciego miejsca. Algieria natomiast skomplikowała sobie sytuację, ale problemem będą dalsze spotkania bo z takim zaangażowaniem trudno oczekiwać, aby pokonali w ostatniej kolejce Wybrzeże Kości Słoniowej. Słonie mają komfort, że przy ewentualnej wpadce ich główny rywal do awansu im nie ucieknie, a jeśli wygrają to Fenki będą musiały gonić.

Drugi mecz wtorkowy zapowiadany był jako hit tej kolejki. Egipt oraz Nigeria miały stworzyć widowisko na miarę byłych mistrzów Afryki. Tym bardziej, że zespoły nie ucierpiały ze względu na koronawirusa i mogły zaprezentować w pełni swoje umiejętności. Z jakiejś niezrozumiałej przyczyny wciąż trwa opinia, że Carlos Queiroz to dobry trener. Trudno powiedzieć, czy to kwestia jego asystentury w Manchesterze United, kompromitacji w Realu albo przeciętnych wyników z reprezentacjami. Niewątpliwie to prekursor mody na Portugalczyków i pewnie jeszcze trochę będzie się trzymał na rynku. Taktyka polegająca na podaniu do Salaha i liczeniu na jego błysk nie do końca się sprawdziła. Nigeria to na tyle kompetentna drużyna w obronie, że na spokojnie była w stanie zneutralizować osamotnionego gwiazdora Liverpoolu. Egipt nastawił się na kontrataki i długo nie zmienił tej strategii nawet kiedy Nigeria wcisnęła im gola w pierwszej połowie. Druga połowa w wykonaniu Super Orłów była jeszcze lepsza. Kompletnie zdominowali rywali i próbowali zamknąć mecz poprzez strzelenie drugiej i kolejnej bramki. Brakowało tylko skuteczności, a Egipcjanie grali jakby to oni prowadzili i desperacko próbowali bronić tego zwycięstwa jakby to był mecz o awans przynajmniej do finału imprezy. Ostatecznie mecz wygrali Nigeryjczycy, którzy byli i tak lekkim faworytem, ale wydawało się, że zwycięstwo przyjdzie im znacznie trudniej. Wynik nie pokazuję całkowitej beznadziei zaprezentowanej przez Salaha i spółkę.

Nigerii tylko potrzeba koncentracji z gorszymi rywalami i najpewniej z kompletem punktów awansują z pierwszego miejsca, Egipt pewnie znajdzie się w grupie tuż za nimi, ale niewątpliwe będzie to jeden z najsłabszych wiceliderów na tym turnieju. No chyba, że słabsi przeciwnicy z grupy zaskoczą jak dzisiejsze Sierra Leone i spowodują, że Egipt będzie musiał liczyć na plan C, i drżał o awans z trzeciego miejsca.

Ostatni mecz jednak trochę został ograniczony przez pandemię i zespoły nie mogły korzystać ze wszystkich rezerwowych. Dla Sudanu i Gwinei Bissau to była jedyna szansa, aby zdobyć trzy punkty i ewentualnie zawalczyć o trzecie miejsce i awans jako jedna z najlepszych trójek. Zespoły jednak postanowiły nie ryzykować i zagrali bardzo ostrożnie. Trudno nawet było dopatrzeć się sytuacji bramkowych. Pojedyncze akcje, które nie były zbytnio groźne. Zdecydowanie większość uderzeń było niecelne, a jedyna groźna sytuacja Sudanu, to taka gdzie zawodnik nie dobiegł do piłki. Gdyby mu się to udało mógłby mieć przed sobą tylko bramkarza. Trochę lepszym zespołem pod koniec spotkania była Gwinea Bissau, ale nic z tej przewagi nie wyszło. Nawet zmarnowali w koncertowy sposób rzut karny. Pele wziął dziwaczny rozbieg, a Abu-Eshrein nie dał się nabrać i po prostu obronił karnego, a potem dobitkę, kolejne uderzenie było już niecelne. Chwilę później mieli Gwinejczycy kolejną sytuację, ale z bramki Sudańczyków piłkę wybił obrońca.

Podział punktów to najprawdopodobniej pożegnanie drużyn z turniejem, gdyż tylko dzisiaj była spora szansa na komplet. Pozostali rywale musieliby przeżywać poważny kryzys, aby Gwinea, albo Sudan mogły zrobić niespodziankę szczególnie z taką grą. Sierra Leone pokazało jak zagrać z absolutnym faworytem. Bez kompleksów, nadrabiając zaangażowaniem oraz oparciem formacji na doświadczonych zawodnikach, co przy udziale szczęścia dało im jeden punkt. Uczestnicy ostatniego dzisiejszego spotkania nie mieli nic z tych wymienionych punktów, może Sudan trochę szczęścia przy kuriozalnym rzucie karnym.

Niewątpliwie pierwsza kolejka nie należy dla gwiazd reprezentacji. Mahrez, Salah, Onana, czy mimo strzelonego karnego Mane nie błysnęli na turnieju. Nie potrafili wziąć na swoje barki odpowiedzialności. Możliwe, że zmęczenie intensywnością spotkań utrudnia im granie na 100% i należy poczekać do fazy pucharowej, gdy będą gotowi poświęcić się znacznie bardziej dla sukcesu drużyny. Na ten moment raczej inni zawodnicy błyszczą na turnieju.

Fot. Wikipedia