Rekordowe San Marino

Rekordowe San Marino

Dzisiejsze spotkanie z San Marino miało być formalnością, posłużyć jako weryfikacja dla poszczególnych zawodników, którzy rzadziej dostają szansę gry. Mimo różnicy klas między rywalami mecz przeszedł jednak do historii malutkiego kraju, który mimo wszystko miał swoje momenty.

Paolo Sousa zdecydował się na całkiem sporą rotację składu. Zdecydował się na zmianę całej linii defensywnej oraz postawił na Kamińskiego od pierwszej minuty. Przed pierwszym gwizdkiem mecz z Polakami był dziewiątym spotkaniem przeciwko San Marino. Żadna inna drużyna nie rozegrała więcej meczów z zespołem z Półwyspu Apenińskiego. Pierwsza połowa odbyła się pod dyktando Polaków, którzy raz za razem siali panikę w strefie obronnej gospodarzy. Worek z bramkami rozwiązał Robert Lewandowski, później gola strzelił Świderski. Obrona San Marino miała problem z pilnowaniem zawodników polskich, którzy notorycznie wystawiali się na spalonego, przy jednoczesnej bierności w grze, co było wielkim problemem dla zawodników gospodarzy. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 4:0 dla Polaków i wydawało się, że będzie mecz tylko do dogrania.

Druga połowa to zmiany już w połowie. Paolo Sousa zdecydował się na zdjęcie między innymi Lewandowskiego oraz Szczęsnego. Decyzja niewątpliwie słuszna, gdyż nie było sensu ryzykować zdrowiem przed kluczowym spotkaniem z Anglikami. Okazało się jednak, że brak czołowego snajpera to nie tylko utrata świetnego zawodnika, ale spory cios w sferze mentalnej. Polska oddała piłkę San Marino, a zawodnicy gospodarzy chętnie z tego korzystali. Po fatalnym błędzie Piątkowskiego, piłkę przejął Nanni oraz strzelił bramkę sprzed pola karnego. Była to 26 bramka w historii tej reprezentacji, druga strzelona Polakom. Strzelec tej honorowej bramki w odróżnieniu od kolegów to zawodnik grający w trzeciej lidze włoskiej, więc przynajmniej Skorupski nie musi wstydzić się wpuszczenia bramki strzelonej przez amatora. Bramka rozochociła San Marino, który chętniej zaczęli oddawać strzały, głównie z dystansu. Widoczna była jednak panika w momencie, gdy zawodnicy rywali dochodzili do pola karnego. Kończyło się to strzałami rozpaczy i sprawdzianem koncentracji dla polskiego bramkarza. Kilkanaście minut gry San Marino zakończyła bramka Adama Buksy ustalającego wynik na 1:5. W doliczonym czasie gry dorzucił dwie bramki notując klasycznego hattricka.

Wygrana meczu to oczywistość, ale wielu zawodników pokazało, że Paulo Sousa będzie musiał dwa razy zastanowić się nad nimi w przyszłości. Piątkowski i Helik w drugiej połowie pod naporem San Marino popełniali błędy. Kamiński, który był wciskany do reprezentacji jako potencjalna nowa gwiazda był kompletnie niewidoczny w meczu. Skorupski musiał trochę bardziej się wysilić w drugiej połowie niż Szczęsny w pierwszej, ale stracona bramka z półamatorami chwały nie przynosi. Polska od ośmiu spotkań nie potrafiła utrzymać czystego konta. Mało kto by się spodziewał, że po meczu z San Marino pojawi się więcej znaków zapytania, co do formy Polaków przed meczem z Anglią.

San Marino to jedna z najgorszych reprezentacji w Europie. Paradoksalnie jednak można z pamięci przywołać wiele momentów, w których ta drużyna była w stanie odgryźć się Polakom. Wymęczone zwycięstwo w latach dziewięćdziesiątych i gol strzelony ręką przez Furtoka na 1:0. Rzut karny w 2008 roku obroniony przez Fabiańskiego, Lewandowski uciszający trybuny po strzelonej bramce, gol Della Valle, którym zainteresowała się Polonia Warszawa i zaprosiła go na swój mecz. Teraz dorzucili drugą bramkę, a liczba strzałów w jednym meczu to najpewniej czołówka spotkań w historii kraju. San Marino mimo mikrego potencjału piłkarskiego zapisało kilka zdań w najnowszej historii reprezentacji Polski.

Fot. Wikipedia