Stracone bramki z amatorami

Stracone bramki z amatorami

Bramki reprezentacji Polski strzelali najlepsi piłkarze na świecie jak Zidane, doskonali strzelcy jak Raul, ale swój dzień konia potrafił mieć nawet Paul Scholes zaliczający hattricka w pamiętnym meczu wspominanym co rusz przez Jacka Laskowskiego, w kolejnych edycjach FIFY. Czasem jednak na tę listę wpisywali się zawodnicy, których trudno uznać nawet za profesjonalnych piłkarzy. Wczoraj był to piłkarz San Marino, który jest już drugim piłkarzem z tego kraju strzelającym bramkę Biało-Czerwonym.

W obecnym stuleciu jako pierwszy niespodzianki dokonał Rógvi Jacobsen. Piłkarz z Wysp Owczych strzelił bramkę na 1:1 w 2002 roku przeciwko ekipie prowadzonej przez Jerzego Engela. Było to mecz towarzyski, jeden z wielu rozgrywanych w zimie przed rundą wiosenną. W pewnym stopniu należałoby traktować to jako Polskę B, albo raczej reprezentację Ekstraklasy wspartej kilkoma piłkarzami z zagranicy. W meczu zagrali, chociażby Jakub Wierzchowski z Werderu oraz Tomasz Ciesielski z Polonii Warszawa. Ostatecznie Polacy wygrali po dwóch bramkach Macieja Żurawskiego, ale nawet sparingowe spotkanie z zawodnikami z północy nie przynosi chluby jeśli wygrywa się je jedną bramką oraz nie zachowuje czystego konta. Jacobsen żartobliwie nazywanym był „Inzaghim z Wysp Owczych” i wciąż jest najlepszym strzelcem reprezentacji. Rogvi był półamatorem w czasie rozgrywania spotkania z Polakami, ale z czasem udało mu się zostać zawodowcem na pełen etat.

Do listy strzelców naszym rodakom zaliczyć można piłkarzy z Tajlandii oraz Singapuru mierzący się w 2010 w pucharze króla Tajlandii. Kolejne mecze towarzyskie rozgrywane w zimie. Na turniej przyjechała polskiej ligi, ale znaleźć można było kilka przyzwoitych nazwisk będących później członkami poważniejszych zestawień. Robert Lewandowski na turnieju strzelał swoje pierwsze bramki dla reprezentacji podobnie jak Kamil Glik, którego trener Smuda nie widział na Mistrzostwa Europy w 2012. Therdsak Chaiman strzelec dla reprezentacji Tajlandii zrobił większa karierę w futsalu niż na zielonych boiskach. Gol przeciwko Polsce był jego ostatnim trafieniem w reprezentacyjnej karierze. Jiayi Shi natomiast to naturalizowany Chińczyk, grający dla Singapuru. Pomocnik o lokalnej renomie, bramka z Polakami byłą jego czwartą. Łącznie przez długą reprezentacyjną karierę strzelił osiem bramek.

Kolejny strzelec to odmieniany przez wszystkie przypadki Alessandro Della Valle. Zawodnik, który na co dzień zajmował się handlem strzelił honorową bramkę 2013 w przegranym spotkaniu 1:5. Gol strzelony Borucowi to nie lada gratka, a zawodnik był przez moment małą gwiazdką polskich mediów. Fetowanie bramki raczej miało przyczyny bardziej prozaiczne. W tamtym czasie reprezentacja nie miała dobrego wizerunku i szydzenie z zawodników było w cenie. Zapraszanie reprezentanta San Marino na Polonię Warszawa, plotki o jego zatrudnieniu w polskim zespole były elementem zbierania zysków wyrosłych na ogólnej niechęci wokół reprezentacji.

Listę mógłby zamykać strzelec bramki dla Gibraltaru Jake Gosling, ale reprezentacja tego terytorium może korzystać często z obywateli brytyjskich mających pochodzenie z tego skrawka półwyspu Iberyjskiego. To powoduje, że znaleźć można może nie gwiazdy, ale przyzwoitych zawodników grających na poziomie niższych lig angielskich. I tak było właśnie z Goslingiem, grającym wówczas dla czwartoligowego Newport County. Polska wygrała 8:1, a honorowego gola udało się strzelić dopiero w 87 minucie.

Dwie bramki w jednym meczu za Janusza Wójcika w 1999 roku strzelił nam Luksemburg. Polacy prowadzili wysoko w pierwszej połowie, bo 3:0, aby stopniowo doprowadzić do nerwówki w końcówce, gdyż piłkarze z tego małego kraju w kilkanaście minut złapali kontakt. Poza meczem z San Marino i golu ręką Furtoka było wtedy najbliżej do największej kompromitacji w latach dziewięćdziesiątych.

Polska reprezentacja przestała grać turnieje „hotel na hotel” w egzotycznych klimatach przeciwko nietypowym rywalom więc zmniejszyła się liczba rywali o niskim poziomie. Brakuje spotkań z Irakiem, Gwatemalą, czy Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. W takich meczach często grał drugi, albo trzeci garnitur rywalizując ze słabszym wynikiem. Wysokie zwycięstwo Paulo Sousy nad San Marino przypomina mecz z Gibraltarem, gdzie również udało się rywalowi strzelić honorowego gola. Chociaż kilkanaście minut drugiej połowy sugerowało, że może zakończyć jak z Luksemburgiem, czyli niepotrzebną nerwówką. Dla wymienionych zawodników gol przeciwko Polsce to pewnie jedno z największych osiągnięć w karierze. Takie momenty dla zawodników ze słabych krajów piłkarsko są pewnie głównym motorem rywalizacji w eliminacjach do międzynarodowych pucharów.

Fot. Wikipedia