Znajome twarze w pierwszej rundzie LM

Znajome twarze w pierwszej rundzie LM

Jeszcze nie skończyły się mistrzostwa Europy, a już pierwsze kluby rozpoczynają mecze kwalifikacyjne do Ligi Mistrzów sezonu 2021/2022. Naszym reprezentantem w pierwszej rundzie będzie Legia Warszawa, która zmierzy się z trudnym rywalem – norweskim mistrzem FK Bodo Glimt. Przeglądając kadry poszczególnych drużyn, można znaleźć również sporo znajomych twarzy zarówno grających z powodzeniem w naszej ekstraklasie, jak i tych z przyzwoitym europejskim CV.

Łącznie wszystkich piłkarzy mających epizody w naszej Ekstraklasie jest 28 (wykluczając oczywiście piłkarzy z naszej stolicy). Najwięcej znajdziemy ich we Florze Tallin (Ken Kallaste, Konstantin Vassiljev, Henrik Ojaama i Sergiej Zenjov) oraz Zalgirisie Wilno (Pape Diaw, Milen Gamakov, Hugo Videmont oraz Josip Tadic). Większość zawodników nie było gwiazdami naszej ligi, a raczej stanowiło typowy dżemik, który całkowicie został wymieniony w okresie jednego lub dwóch sezonów. Wspominany Vassiljev miał swoje momenty w Piaście Gliwice, czy Jagiellonii i można nawet traktować „Cesarza Estonii” jako gwiazdę naszej ligi, ale ostatecznie wrócił do swojego kraju bez żadnego trofeum. Mistrzostwo Polski w swojej kieszeni mają za to Jose Kante (Kairat) grający w trzech polskich klubach, Sandro Kulenovic (wrócił do Dynama Zagrzeb), czy Stojan Vranjes (FK Borac), który grał w Lechii oraz Legii Warszawa. Jeden przyzwoity sezon w ekstraklasie również zanotował Antonio Colak (Malmo FF strzelający w nim dziesięć bramek w barwach gdańskiego klubu.

Wśród piłkarzy można znaleźć jeszcze grającego Sebino Plaku w KF Teuea. Albańczyk Ekstraklasy nie podbił, ale zapisał się w historii Śląska Wrocław kapitalną bramką dającą prowadzenie i ostatecznie awans w dwumeczu z Brugią. Tylko dwóm zawodnikom udała się sztuka gry w Lidze Mistrzów po odejściu z polskiej ekstraklasy. Dotyczy to piłkarzy Ferencvarosu Adnana Kovacevica, którzy odszedł do Węgier z Korony Kielce oraz Lashę Dvaliego, który grał zarówno w Śląsku Wrocław jak i Pogoni, aby ostatecznie dostać szansę w Budapeszcie. Warto też wymienić przyzwoity występ w Lidze Europy Sergeia Zenjova w Qabali z 2015/2016, który w eliminacjach strzelił trzy bramki i później rozegrał wszystkie mecze w grupie, gdzie jednak nie było już tak kolorowo w spotkaniach przeciwko Borussii, czy Krasnodarowi.

A jak ze znanymi nazwiskami? Nie jest tak bardzo ciekawie jak potrafiło być w poprzednich sezonach. Jose Kante oraz Góralski mają przyjemność grania z Vagnerem Love, doświadczonym Brazylijczykiem, który ostatecznie wielkiej kariery nie zrobił, ale na pewno był w czołówce najlepszych napastników ligi rosyjskiej, czy tureckiej. Nie zobaczymy raczej na boiskach w pierwszych meczach kwalifikacji Oil Toivonena powracającego do rodzinnego kraju po grze w Anglii oraz Francji. Napastnik leczy kontuzję kolana, która wyłączy go na dobre kilka miesięcy. Podobny przypadek to powrót Adama Bogdana do węgierskiego Ferencvaros, czy Vladimira Weissa do Slovana Bratysława. Znajdziemy też Roberta Maka w stolicy Węgier. Zagadką pozostaje gra Ogenyi Onaziego w Zalgirisie Wilno. Piłkarz ma 29 lat ponad 100 meczów rozegranych w Lazio Rzym i podobną liczbę w lidze tureckiej, a od lutego tego roku gra w lidze litewskiej. Nawet jeśli piłkarz miał wiele kontuzji w tym takich eliminujących go przez cały rok to wciąż jednak nie jest on tak zaawansowany wiekowo aby grać w słabej lidze. Z drugiej strony pokazuje to ambicje klubu z Wilna zatrudniającego takiego zawodnika.

Paradoksalnie Legia w tym towarzystwie aż tak nie odstaje, bo znajdziemy w ekipie Czesława Michniewicza kilku zawodników z doświadczeniem z Premier League, Bundesligi, czy Ligue 1. Można tylko ubolewać, że odszedł Paweł Wszołek grający kilka sezonów w lidze włoskiej oraz na zapleczu angielskiej ekstraklasy. Norwescy przeciwnicy nie mają piłkarzy z takimi doświadczeniami. Znajdziemy Joshue Smitsa będącego w kadrze NEC Nijmegen grającego wtedy w pierwszej lidze holenderskiej i w zasadzie tyle. Zdecydowana większość graczy nigdy nie wychyliła swojego piłkarskiego nosa poza granice Norwegii, czy szeroko rozumianej Skandynawii. Na papierze Legia wygląda lepiej, wyniki Norwegów w pucharach pokazują, że potrafią oni zaskoczyć nawet zdecydowanych faworytów, a przygody polskich drużyn w europejskich rozgrywkach sugerują, że nie będzie to łatwa przeprawa.

Fot. Steffen Prößdorf by Wikipedia