Wszystko się posypało. Legia na tarczy

Wszystko się posypało. Legia na tarczy

Wydawało się, że po dwóch zwycięstwach Legia Warszaw zapewniła sobie chociaż awans do Ligi Konferencji. Sześć punktów to czasami wynik wystarczający do walki o drugie miejsce, ale w tym wypadku Legia po porażce z Leicester City wylądowała na dnie i będzie trudno zmienić ten stan rzeczy, gdyż został tylko mecz ze Spartakiem.

Gdyby Legia grała poprawnie w lidze oraz przegrała wszystkie mecze wszystko wyglądałoby inaczej. Niestety Wojskowi rozbudzili oczekiwania i je szybko zgasili. Gdyby udało się w przeciągu kolejnych meczów uzbierać kilka punktów uznałoby to za przyzwoity wynik. Przeciwnicy w której się znaleźli Warszawiacy nie robiłaby wstydu nawet w Lidze Mistrzów więc każdy wynik lepszy niż porażka byłby widziany inaczej. Ostatecznie rywalizacja jest traktowana jako rozczarowanie. Zaprzepaszczenie przewagi, która przy lepiej układających się wynikach mogła wystarczyć. Ostatecznie rywalizacja była na tyle wyrównana, że wszystkie zespoły mają podobną liczbę punktów.

Legia Warszawa traktowała puchary jako usprawiedliwienie, ostatnią deskę ratunku obecnego sezonu. Trudno było oczekiwać, że uda się powtórzyć wynik z Leicester, które podejmowało dzisiaj swojego rywala u siebie. Lisy również sobie kiepsko radzą w lidze, a posada Rodgersa wisi na włosku. Przypadek byłego trenera Liverpoolu jest całkiem zbliżony do historii Czesława Michniewicza. Trener Anglików potrafił zbudować przyzwoitą ekipę, awansować do fazy grupowej, aby w następnym sezonie sobie kompletnie nie radzić. Rodgers jeszcze nie dawno snuł plany o zastąpieniu Pepa Guardioli w City, a również był wymieniany jako następca Solskjaera, choć w tym drugim przypadku im dalej w sezon tym jego kandydatura brzmiała mniej poważnie. Ostatecznie z trenera mającego zakusy do wskoczenia do czołówki szkoleniowców najprawdopodobniej zostanie z Lisów zwolniony i będzie musiał szukać sobie pracy w innym miejscu. Wiadomo, że wyląduje lepiej niż Celtic, ale też może nie być to zespół na miarę jego ambicji.

Podobnie było z Michniewiczem. Liga Europy była rezultatem powyżej oczekiwań władz Legii Warszawa, to ostatecznie wyniki w Ekstraklasie przesądziły. Po tych sukcesach ówczesny trener Wojskowych był wymieniany jako potencjalny następca selekcjonera reprezentacji Polski, a sam zainteresowany podkręcał temat rosyjskiej ligi. Ostatecznie trener jest bezrobotny i raczej nie będzie pchał się do pierwszej lepszej pracy, choć trudno oceniać jakie plany będzie chciał realizować.

O dzisiejszej grze Legii trudno cokolwiek powiedzieć. Za Michniewicza w pucharach dobrze radziła sobie obrona, a zespół potrafił zagrozić po kontrze. Piłkarze Legii zaliczyli solidny zjazd, a w defensywie brakuje absolutnie niczego. Daka potrafił oszukać trzech zawodników na raz po prostu przechodząc ich w polu karnym, Maddison miał tyle miejsca, że równie dobrze mógł jeszcze zawiązać buta i podrapać się po nosie, za nim huknął w bramkę. Legia nawet załapała kontakt, ale też w kuriozalnej sytuacji, gdy Emreli nie trafił karnego, a tylko przytomna reakcja Mladenovica pozwoliła wykorzystać dobitkę. Na 3:1 strzelił Ndidi który stał w piątce Miszty i nikt go nie pilnował. Nigeryjczykowi wystarczyło podskoczyć i umieścić piłkę w bramce. Bramkarz Legii nie daje zaufania, ale zostawienie rosłego piłkarza samego w takim miejscu to również katastrofa obrońców Legii.

Druga połowa została tylko i wyłącznie rozegrana. Legia uznała porażkę, Leicester nie było zainteresowanie wbijaniem bramek, a wpuszczenie rezerwowych pozwoliło oszczędzić siły na kolejne mecze w Premier League. W pewnym stopniu to samo zrobił Gołębiewski. Obecnie oba zespoły mają inne priorytety. Na początku sezonu wydawać się mogło, że jednak to Liga Europy będzie priorytetem dla podniesienia prestiżu zespołów, a w rozgrywkach krajowych dobry wynik będzie formalnością. Ostatecznie los zakpił z obu klubów, które zamiast rywalizować o puchary muszą zacząć oglądać się za siebie, choć Legia zaraz będzie oglądała tylko podłogę.

Fot. Wikipedia