W Premier League atmosfera gęstnieje

W Premier League atmosfera gęstnieje

Dzisiejsze zwycięstwo Evertonu nad faworyzowaną Chelsea pozwoliło wytrzymać tempo rywali. Wydawało się, że kwestia spadku rozstrzygnie się między ekipą Lamparda, a Burnley, to w po ostatnich meczach do rywalizacji o spadek wplątało się Leeds United. Trzy zespoły czeka sporo nerwów, choć niewątpliwie emocje nie będą tak wielkie jak w poprzednich sezonach.

Watford i Norwich zdecydowanie pożegnały się z Premier League, choć w przypadku pierwszych wydawało się, że terminarz oraz zmiana trenera będzie działała na ich korzyść i ostatecznie może się nie utrzymają, ale będą walczyć do samego końca. Niestety seria porażek pogrążyła marzenia, a pozostaje im tylko utrzymanie przedostatniej pozycji. Tymczasem w Leeds, Liverpoolu i Burnley trwają nerwowe dni. Każda porażka może decydować o życiu i śmierci, a każdy zdobyty punkt oraz bramka może okazać się kluczowa.

Ostatni raz tyle uznanych marek zaangażowanych w walkę o utrzymanie można było zobaczyć w sezonie 2008/2009 kiedy do ostatniej kolejki walczyło Newcastle, Middlesbrough, Hull i Sunderland. Wówczas ostatnie miejsce zajęło West Bromwich Albion, które parę kolejek wcześniej mogło liczyć na wygrzebanie się z tej beznadziejnej sytuacji, a prawie cały dół tabeli musiał uważać, aby zamiast spokojnego utrzymania i środka tabeli nie wpaść w walkę do samego końca. Co ciekawe w ostatniej kolejce żadna z ekip nie wygrała meczu. Newcastle przegrało po samobójczej bramce Damiena Duffa, a Alan Shearer legenda tego klubu zanotowała spadek do drugiej ligi. Middlesbrough podobnie uległo 2:1 West Hamowi, choć w pewnym momencie złapało remis.

W ostatnich latach co raz rzadziej obserwuje się zaciętą rywalizacje do samego końca tak jak we wspomnianym 2009 roku, czy 2005 kiedy sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, a warianty które decydowały o spadkach i awansach były tak absurdalne, że ekipa mogła przegrać i się utrzymać, ale również wygrać i znaleźć się pod wodą. Bardziej popularne stały się samotne ucieczki klubów z dołu tabeli. Tak było dwa lata temu z Aston Villą, czy kilka tak wcześniej z Leicester City. Szczególnie historia Lisów jest istotna, bo przecież niewiele później zostali mistrzami kraju. W pewnym sensie w tym roku taka ucieczka miała miejsce. Newcastle po przejęciu przez Eddie Howe oraz dzięki finansowaniu przez Saudyjczyków znalazło formę i bezpiecznie uciekło do środka tabeli.

Najprawdopodobniej pierwszy raz od bardzo dawna będziemy świadkami walki o utrzymanie do samego końca. Everton niestabilnie będzie punktował, co utrudni im przeskoczenie rywali, Burnley notuje serie meczów wygranych, choć z tyłu głowy pewnie pojawia się myśl, że każda seria się kiedyś kończy. Zagadką pozostaje w tym miejscu Leeds United. Włodarze klubu zareagowali znacznie wcześniej na regres formy i zmienili trenera, jednak impuls w postaci nowego szkoleniowca nie przyniósł skutku. Pawie mogą szybko wrócić do Championship i zakończyć swoją krótką historię w Premier League. Technicznie jest możliwe, że to tej trójki dołączą następne zespoły, ale trudno uwierzyć w tak fatalną serie na sam koniec rozgrywek.

Czasem można odnieść wrażenie, że Premier League jest za duża o właśnie dwa zespoły. Rzadko bowiem się zdarza (w ostatnich latach można znaleźć takie dwa sezony), aby wszyscy spadkowicze mieli stratę kilku punktów do miejsca dającego utrzymanie. Najczęściej jest jeden zespół trzymający kontakt z resztą tabeli, a dwie pozostałe ekipy okupują dół tabeli z olbrzymią stratą. Wątpliwe jednak, aby władze rozgrywek zdecydowały się na tak drastyczny ruch jak ograniczenie liczby klubów. Pewne próby były już w tym kierunku czynione, ale spotkały się z chłodnym przyjęciem. Z jednej strony może by to poprawiło jakość rywalizacji, a pewnie też zwiększyło by kwoty jakie z praw telewizyjnych otrzymują kluby, ale trudno spodziewać się, aby władze poszczególnych zespołów zdecydowały się na zwiększenie ryzyka spadku i marazmu Championship. Ostatecznie raczej trzeba się przyzwyczaić na nudnawe końcówki sezonów w dole tabeli.

Fot. Wikipedia