Transfery prawdę o klubie powiedzą

Transfery prawdę o klubie powiedzą

Strategia, wieloletnie plany, szeroki globalny skauting oraz skomplikowane analizy. Kluby piłkarskie miały od dawna wejść w XXI wiek z przytupem korzystając z technologii bardziej skomplikowanych niż nos trenera, albo widzimisię właściciela. Jednak problemy kadrowe i wizerunkowe szybko potrafią zweryfikować, że co niektóry klub jest nagi. W tym sezonie głównym przypadkiem jest Manchester United, choć znaleźć można parę innych przykładów.

Plotki transferowe to sól dziennikarstwa sportowego. Pozwalają na kręcenie się interesu przez cały rok, a zwłaszcza w okresie przerwy między rozgrywkami. Wpychanie, wypychanie zawodników może trwać ciągle, a żaden dziennikarz raczej nie będzie poddany ostracyzmowi jeśli jego przewidywania i poufne informacje trafią do kosza. Latające wieści o przenosinach piłkarzy to również broń agentów i samych zawodników mogących używać go do różnych celów od podbijania stawki, do ustawienia zasłony dymnej skrywającej prawdzie intencje. Jednak w tym roku Manchester United swoimi plotkami przeszedł samych siebie.

Chelsea od czasów przejęcia przez nowego właściciela nie zmieniła zbytnio wizerunku, a wręcz może bardziej przeszła w tryb grania w Football Managera. Paru uznanych zawodników odeszło z klubu, a w ich miejsce również pojawiły się całkiem rozpoznawalne nazwiska, których nawet Abramowicz decydował się zatrudniać bardzo rzadko. City, czy Liverpool również bardzo ostrożnie z pojedynczymi transferami, będącymi wzmocnieniami kluczowych pozycji, choć Jurgen Klopp przejawiał w komentarzach niezadowolenie ze stanu kadry i apelował o transfery solidnych zawodników. Czerwone Diabły natomiast potrafiły przejść od prób ściągnięcia Mario Arnautovicia przez rzekome złożenie oferty za Joao Felixa. Z jednej strony mamy więc dość kontrowersyjnego napastnika mającego przeszłość w Premier League, gdzie radził sobie różnie, a z drugiej młodego Portugalczyka, który wciąż jest zaliczany do przyszłych gwiazd futbolu, a kwota za niego wyłożona przez Atletico budziła wrażenie.

Wielkie kluby rzadko kiedy są słynne z udanych wielkich transferów. Olbrzymie pieniądze zwracały się różnie i często mniej oczywiste decyzje były bardziej opłacalne niż wydane dziesiątki milionów euro. Manchester United nie oszczędza raz za razem rzucając solidne kwoty, ale nie ma w tym żadnego sensu. Zmiany trenerów, zmiany koncepcji w którym raz buduje się zespół na piłkarzach mających okrzepnąć w świecie wielkiej piłki, a raz na Old Trafford trafiają gwiazdy futbolu mające tylko nie obniżyć poziomu grając w północnej Anglii. Czasem zamiast wzmacniania kluczowych pozycji decydowano się na ściąganie kolejnych zawodników tam gdzie wszystko wyglądało względnie poprawnie. Brak wygranej w Premier League, czy Lidze Mistrzów kładzie się cieniem na wszystkie transfery od czasów odejścia Fergusona, nawet jeśli zawodnicy mieli przyzwoite statystyki to z góry można uznać ich za niepowodzenie. Przez dziesięć lat wydane setki milionów, a najlepszy wynik to dwa razy drugie miejsce, co raczej było i tak traktowane jako porażka.

Z innych przyczyn też do tego grona zalicza się FC Barcelonę, ale jest to trochę zaskakujące bo klub z Katalonii nigdy nie słynął ze szczęścia do transferów. Zawodnicy mający problemy z grą, zwyczajnie słabi zdarzali się nie tylko za czasów Bartomeu, ale poprzednicy lekką ręką ściągali piłkarz zwyczajnie nie grających na poziomie oczekiwanym w Katalonii. Obecna ofensywa transferowa i jej problemy to w zasadzie nic nowego, a jeśli transfery dokonane w ostatnim czasie wypalą to Laporta bez względu na ostateczny wynik sportowy i tak przejdzie do historii.

W Polsce nie jest też kolorowo w tym względzie, choć Ekstraklasa to niestety zupełnie inny poziom, a kluby nie mają takiej swobody w zatrudnianiu zawodników, choć można znaleźć wiele podobieństw. Nie można być zdziwionym, że zawodnicy do polskich klubów są zatrudniani czasem raczej na nosa i potem wychodzi w praniu, czy się sprawdzi. Robienie tego w czołowych drużynach Europy jest bardziej zaskakujące. Do polskiej specyfiki dochodzi jeszcze kwestia czasu, gdyż klub zwyczajnie nie stać na niektórych zawodników, a ich żądania z czasem ulegają złagodzeniu, bo co raz więcej klubów domyka swoje kadry, a pozostanie na lodzie nie jest czymś pożądanym. Tak samo jak z europejskimi pucharami, gdzie czasem udaje się przekonać piłkarza do pozostania, aby pomógł z grą w Europie, ale czasem nie da się go przekonać. W Ekstraklasie też często przewija się moda na daną narodowość, kiedy jeden piłkarz wypali reszta próbuje ściągnąć krajana licząc na podobny sukces. Izraelczycy, Japończycy, Estończycy, Portugalczycy, czy wciąż trzymający się Hiszpanie mieli bądź maja swoje reprezentacje w wielu klubach, a paru z nich potrafiło zostawać gwiazdami ligi, choć czasem szli w odstawkę i zostawali typowymi jednosezonowcami.

Dlatego też dyskusje o końcu futbolu jakim znamy nie wydają się do końca wiarygodne. Często zamiast maszyn, analiz i modeli wystarczy pani właścicieli, czy trenera a zamiast transferów planowanych na kilka sezonów na przód możemy być świadkami karuzeli transferowych i decyzji personalnych, które spokojnie mogą plasować się na poziomie metody „wchodzenia na schody” opracowanej przez Franciszka Smudę.

Fot. Wikipedia