Tottenham, czyli początek końca dla trenerów

Tottenham, czyli początek końca dla trenerów

Po nieudanej krótkiej kadencji Espirito Santo na ławce Tottenhamu, próby uratowania zespołu podjął się Antonio Conte, który od czasu zdobycia mistrzostwa z Interem pozostawał bez pracy. Spurs jest konsekwentne i zazwyczaj przeciętnych trenerów (z potencjałem), zastępują gwiazdy trenerskiej ławki mający spore uznanie międzynarodowe. White Hart Lane to zdradliwa ziemia, gdyż wszyscy odchodzili z niej na tarczy, a angaż w klubie to w zasadzie początek końca kariery.

Antonio Conte to nie pierwszy szkoleniowiec reprezentacji, który podjął się prowadzenia klubu z północnego Londynu. Przed nim trenerami mającymi przeszłość w byciu selekcjonerem byli Glenn Hoddle, który jako półfinalista Euro 1996 zdecydował się kontynuować karierę tutaj, czy też Jaqcues Santini nie mający wielu sukcesów jako trener Francji. Wygrał Puchar Konfederacji, ale odpadł w ćwierćfinale EURO przegrywając z Grekami późniejszymi triumfatorami. Anglik spełniał też inny warunek, gdyż był wcześniej zawodnikiem klubu więc związki z Tottenhamem były o wiele bardziej głębsze. Żaden z panów nie zrobił wielkich wyników. Poza finałem Pucharu Ligi Angielskiej nie byli w stanie wprowadzić klub do górnej połówki w tabeli. Hoddle jeszcze potrenował Wolverhampton, aby podjąć się innych około piłkarskich zadań. Przez pewien moment przejawiał się w plotkach dotyczących przejęcia poszczególnych klubów, ale jego defensywny i brzydki styl gry odrzucał potencjalnych adoratorów. Francuz natomiast na krótko wrócił do Francji, ale po sezonie został zwolniony.

Martin Jol to jedyny trener, który może powiedzieć o Tottenhamie jako trampolinie do kariery. Choć bardziej należy tu myśleć o sprzęcie dla dzieci niż profesjonalnej batucie. Do klubu przychodził z RKC Waalwijk, które przyzwoicie prezentowało się w lidze holenderskiej, a Spurs było w trybie szukania trenera do oszlifowania po dwóch średnich kadencjach uznanych trenerów. Niewątpliwe kadencja Jola to początek ambitnego Tottenhamu. Oczywiście nic nie wygrał, ale zbudowana reputacja pozwoliła mu na objęcie HSV, czy Ajaxu, choć zadomowił się tam raptem na jeden sezon. Trochę dłużej popracował w Fulham. Ostatecznie 65-letni trener jest bez klubu, a ostatni angaż miał w egipskim Al-Ahly.

Jedynym trenerem, który może poszczycić się szansą podobną jaką dostał Pocchetinho od losu jest Terry Venables, choć złośliwy może jeszcze przypomnieć o Juande Ramosie. Hiszpan z powodzeniem prowadził Malagę oraz Seville, ale jego rządy w Anglii to kompletna katastrofa, choć zdobył dla zespołu ostatnie trofeum. Pozostawił klub na samym dnie, ale wciąż jego reputacja w La Liga pozwoliła mu na krótki angaż w roli pierwszego szkoleniowca w Realu Madryt, choć to było zaledwie pół roku. Później pozostało mu trenowanie zespołów w Rosji oraz na Ukrainie. Wspominany Venables to niewątpliwe twórca jednego z najsilniejszych Tottenhamów w historii, co pozwoliło mu zostać szkoleniowcem reprezentacji Anglii, choć miał również w dorobku dobre wyniki z QPR, czy przede wszystkim z Barceloną.

Pochettino to jak na razie ewenement jeśli chodzi o dalszą historię byłych trenerów Tottenhamu, gdyż objął najlepszy zespół ze wszystkich, choć rozpoczął przygodę od solidnej wtopy przegrywając mistrzostwo Francji. Zazwyczaj kariery trenerów po Spurs trwały krótko, a zespoły jakie brali były z coraz niższej półki. Trzeba się cofnąć do początku lat dziewięćdziesiątych, aby wypatrzyć takiego Venablesa, ale los trenerów rzucał ostatecznie na wschód Europy, albo inne egzotyczne miejsca jak Egipt, czy Chiny. Antonio Conte podejmuję się podwójnie trudnej gry, choć jego marka we Włoszech niewątpliwie ułatwi powrót w przyzwoite miejsce, jeśli i on polegnie jak wielu przed nim.

Fot. Wikipedia