Szczęsny wystrychnięty na Dudka

Szczęsny wystrychnięty na Dudka

Przez wiele lat najjaśniejszym symbolem reprezentacji Polski był bramkarz. Nie było wielkich zwycięstw, niespodzianek i honorowych porażek bez golkipera broniącego jak w transie bijącego wszelkie ówczesne rekordy. Kibice z zachwytem umieszczali Artura Boruca w czołówce najlepszych bramkarzy świata, oraz nadawało przydomki jak Woźniakowi po meczu z Francją. Obecnie jednak nie jest aż tak kolorowo i wiele krytyki padało w kierunku najpierw Fabiańskiego oraz Szczęsnego.

Wojciech Szczęsny niewątpliwie ma najlepszą karierę klubową ze wszystkich bramkarzy w naszej historii. Żaden nie był w stanie grać w dwóch najlepszych ligach świata, w tym grając w absolutnie dominującym Serie A Juventusie Turyn. Nawet za czasów Bońka Stara Dama nie była tak mocna względem reszty stawki. Bramkarz przychodził z AS Romy, aby początkowo dzielić liczbę meczów z Gianluigim Buffonem, a później zostać numerem jeden. Trudno spodziewać się, żeby kluby takie jak Arsenal, Roma i Juventus stawiały na kiepskiego bramkarza. A taka łatka została do niego przypięta.

Kariera Szczęsnego jest bardzo zbliżona do innego bramkarza mogącego równać się renomą klubów. Jerzy Dudek z marszu zdobył uznanie w Eredivisie w barwach Feyenoordu. Ówczesna liga holenderska była o kilka poziomów wyżej od obecnej, a czołowe kluby z tamtego kraju zaliczały się również do najpotężniejszych klubów w Europie rywalizujących o końcowy triumf w Lidze Mistrzów lub Pucharze UEFA. Jako najlepszy bramkarz ligi przeszedł do Liverpoolu, gdzie jego największym sukcesem był wybroniony finał Ligi Mistrzów w Stambule. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy nie budził zaufania ówczesnego trenera i musiał rywalizować o pierwsze miejsce w składzie. O ile Dudek ma jeden mecz, który uczynił go legendą tak trudno znaleźć takie spotkanie Szczęsnemu. Wybroniony mecz z Niemcami ma pewną wartość, ale nie były to finały najważniejszych turniejów.

Za czasów dominacji Dudka raczej znajdziemy ofiarnego Adama Matyska broniącego mecz z Norwegią, tak samo jak Szczęsnego musiał wyręczać w spotkaniu z Grekami – Przemysław Tytoń. W odróżnieniu od piłkarza Juventusu golkiper Livepoolu nie miał nigdy wyrównanego rywala. W tamtym czasie mogli go podgryzać solidni ligowcy jak Liberda, czy Majdan. Dopiero później na głębszą wodę wypłynął Artur Boruc, czy Wojciech Kowalewski.

O ile wcześniej błędy w klubach Szczęsnego zaliczano jako pech, tak w ostatnich dwóch sezonach trudniej znaleźć kogoś, kto broni bramkarza po błędach. Wszystkie bramki, w których mógł się zachować lepiej zaczęły wskakiwać na jego konto nawet jeśli zostawał wystawiany na ciężką próbę, a napastnik oddał strzał życia. Dzisiaj tak jak w meczu ze Spezią zawiodła cała ekipa Juventusu, a krytyka padła na Szczęsnego, że do końca nie kontrolował krótszego słupka. Dudek również mimo bycia solidnym bramkarzem popełniał wiele błędów. Najbardziej pamiętny to utrata bramki po jednym z nielicznych udanych występów Diego Forlana w barwach Manchesteru United. Podobnie jak utrata bramki z Łotwą za krótkiej kadencji Zbigniewa Bońka.

Obaj bramkarze nie zostali legendami reprezentacji. Żaden z nich nie wyprze z pamięci Artura Boruca grającego na wysokim poziomie na dwóch turniejach nawet jego błędy, jakie popełniał podczas kolejnych eliminacji. Ostatecznie jednak Szczęsny z Dudkiem mogą z góry patrzeć na resztę bramkarzy. Mistrzostwa swoich krajów, zdobyta Liga Mistrzów, rekordy czystych kont w topowych ligach to rezultaty, jakich nie osiągnął żaden bramkarz. Fabiański i Kuszczak typowani na lepszych zawodników od czołowych klubów się odbili i musieli szukać miejsca na świecie kilka poziomów niżej od Juventusu, Liverpoolu, czy Arsenalu. Pewnie żaden z nich nie chciałby zamienić swojej kariery klubowej na świetne występy w barwach biało-czerwonych, a nazywanie Szczęsnym „drugim Dudkiem” to raczej komplement niż obelga.

Fot. Wikipedia