Cezary Kulesza ostatecznie zdecydował się, że Czesław Michniewicz został kolejnym selekcjonerem reprezentacji Polski. Wybór kontrowersyjny na wielu płaszczyznach, które były poruszane na konferencji prasowej z nowym szkoleniowcem. Jedyna niekontrowersyjna zaleta trenera to jego dostępność, gdyż od kilku miesięcy pozostawał bez klubu i mógł bez problemu podpisać kontrakt. O ile wątpliwości, co do selekcjonera to jedno, to pozostało jeszcze wrażenie, że stanowisko pierwszego trenera to staż dla bezrobotnych, na który wysyła lokalny PUP.
Większość plotek kręciła się wokół trenerów mogących bezproblemowo nawiązać współpracę z PZPN od zaraz. Andriej Szewczenko nie mógł rozwiązać kontraktu z Genoą przez co jego kandydatura upadła i zostali tylko dwaj Polacy – Adam Nawałka i Czesław Michniewicz. Argumentacja, że musi być to akurat trener bez kontraktu jest sytuacją dziwną. Przy ostatnich angażach trenerów decydowano się na szkoleniowców mających pracę, oraz osiągających przyzwoite wyniki. Natomiast obaj panowie pozostawali bez pracy, a ich ostatni angaż w dużym klubie okazał się katastrofą. Jerzy Brzęczek, Waldemar Fornalik, czy Franciszek Smuda odchodzili bezpośrednio ze swoich klubów do reprezentacji. Nawet Adam Nawałka przed objęciem kadry po raz pierwszy, musiał negocjować swoje przejście z Górnika Zabrze. Najwidoczniej kilka-kilkanaście lat wcześniej prestiż pracy w reprezentacji był na tyle wysoki, że każdy czołowy trener chciał przejść do kadry, a PZPN był na tyle zdeterminowany, aby takiego szkoleniowca przejąć.
Podczas konferencji kokietowano Henryka Kasperczaka, któremu kontrakt z Wisła miał utrudnić przejście do reprezentacji, choć późniejsze wspomniane przypadki pokazały, że nie było to niemożliwe. Fakt, że Brzęczek oraz Fornalik trenowali średnie zespoły, a Smuda odszedł z Lecha i czekając na ofertę od Grzegorza Laty zdecydował się na krótki angaż w Zagłębiu Lubin to jednak nikt nie stanął im naprzeciw. Leo Beenhakker również został skaptowany po zakończonej umowie z Trynidadem i Tobago, a Listkiewicz w porozumieniu ze sponsorami mógł sfinansować jego angaż. Paweł Janas nie trenował żadnego zespołu, ale pracował w Amice Wronki więc nie pozostawał bez pracy, a jeszcze wcześniej Jerzy Engel odchodził w połowie sezonu mistrzowskiego z Polonią Warszawa. Zbigniew Boniek poza paroma nieudanymi przygodami we włoskim futbolu po paru latach podjął się wyzwania prowadzenia reprezentacji. Angaż byłego piłkarza Juventusu to raczej element rozgrywek w PZPN, a jej celem było miękkie pozbawienie Bońka stanowiska wiceprezesa federacji.
Historia polskiej reprezentacji pokazuje, że poprzednicy Kuleszy zatrudniali trenerów, którzy mieli zatrudnienie, albo przechodzili płynnie między drużynami. Cykl reprezentacyjny jest znacznie inny od tego klubowego. Trenerzy, którzy nie są wyrzucani z drużyny, raczej odchodzą w czerwcu po zakończeniu kontraktu. W przypadku kadry najczęściej są to dwa terminy. Pierwszy to późne lato, kiedy trener po turnieju międzynarodowym decyduje się na rozstanie się z reprezentacją. Drugi to późna jesień, gdy kończą się eliminacje i szkoleniowiec odchodzi ze względu na kiepskie wyniki. Te kilka miesięcy powoduje, że reprezentacja nie ma dobrej pozycji negocjacyjnej, bo albo musi liczyć na bezrobotnych jak Michniewicz, albo wchodzić w dyskusje z włodarzami klubów. O ile to drugie działało kiedyś bardzo dobrze, tak obecnie chyba zaczyna się robić problemem.
Fot. Wikipedia