Stary trener i może? Szkoleniowcy w NBA

Stary trener i może? Szkoleniowcy w NBA

Przed nami kolejny sezon NBA. Wiele zespołów przeszło przebudowę, inne uzupełniły swoje składy weteranami. Duża dyskusja przetoczyła się na temat średniej wieku dwóch ekip z obu wybrzeży USA. Los Angeles Lakers, oraz Brooklyn Nets zdecydowały się na zebranie całkiem sporej liczby utalentowanych zawodników mających „doświadczenie”, albo jak kto woli starych. Zespoły tego typu pojawiały się już wcześniej i osiągały różne sukcesy od kompletnej katastrofy jak Lakers z 2012 roku, po dojście do finałów jak Spurs, czy wręcz wygranie pierścienia jak Miami Heat. Pytanie jak jest z wiekiem trenerów, czy doświadczony trener to pewne miejsce w playoffach, czy jednak zespoły z weteranem na ławce nie do końca są w stanie rywalizować.

Dla celów artykułu przeanalizowano ostatnie trzydzieści sezonów. Najwięcej meczów, oraz największa liczba trenerów miała 51 lat, kiedy obejmowała zespół w NBA. Ostatecznie jednak średnia nie jest imponująca bo szkoleniowcy rozpoczynający swoją szóstą dekadę wygrali zaledwie 49% wszystkich spotkań. Pod względem procentu zwycięstw trudno znaleźć jednoznacznie najlepszy wiek dla trenera, ale 67-letni trenerzy, którzy łącznie trenowali przez 585 spotkań potrafili wygrać 344 spotkania co daje procent bliski 60% spotkań. Zresztą na ten sukces złożyło się zaledwie ośmiu trenerów. Znajdziemy w tej kategorii Grega Popovicha, Jerry Sloana, czy Mike D’Antoniego, ale też Dona Nelsona, który w sezonie 2007-2008 notował przyzwoite wyniki z Golden State Warriors. Wynik 48-34 nie dał wtedy Warriors awansu do playoffów, ale wciąż był to jeden z lepszych sezonów sprzed epoki Stepha Curryego. Na drugim miejscu troszkę większa liczba trenerów mających 56 lat. Poprowadzili łącznie 2175 spotkań wygrywając 56% wszystkich meczów.

W tej grupie znajdziemy również dwóch mistrzów – Phila Jacksona z Los Angeles Lakers oraz ponownie Grega Popovicha ze swoim kolejnym triumfem z San Antonio Spurs. Tyle samo zwycięstw bo 59 osiągnął w tym wieku Rick Adelman trenujący wówczas najmocniejsze Sacramento Kings w ostatnich dekadach. Ponownie z przyzwoitym wynikiem znajdziemy D’Antoniego tym razem prowadzącego Phoenix Suns z Nashem na czele. Jak widać wielcy trenerzy dłużej opierają się upływającemu czasowi będąc na czele przez kolejne lata liderując swoim rocznikom w liczbie zwycięstw oraz osiąganych sukcesów.

Oczywiście o wiele mniej trenerów osiągnęło playoffy i mogło pokazać swój talent w wygrywaniu wyrównanych rywalizacji, gdzie pojedyncze mecze przesądzały o losach całej organizacji. O ile wydawałoby się, że doświadczenie będzie bardziej w cenie jeśli chodzi o rywalizację w końcowej fazie sezonu to jednak najwięcej meczów zaliczyli trenerzy mający 49 lat, choć zaledwie o dwa spotkania więcej niż 51-latkowie. Nie dziwi jednak taka skromna przewaga, bo znajdziemy tam spore niespodzianki. Oczywiście jest tam Kerr i jego GSW, ale też nieoczekiwani finaliści ostatnich dwóch finałów, czyli Spoelstra i jego Heat, oraz Williams trenujący zeszłoroczne Suns. Tyle samo lat miał Steve van Gundy, który również zameldował się z Orlando Magic w finale sezonu 2008-2009 majacych wówczas w składzie takie talenty jak Dwight Howard, czy Hedo Turkoglu.

Opis: Liczba trenerów w okresie (1990-2020) oraz ich wiek. Źródło: basketballreference.com oraz Wikipedia

Najlepsi procentowo są jednak 64-latkowie, którzy wygrali ponad 60% spotkań z 95 meczów. Oczywiście znalazł się tam Popovich, oraz Jackson, ale także swoje parę groszy dorzucił Sloan z Utah, oraz Brown i jego Detroit w 2005 roku. Choć to jest akurat spory wyjątek, bo sąsiednie roczniki nie osiągały tak spektakularnych sukcesów, często nie wygrywając połowy spotkań. Ciekawostką jest to, że na podium znajdziemy 38 latków, którzy osiągnęli 56% zwycięstw oraz jedno mistrzostwo. Trzeba jednak zaznaczyć, że znajdziemy tam Mike Browna oraz Tyrone Lue mających szczęście być trenerami LeBrona Jamesa i jego pierwszej oraz drugiej dynastii w Cleveland. Tyle samo lat co wspominani trenerzy miał w 1999-2000 brat wspominanego już trenera, czyli Jeff van Gundy prowadzący wówczas Knicks.

Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że starsi panowie dają radę zarówno w sezonie jak i kiedy awansują dalej. Z drugiej strony jednak nieliczni trenerzy dostają szansę na prowadzenie ekip w sędziwym wieku. Po 56 roku życia widoczny jest gwałtowny spadek zarówno w liczbie prowadzonych meczów jak i liczbie zatrudnionych trenerów i podobny upadek jest widoczny po przekroczeniu sześćdziesiątki. Już sam fakt, że 66 latków zatrudnionych było zaledwie ośmiu podczas, gdy trzydzieści lat młodszych szkoleniowców można doszukać się 11 choć jednak młodsi koledzy osiągali nieznacznie lepsze wyniki od swoich mentorów. Weterani trenerskich ławek to zdecydowani tytani koszykówki, absolutne legendy mające w dorobku kilkanaście mistrzostw i rekordy zarówno ligi oraz poszczególnych organizacji. Tak więc stary trener potrafi zrobić robotę, tylko musi być fachowcem.