Stary ale jary. Tytoń w Ajaxie

Stary ale jary. Tytoń w Ajaxie

Po zakończeniu sezonu w MLS, Przemysław Tytoń nie musiał szukać długo zatrudnienia. Jego usługami był zainteresowany Ajax Amsterdam, który potrzebował zapasowego bramkarza ze względu na plagę kontuzji. Doświadczony bramkarz zatrudniany do uzupełnienia składu nie jest niczym nowym, a czasem potrafi pełnić rolę znacznie większą niż by wydawało się na pierwszy rzut oka.

Niewątpliwie Tytoń zapowiadał się na znacznie lepszego bramkarza niż pokazuje jego kariera. Jednak odkąd odniósł poważną kontuzję w barwach PSV nie był wstanie wskoczyć na oczekiwany poziom. Długa przerwa wymusiła na jego zespole szukania zastępcy, a gdy Polak przeszedł rehabilitacje nie dawał zbyt wiele. Od tego czasu zaczęła się jego średnia udana tułaczka po klubach, zakończona w Cincinnati. Były bramkarz Rody Kerkade nie podbił amerykańskiej piłki i pozostawał bez kontraktu. Jednak wciąż pamięta się w Holandii o jego poziomie. Nie dziwi więc, że Ajax zdecydował się właśnie na niego. Był dostępny, zna rozgrywki i pewnie bez problemowo wejdzie w trening. Trudno określić, czy współpraca będzie dłuższa niż do końca sezonu, ale jeśli odejdzie Onana, a pozostali równie sędziwi bramkarze rezerwowi zdecydują się na zakończenie kariery to Tytoń może zając sobie miejsce numer 2-3 tuż za nowym liderem.

Zakończenie kariery bramkarskiej w bardzo dobrym klubie to często pokusa i jedna z nie wielu okazji, aby się załapać. Rotacja na tej pozycji jest niezmiernie rzadka i najlepsze kluby po znalezieniu swojego idealnego golkipera są gotowe trzymać go tak długo jak to możliwe. Szansa wskoczenia na pozycje numer dwa i liczenie na występy w części meczów, oraz zdobywanie trofeów jest rozważana przez bramkarzy. Tytoń ostatecznie może skończyć jak Jerzy Dudek, który zamiast rozmieniać swój talent na drobne w europejskich średniakach, zakończył karierę po kilku spotkaniach w barwach Realu Madryt, a w swoim ostatnim spotkaniu został pożegnany przez szpaler napakowany gwiazdami futbolu.

W zaciąganiu takich zawodników na ławkę prym wiedzie Chelsea. Czasem wręcz mało kto ma świadomość jacy bramkarze przewinęli się przez szatnie The Blues pilnując, aby w przypadku kontuzji Cecha, czy Courtoisa ta pozycja była silnie obsadzona. Magnus Hedman, Mark Schwarzer, czy Robert Green na stare lata zdecydowali się na angaż w klubie z Londynu. Nie zagrali wielu spotkań, bo często bywali nawet trzecimi-czwartymi bramkarzami, ale niewątpliwe ich doświadczenie było ważne dla rywalizacji na treningach.

Oczywiście nie każdy bramkarz idący do topowego klubu na stare lata decyduję się na emeryturę. Wielu liczyło na grę chociażby w pucharach i po braku spełnienia warunków decydowało się na odejście, aby móc grać. Na myśl przychodzą głównie dwa przykłady z Hiszpanii, gdzie jednak kariery poszły w dwie różne strony. Pepe Reina po odejściu z Liverpoolu udał się do Bayernu Monachium, ale rozegrane kilka spotkań nie było dla niego satysfakcjonujące więc zdecydował się na powrót do Napoli, gdzie był przez parę ładnych lat pierwszym bramkarzem. Potem zaliczył podobny brak występów w Milanie i obecnie znowu jest istotnym elementem układanki w barwach Lazio. Drugim bramkarzem jest Victor Valdes, który po wielu latach odszedł z Barcelony, ale nie odnalazł się w Manchesterze United i zakończył karierę jako podstawowy golkiper Middlesbrough. Nie był to pewnie koniec kariery jaki sobie wymarzył, ale zawsze zawiesił rękawice na kołku jako pierwszy bramkarz nie zaś zakurzona figurka zajmująca miejsce na trybunach w czasie meczów. Dla Przemysława Tytonia gra w Ajaxie nie musi oznaczać końca kariery, a raczej impuls w jej kontynuowaniu.

Fot. Wikipedia