Siódmy mecz – przełom, czy upadek

Siódmy mecz – przełom, czy upadek

Ostatni decydujący mecz o awansie do następnej rundy playoffów jest zazwyczaj owiany wieloma legendami. Każdy ruch, gest, albo rzut może przejść do historii nie tylko zespołu, ale całego NBA. Porażki w takich meczach determinują ocenę danego projektu w kolejnych latach, a po takim odwróceniu rywalizacji zawodnicy pokazują swoje najlepsze strony.

Czasami doprowadzenie do wyrównania 3:3 w rywalizacji jest ostatnim desperackim gestem w wykonaniu zespołu. Krzyczący w 2008 roku Zaza Pachulia po meczu doprowadzającym do remisu między Hawks i Celtics nie wiedział, że ostatni mecz o wszystko nie będzie nawet wyrównaną rywalizacją. Boston wygrał ten mecz 99:65, a ekipa Doca Riversa zakończyła turniej posezonowym zwycięstwem w finale nad Los Angeles Lakers. Na szczęście kilka lat wcześniej Rockets przegrało swój mecz z Dallas 40 punktami więc ekipa ze stanu Georgia nie jest najgorsza. Okrzyki Gruzina jednak przeszły do historii, a przed każdym siódmym meczem filmik z jego przemową jest często przywoływany w mediach społecznościowych.

Paradoksalnie jednak odwrócenie losów rywalizacji ze stanu 2-3 na 4-3 nie jest takie rzadkie. Analizując wszystkie playoffy od 2005 roku takich wydarzeń było 25. Łącznie siódmych spotkań było 54 więc w zasadzie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy prowadząca ekipa wytrzymuje presję i pokonuje zespół doprowadzający do wyrównania, czy jednak porażka tak w kluczowym momencie niszczy pewność siebie zespołu. Wspomniano już dwie sytuacje, gdzie Hawks i Rockets zostało brutalnie zweryfikowane. W przypadku Houston był to istny rollercoaster, gdyż najpierw wyszli na prowadzenie 2-0, aby przegrać trzy mecze z rzędu i ostatecznie doprowadzić do remisu. Pikanterii do tej rywalizacji dodaje fakt, że istnieją podejrzenia o ustawieniu jej przez sędziów, którzy zostali później skazani za podobne czyny.

Tylko pięć spotkań zakończyło się różnicą, która by mogła zostać zniwelowana przez jeden celny rzut. Jednym z najbardziej pamiętnych meczów to oczywiście rywalizacja z 2019 roku między 76ers, a Raptors kiedy rzut Kawhi Leonarda przypieczętował wygraną, a Toronto ostatecznie sięgnęło po pierwsze mistrzostwo. Tegoroczna rywalizacja między dwoma zespołami była skromnym rewanżem Embiida i spółki nad rywalami pozbawionymi jednak takiego gwiazdorskiego zaplecza. Jednak krótki powrót do rywalizacji obudził w fanach marzenia o wyrównaniu rywalizacji i powtórki z rozrywki. Ostatecznie jednak do tego nie doszło, ale jednak pamięć o tym siódmym meczu wciąż była mocna i wspominana. Średnia punktów różnicy w siódmych meczach wynosi około 12 punktów, co raczej nie świadczy o bardzo wyrównanej rywalizacji. Przewaga kilku posiadań, dodatkowo powiększane przez celową grę na faul raczej symbolizuje solidną wygraną jednej ekipy nad drugą.

Gra częsta siódmych meczów nie przekłada się jednak nad ogólnie dobry wynik końcowy. Boston Celtics od 2005 roku zagrał 12 razy siódmy mecz, a tylko raz sięgnął po mistrzostwo NBA. Cztery mecze mniej zagrało Los Angeles Clippers, które osiągnęło jeszcze gorsze rezultaty przegrywając pięć z ośmiu decydujących rywalizacji. Pięć z siedmiu meczów za to wygrało Miami Heat. Nie ma jednak jednej konkretnej organizacji, która zdecydowanie pewnie czuje się w tak gorącym momencie sezonu. Z perspektywy mistrzów jednak lepiej unikać takich rywalizacji, choć wiele najlepszych ekip miało w swojej kampanii taką decydującą rywalizacje, która zapisała się złotymi zgłoskami w historii organizacji często na podobnym poziomie co zwycięski finał.

Fot. Wikipedia