Różnorodność bramkarzy – kiedyś i dziś

Różnorodność bramkarzy – kiedyś i dziś

Czołowe zespoły chętniej sięgały po rodzimych golkiperów. Praktycznie trudno było znaleźć klub, gdzie między słupkami stał ktoś innej narodowości, a jeśli już to była to kwestia tymczasowa grająca maksymalnie parę sezonów. Obecnie sytuacja jest odwrotna. Nie ma już tak, że czołowe reprezentacje miały ból głowy decydując między golkiperami broniącymi w czołówce.

Widoczne to jest chociażby w przypadku reprezentacji Włoch. Przez te kilkanaście lat pierwszym bramkarzem spoza Italii był Dida w AC Milanie, aczkolwiek musiał mocno rywalizować z Christianem Abbiatim, który ostatecznie pozostał w klubie dłużej niż Brazylijczyk. W pozostałych przypadkach jest to bardziej oczywiste. W Juventusie był to Gianluigi Buffon, ale przed nim grał Angelo Peruzzi, który po krótkim epizodzie w Interze grał głównie w Lazio. W Interze natomiast pierwsze skrzypce przez lata grał Francesco Toldo, który nie pełnił istotnej roli w reprezentacji Włoch, ale był podstawowym bramkarzem w swoim klubie. Oczywiście w klubach pojawiały się takie nazwiska jak van der Sar oraz Frey, ale nie zadomowili się na długo.

Obecnie wygląda to zupełnie inaczej. W Juventusie od paru lat Wojciech Szczęsny jest pierwszym wyborem, w Milanie po odejściu Donnarummy swoją rolę świetnie wykonuje Mike Maignan z Francji, a w Interze dochodzi do zmiany warty. Handanovica ma zastąpić Onana. Roberto Mancini powołał na ostatnie zgrupowania bramkarzy z Napoli, PSG oraz Tottenhamu oraz Cagilari. Ekipa z południa Włoch to zespół od lat próbujący się dostać do czołówki Serie A i czasem z powodzeniem potrafili znaleźć się na podium ligi, ale obecnie nie mają już tyle możliwości jak kiedys. Zresztą to za czasów gry Pepe Reiny udawało się osiagnąć wicemistrzostwa Włoch.

Włosi to jedna sprawa, ale jak to wygląda w innych przypadkach. W Hiszpanii nie ma już rywalizacji Iker Casillas-Santiago Canizares, czy Iker-Victor Valdes i debaty, który bramkarz jest lepszy. W Realu Madryt jest Belg, w Barcelonie Niemiec i trudno oczekiwać, aby znowu jakiś Hiszpan zadomowił się tam na bramce. Luis Enrique nie ma zbyt dużego pola do popisu, a szanse dostają golkiperzy grający w średniakach ligi angielskiej, czy hiszpańskiej. Powołanie dostał kiedyś Arnau Tenas z rezerw Barcelony, ale przed nim daleko droga zarówno do pierwszego składu reprezentacji oraz swojej ekipy z Katalonii. W Niemczech jedynie Bayern kontynuuje tradycje niemieckiego bramkarza. Manuel Neuer to bramkarz, który bez problemu dźwignął presje następcy Oliviera Kahna. W pozostałej czołówce znajdziemy Szwajcara, Fina, oraz Węgra. Żadnego Weidenfellera, czy Hansa-Jorga Butta.

W zasadzie jedynie liga angielska od zawsze stroniła od rodzimych golkiperów. Z jakiejś przyczyny golkiperzy z Wysp Brytyjskich nie robią większych karier i nie prezentują wielkich umiejętności, mimo że wciąż pojawiają się próby wypromowania jednego, albo drugiego. Czołówka Premier League od zawsze stawia na gwiazdy z kontynentu. Tylko Arsenal wchodził w XXI wiek grając Davidem Seamanem, ale Anglik odszedł w 2003 roku, a od tego czasu ekipa z północnego Londynu stawiała na Niemców, czy Hiszpanów. Chelsea, Manchester United, czy Liverpool stawiali na obcokrajowców, którzy zostawali legendami klubów i przeszli do historii nie tylko angielskiego futbolu. Holendrzy, Francuzi, czy Brazylijczycy, ale też Duńczycy, Polacy, oraz Czesi mogli oglądać swoich krajan ubierających bramkarskie bluzy czołowych ekip.

Klasa bramkarzy się nie zmieniła, bo każda z tych ekip ma niewątpliwie mocnego piłkarza na tej pozycji. Znajdziemy tam zawodników z całego świata, czasem z krajów nie będących czołówką na swoich kontynentach. Nie ma też jednoznacznej odpowiedzi dlaczego tak jest. Globalizacja sportu, umiędzynarodowienie składów ułatwia wyławianie talentów. Język futbolu jest uniwersalny, ale pewnie częściej język angielski jest używany przy komunikacji między obrońcami i bramkarzem więc znajomość rodzimego języka nie jest taka istotna. Spory wpływ ma na selekcje bramkarz, kiedyś selekcjonerzy czołowych reprezentacji w Europie mieli solidny ból głowy, a dziennikarze mogli spierać się między sobą. Obecnie wygląda to raczej na wybieranie pośród średniaków z wiarą, że nie popełnią oni baboli.

Fot. Wikipedia