Raków remisowo, Śląsk dalej wygrywa

Raków remisowo, Śląsk dalej wygrywa

Spotkania w Lidze Konferencji zakończyły się korzystnymi rezultatami dla Śląska Wrocław oraz Rakowa Częśtochowa. Na tym etapie pojawiły się ekipy na jeszcze wyższym poziomie niż w poprzednich rundach, zweryfikowane pozytywnie w europejskich pucharach. Okazało się jednak, że zarówno Śląsk oraz Raków są zainteresowanie dalszą grą na tym turnieju, a ich rywale za dużo im w tym nie przeszkadzali.

W tym roku w pucharach było wiele niespodzianek, paradoksalnie żadna jak na razie nie dotyczyła polskich drużyn. Porażka Viktorii Pilzno 2:4 z walijskim TNS to najbardziej jaskrawy przypadek. Wiele drużyn będących bezpośrednimi rywalami w rankingu pogubiło punkty. W polskim przypadku wszystkie ekipy na razie dorzucają punktów wygrywając i remisując. Śląsk Wrocław w meczu z Hapoelem nie byli jednoznacznym faworytem, ale historia pokazywała, że dwumecze z klubami z Izraela są w dużej mierze rozgrywane na korzyść polskich ekip. Mimo, że wcale nie są to pierwsze lepsze drużyny.

Mecz Wrocławian zaczął się od przerwy na początku meczu bo najpierw kibice rzucili serpentynami i zdecydowano się na zatrzymanie spotkania w celu ich zebrania, a później race zadymiły stadion. Powrót piłkarzy nastąpił po kilkunastu minutach. Śląsk przyjął, że najlepszą taktyką na dzisiejszy mecz będzie strzelanie z dystansu. Hapoel pozostawiał sporo miejsca przed polem karnym więc raz za razem próbowali piłkarze Śląska i w końcu bramkę strzelił Exposito. Sędzia doliczył kilkanaście minut do pierwszej połowy i w tym momencie trochę zabrakło koncentracji i dominacje przejęli Izraelczycy strzelający na remis. To co można zauważyć pozytywnego w ekipie Jacka Magiery to szybka próba zdobycia bramki, udało się to po rzucie karnym, kiedy Pich po ładnej akcji indywidualnej dał się sfaulować. Druga połowa nie obfitowała w wiele akcji, a mecz wyglądał bardzo podobnie jak w pierwszej części łącznie z przewagą Hapoelu pod koniec spotkania. Ostatecznie Śląsk ponownie zwycięski i jedzie z przewagą na rewanż do Izraela.

Rubin Kazań to drużyna, która pewnie w rankingu tegorocznych przeciwników polskich drużyn znalazłby się tuż za Dinamem Zagrzeb. Nie jest to już drużyna wygrywająca mistrzostwa Rosji i rywalizująca z powodzeniem w meczach przeciwko Barcelonie, ale wciąż to czołówka ligi, którą niektórzy umieszczają na 5-6 miejscu w Europie tuż za najlepszymi ligami. Trenerem zespołu z Kazania jest były selekcjoner Rosji Leonid Slutsky więc pod tym względem to przyzwoity poziom. Padający deszcz utrudniał grę zawodników obu drużyn, a Rubin poza jedną akcją, w której powinien strzelić bramkę raczej będzie kojarzony ze spływającymi literkami z koszulek. Raków zagrał na swoim poziomie grając cierpliwy futbol. Trochę sytuacji mieli Rosjanie, a podopieczni Papszuna również dochodzili do pola karnego, ale brakowało wiele do wykończenia akcji. Bardziej przypominało to grę Pogoni Szczecin w pierwszym meczu z Osijekem, gdzie w obronie było poprawnie, ale z przodu nic nie wychodziło.

Remis z czwartą drużyną ligi rosyjskiej budzi uznanie, ale nie było widać tego potencjału zarówno w kulturze gry oraz indywidualnościach tak jak chociażby w meczu Legii z Dinamo, gdzie dało się zauważyć bardzo dobry zawodników w barwach rywala. Pamiętny dwumecz Warszawiaków ze Spartakiem Moskwa to też była rywalizacja z czwartą ekipą ligi rosyjskiej i jednak był to mecz z dużą dramaturgią rozstrzygnięty w doliczonym czasie przez Janusza Gola. Widać było, że Spartak to drużyna na średnim europejskim poziomie, a ekipa Jana Urbana musiała awans wyrwać. Trudno ocenić jak Rubin będzie grał u siebie, chociaż przy takich brakach w ataku jakie pokazał Raków, przy stracie bramki może skończyć się jak mecz Pogoni. Różnica jednak jest taka, że Raków gra z czołówką rosyjską, a Pogoń odpadła z Osijekem męczącym się z Litwinami, oraz przegrywający 4:1 z CSKA Sofia. Na razie cieszy zbieranie punktów do rankingów i wciąż jest szansa na przygodę z pucharami trwającą do jesieni.

Fot. Rafael Mukhametdinov by Wikipedia