Raków bez straty bramki, Legia za to strzelająca

Raków bez straty bramki, Legia za to strzelająca

Tegoroczna rywalizacja w europejskich pucharach może być uznana za pozytywną. Legia Warszawa po remisie ze Slavią wciąż jest w grze o Ligę Europy, a Raków Częstochowa wygrał z Gandawą u siebie mając trochę lepszą sytuację przed rewanżem. Ekipa Marka Papszuna w ciągu pięciu spotkań nie straciła bramki co jest sporym wydarzeniem w przygodach pucharowych. Wielu zarzucało Michniewiczowi asekurancki styl gry, a on w kolejnym spotkaniu udowodnił, że jego drużyny potrafią również strzelać bramki.

Przynajmniej jeśli będziemy analizować wyczyny klubów poza Legią Warszawa oraz Lechem Poznań. Obie ekipy miały w swojej niedawnej historii przyzwoite występy w pucharach, gdy nie traciły bramek w 6-7 spotkaniach. Wynikało to głównie z możliwości gry w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie oba zespoły mogły powalczyć. Zespół Papuszna więc wchodzi do elitarnej czołówki drużyn, które zagrali dwie rundy bez straty bramki oraz zaczynają trzecią z przytupem. Cztery czyste konta też się zdarzały, a ostatni dawnemu etatowemu uczestnikowi pucharów Wiśle Kraków w sezonie 2011-2012. Był to pamiętny sezon za rządów Roberta Maaskanta, gdy zabrakło kilkunastu minut do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wtedy Wisła wygrała ze Skonto Ryga, oraz pierwszy mecz z APOEL, czwarte zwycięstwo bez bramki przeciwnika zaliczono w meczu grupowym Ligi Europy z Fulham. Zresztą w tamtym sezonie Wisła awansowała z grupy.

Również ostatnie podrygi Dyskobolii w pucharach to też seria czterech meczów bez straty bramki. W sezonie 2007/2008 Jacek Zieliński wygrał z ekipami z Azerbejdżanu i Kazachstanu, ulegając jednak Crvenie Zvezdzie dwukrotnie 0:1. Jeszcze można takie sukcesy znaleźć w latach dziewięćdziesiątych za czasów gry w pucharach Wisły Smudy ora Ruchu Chorzów. Generalnie jednak żadna z tych serii nie ma podejścia do Rakowa, bo Częstochowianie wyprzedzili ich nie tylko w ilości, ale jakości. Rosjanie oraz Belgowie byli zdecydowanie lepszymi rywalami niż ekipy z Kakuazu, czy krajów nadbałtyckich. Raków miał szczęście, bo rywal trafiał w słupek, ale większość akcji rywala była wynikiem błędów indywidualnych polskich piłkarzy niż kreowaniu akcji. Końcówka spotkania wymknęła się spod kontroli Gentu, gdyż pojawiło się wiele fauli i żółtych kartek. Raków wygrał zasłużenie.

Legia Warszawa również zaskoczyła remisując ze Slavią Praga. Dużo szczęścia mieli Legioniści, ale też bramkarz rywali nie spisywał się na wysokim poziomie i tylko kask miał wspólny z Peterem Cechem. Zespół Michniewicza oddał w głupi sposób prowadzenie w doliczonym czasie gry w pierwszej połowie i nie był w stanie przechylić szali na swoją stronę. O ile Raków wywiózł zwycięstwo, tak należy docenić wynik Legii na trudnym terenie, choć pozostał pewien niedosyt, bo mecz był nawet w zasięgu ręki. Remisowy wynik 2:2 jest całkiem wysoki, ale w ostatnich latach zdarzały się nawet większe remisy. Pamiętny remis Jagielloni 4:4 z Rio Ave, czy 3:3 Śląśka Wrocław z Club Brugge i popisem Waldemara Soboty. Sięgając dalej to wielkie rywalizacje Lecha z Juventusem, czy emocjonujące „zwycięstwo” ze Spartakiem Moskwa, gdy Janusz Gol strzelił bramkę na 2:2.

Historia legendarnych remisów w Polsce jest długa i raczej wynik Legii nie przejdzie do historii, ale przy potencjalnym awansie będzie miło wspominany przez kibiców jako początek poważnej przygody z europejskimi pucharami. Raków natomiast wykuwa swoją historię srebrnymi zgłoskami. Nie było potrzeby adaptacji, płacenia frycowego i innych tłumaczeń przy kolejnych porażkach w pucharach. Raków grał swoje w każdym spotkaniu bez względu czy byli to Łotysze albo Rosjanie. Historia może zamienić się na złoto, gdy uda się dotrzeć do fazy grupowej.

Fot. Wikipedia