Pucharowi Dawidowie – zamiast korony wracają na pastwiska

Pucharowi Dawidowie – zamiast korony wracają na pastwiska

Zwycięstwo Świtu Nowy Dwór nad ekstraklasową Lechią Gdańsk w Pucharze Polski to jeden z wielu meczów wygranych przez słabszą ekipę. Praktycznie co sezon w każdym krajowym pucharze przytrafi się Dawid mierzący celnie z procy w kolejnych Goliatów. Ostatecznie jednak historia pasterza Dawida skończyła się zostaniem królem Izraela, a jego piłkarscy odpowiednich wracają jednak na swoje pastwiska, choć czasami to też początek ciekawej przygody.

Najsłynniejszy przypadek w ostatnich latach to półfinał Błękitnych Stargard, którzy wygrali pierwszy mecz z Lechem Poznań, aby po dogrywce przegrać 1:5 i ostatecznie przyjechać na Stadion Narodowy w roli gości honorowych. Klub spod Szczecina miał w swojej historii momenty gry w II lidze (obecnie I liga), ale problemy finansowe, a także konkurencja ze strony koszykarskiej Spójni utrudniały rozwój sekcji sportowej w mieście. Zespół w sezonie 2014/2015 grał dopiero drugi sezon pod rząd w II lidze (trzeci poziom rozgrywkowy) zajmując szóste miejsce. Wydawać by się mogło, że zespół stawiający się Cracovii, czy Lechowi Poznań będzie klubem, który awansuje o poziom wyżej, albo chociaż zostanie rozkupiony przez inne bardziej bogate zespoły. Przez kilka sezonów udało się zaledwie utrzymać na tym poziomie, ale ostatecznie klub spadł ligę niżej i obecnie gra w III lidze.

W klubie nie ma już od 2018 roku Krzysztofa Kapuścińskiego, który po sześciu latach bycia trenerem Błękitnych. Trener objął za to rządu w Polonii Środa Wielkopolska nie będąca zbytnio wielkim zespołem, szczególnie jak na kogoś mający tak ciekawy sezon. Podobnie było z większością zawodników, którzy albo zostali w klubie, albo odchodzili do lig niżej, lub udawali się do Niemiec aby łączyć karierę piłkarską z zawodową. Największa karierę zrobił Łukasz Kosakiewicz trafiający przez Chojniczankę Chojnice do Korony Kielce, gdzie zagrał dwa sezony na poziomie Ekstraklasy. Kilka meczów uzbierał również Sebastian Murawski, ale w jego przypadku było prościej, gdyż obrońca był wypożyczony z Pogoni Szczecin, a on sam zagrał tylko jesień w Stargardzie, aby tego samego sezonu zagrać cztery spotkania. Murawski wielkiej kariery w Szczecinie nie zrobił i obecnie gra w Raduni Stężyca.

Bartłomiej Poczobut, czy Ariel Wawszczyk to zawodnicy dostający szansę w I lidze, ale nie było im dane zagrać w zespole, który miałby szansę na awans znacznie wyżej. Większość zawodników pamiętająca tamten sezon jest już stosunkowo dojrzała piłkarsko więc trudno oczekiwać, aby jeszcze zrobili kilka kroków do przodu w karierze. Piotr Wojtasik, czy Patryk Baranowski mogą poczuć się parę lat młodsi, gdyż obecnie reprezentują barwy Świta Skolwin mierzącego się w tym tygodniu z Legią Warszawa. Obaj zawodnicy na pewno będą mogli podzielić się wrażeniami z kolegami i udzielić pewnych drobnych uwag, aby przygotować się do spotkania z renomowanym rywalem.

Dwa lata później bliski awansu do półfinału był trzecioligowy GKS Jastrzębie, który uległ wówczas Wigrom Suwałki występującym dwa poziomy wyżej. Zawodnicy z Górnego Śląska są jednak przykładem przyzwoitej budowy klubu, gdyż w tym samym sezonie awansowali do II ligi, a potem z marszu doszli do pierwszej zostając tam do dzisiaj grając tam łącznie cztery sezony. Trener tamtego zespołu dostał szansę w Miedzi Legnica, a obecnie próbuje odbudować Ruch Chorzów. Zawodnicy jednak nie zrobili takich karier jak poszczególni zawodnicy Błękitnych. Część z nich dalej gra w klubie, spora kolonia zawodników pojawiła się w Pniówku Pawłowice, a niektórzy dostawali szanse u swojego byłego trenera grając w Miedzi, czy Chorzowie.

Swoje momenty również miała Stal Sanok eliminująca Legię Warszawa w 2006 roku, a parę lat później pierwszoligowe Podbeskidzie zatrzymując się tym razem na Wojskowych, którzy pokonali ich w ćwierćfinale choć jeden mecz udało się Stali zremisować. Ostatecznie w 2014 roku klub musiał się wycofać, a w jego miejsce wskoczył Ekoball, który kontynuuje tradycje zespołu Z tamtego sezonu jako taką karierę zrobił Dawid Pietrzkiewicz zaliczający drobny epizod w ekstraklasie, ale również grający w Baniku Ostrawa, czy azerskiej Qabali. Puchar Polski widział również zdobywców z trzecich i drugich lig takich jak Miedź Legnica, czy Lechia Gdańsk, ale to stosunkowo zamierzchłe czasy, a zespół z Trójmiasta to zupełnie inna ekipa niż z czasów Stanu Wojennego.

Sukcesy małych klubów w Pucharze Polskim to niestety odosobnione przypadki i trudno znaleźć tak pozytywne historie jak ta GKS Jastrzębie, gdzie sukcesy przychodziły na wszystkich frontach i zespół z ciekawostki pucharowej został jednym z solidniejszych zespołów na poziomie krajowym. Dla Stali, Błękitnych, czy Świtu pojedyncza wygrana, czy nawet dłuższa przygoda najpewniej nic nie da. Niewątpliwie pozostaną oni w wielopokoleniowej pamięci kibiców, którzy bez względu na wiek będą rozpamiętywać, kiedy ich lokalny klub postawił się gigantom.

Fot. Wikipedia