Przeciętny trener, legenda klubu. O szkoleniowcach Barcelony

Przeciętny trener, legenda klubu. O szkoleniowcach Barcelony

Dyskusja na temat zatrudnienia Ronalda Koemana trwa odkąd został zatrudniony w Barcelonie. W tym sezonie przybrała na dynamice ze względu na kiepskie wyniki w Europie oraz lidze. Problemem jest wyznaczenie nowego następcy. Problemy finansowe i sportowe Barcy powodują, że trudno oczekiwać uznanych nazwisk na ławce klubu w przyszłości. Historia jednak pokazuje, że Barcelona nigdy takich trenerów nie zatrudniała.

Dyskusja o tym, że Barcelona jest ciekawym kierunkiem, tylko dla przeciętnych trenerów jest dziwna, gdyż szukając wielkich trenerskich nazwisk decydujących się na przyjście do klubu należy szukać 40-50 lat temu. Udo Lattek, Rinus Michels, czy Helenio Herrera to trenerzy, jacy byli angażowani w klubie. Wygrywali Puchar Mistrzów, topowe ligi oraz przywozili medale z mistrzostw świata. Paradoksalnie obaj ostatni wymienieni szkoleniowcy jako legendy światowej piłki trenowali Barcelonę w swojej drugiej kadencji. Za pierwszym razem byli to wielcy trenerzy, ale czekający na okazję, aby pójść wyżej nie zaś szkoleniowcy będący gwarancją zwycięstw za samo nazwisko. W późniejszym okresie znajdziemy mistrza świata Menottiego, przyzwoitego Venablesa, oraz Aragonesa związanego z Atletico Madryt, ale wciąż żaden z nich nie był czołowym trenerem. Venables trenował reprezentacje Anglii, Menoti został zwolniony 1982, kiedy Argentyna odpadł szybko z mundialu, a Aragones był w już w tamtym czasie rozważany jako selekcjoner Hiszpanów. Wciąż jednak była to wysoka półka trenerów, szczególnie w porównaniu z następnymi szkoleniowcami.

Postać Johana Cryuffa jako piłkarza nie budzi wątpliwości. Był to swego czasu najlepszy piłkarz na świecie, oraz najpewniej zmieściłby się w czołówce piłkarskiej w całej historii. Jednak początek kariery jako trener nie miał bardzo rewelacyjnej. Przez trzy lata trenował Ajax, osiągając trzy razy wicemistrzostwo ulegając dominacji PSV. Nie był to zły wynik, choć końcówka jego rządów kończyła się kłótniami z piłkarzami. Jednak Eredivisie wysyłała w świat wielu trenerów, którzy osiągali znacznie lepsze wyniki w swoim kraju, a ostatecznie nie potrafili zostać na tak wysokim poziomie. Wymienić ze współczesnych można Phillipe Cocu, czy Franka de Boera. Fantastycznych piłkarzy, uznanych trenerów w kraju, brutalnie zweryfikowanych przez zagraniczne wojaże. Akurat Johann w swoim klubie się sprawdził budując potęgę Barcelony, ale gdy przychodził do zespołu nie było to takie pewne. Na krótko w klubie pojawił się Carles Rexach, który kilka razy znajdzie się na stołku tymczasowego trenera. Związany z klubem nie dostał innych poważnych ofert.

Bobby Robson to niewątpliwie wielki trener, szczególnie mierzony miarą swoich uczniów. Trener reprezentacji Anglii, twórca solidnego Ipswich Town, oraz osiągający dobre wyniki w PSV i Portugalii. Klasowy trener, ale kariera klubowa nie należała do tych czołowych. Nie otrzymał lepszej oferty z angielskiej Ekstraklasy, a choć Portugalia oraz Holandia to były kraje o wiele mocniejsze niż obecnie, wciąż daleko było im do czołówki. Zresztą Robson otrzymał propozycje trenowania Barcelony grubo po sześćdziesiątce więc jego kariera raczej zbliżała się ku końcowi. Ocena Louisa van Gaala jest trudna. Bo niewątpliwie osiągnął w Ajaxie lepsze wyniki niż Michels, czy Cruyff z drugiej strony to tylko Holandia. Trochę początek przypominający pierwsze lata Jose Mourinho. Obaj wychowankowie wielkich trenerów, którzy zdominowali swoje krajowe rozgrywki zdobywając również Puchar UEFA oraz Ligę Mistrzów. Jednak FC Porto oraz Ajax to trochę inna para kaloszy niż Barcelona. Fakt, że van Gaal to trener, któremu należało dać szansę, a sporym plusem było ściągnięcie takiego szkoleniowca do siebie, ale jak zawsze nie był to absolutny top.

Rządy van Gaala zbiegły się z kolejnym kryzysem finansowym Barcelony i pewnie wtedy trudno było tak jak i teraz ściągnąć dobrego trenera. Swoje szanse dostawał Serra Ferrer, który po czterech latach od trenowania Betisu został wybrany do Barcleony, czy de la Cruz, który poza epizodami w niższych ligach hiszpańskich i Japonii nie miał doświadczenia. Na ratunek został wybrany Radomir Antic. Serb miał wówczas w swoim dorobku trenowanie Realu Madryt, oraz Atletico, ale raczej był traktowany jako typowy strażak do zrobienia swojej roboty. W Barcelonie udała mu się ta sztuka, wydźwigając zespół do szóstego miejsca. Po nim przyszedł Rijkaard mający udaną piłkarską kariere, ale poza niespodziewanym trenowaniem Holandii oraz epizodem w Sparcie Rotterdam nie miał więcej doświadczeń trenerskich. Po nim nastąpiła seria trenerów wychowanków z Barcelony. Pep Guardiola, Tito Vilanova oraz Luis Enrique byli związani przez wiele lat z klubem jako zawodnicy oraz trenerzy. Pierwsi dwaj nie mieli dużego doświadczenia, a Enrique po kiepskim sezonie w AS Romie i odbudowie reputacji w Celcie również trudno było oceniać jako topowego trenera. Pojawiła się również druga grupa trenerów Gerardo Martinez, Ernesto Valverde i Quique Setien. Każdy z nich miał w swojej karierze ciekawe sukcesy z reprezentacją, czy z klubem jednak nie byli to trenerzy na najwyższym poziomie. Z tej trójki tylko Valverde był szkoleniowcem z półki „dać szansę wyżej”. Martinez został zatrudniony na życzenie Messiego, a Setien był aktem desperacji poprzednich władz ratujących sezon przegrany przez Valverde.

Po całej tej plejadzie nazwisk przyszedł czas na Ronalda Koemana. Przeciętny trener, legenda Barcelony, czyli idealny kandydat patrząc na historie ostatnich kilkudziesięciu lat. W tym wypadku jednak nie był w stanie podołać wyzwaniu, choć trudno ocenić czy ktokolwiek dałby radę. Klub z problemami finansowymi, tnący koszta mający trudności z zebraniem przyzwoitej zdrowej kadry na rywalizację na kilku frontach. Oczekiwania, że na Camp Nou przyjdzie Antonio Conte, czy Joachim Loew można schować między bajki. Nie tylko dlatego, że Barcelony nie stać, ale nie ma precedensu zatrudniania topowych trenerów. Barcelona zawsze ściągała trenera związanego z klubem, albo z filozofią futbolu, jaka jest w nim promowana. Czy to dobrze, czy źle trudno ocenić.

Fot. Wikipedia