Powrót selekcjonera? Niekoniecznie udany

Powrót selekcjonera? Niekoniecznie udany

Odejście Paulo Sousy stało się faktem. Portugalczyk odchodzi w kiepskiej atmosferze, a przed Cezarym Kuleszą stoi problem wyboru jego następcy. Opcją ratunkową dla prezesa ma być Adam Nawałka, który mógłby wrócić i spróbować uratować szansę Polaków na grę w Katarze. Powroty na ławkę selekcjonera to żadna nowinka, ale raczej nie były one zbytnio udane.

Nawet w polskim przypadku znajdziemy kilka powrotów. Większość miała dosyć zbliżony charakter do obecnej sytuacji. Andrzej Strejlau, czy Lesław Ćmikiewicz podejmowali się roli tymczasowych szkoleniowców, aby później zostać stałym trenerem. W jeszcze wcześniejszych latach reprezentację trenowały komitety trenerskie, w których nazwiska rotowały, a byli selekcjonerzy wracali tak jak chociażby Ryszard Koncewicz. Pełnoprawny powrót zaliczył natomiast Antoni Piechniczek. Zdobywca trzeciego miejsca z 1982 roku miał przywrócić dawny blask kadrze przejmując ją w 1996 roku. Jego kadencja trwała zaledwie rok i został zwolniony. Polska nie miała wtedy łatwej grupy, ale też nie pokazała niczego spektakularnego.

Czasami jednak powrót był lepszy niż pierwsza kadencja i dotyczy to zarówno Oscara Tabareza, jak i Fatiha Terima, choć w przypadku Turka mowa tu o pierwszym powrocie, gdyż trzecia kadencja nie była tak kolorowa. Obaj panowie potrafili przy następnej okazji wprowadzić swoje zespoły do półfinału rozgrywek międzynarodowych. Ostatecznie Urugwaj zajął czwarte miejsce, a Turcja odpadła z Niemcami i musiała pogodzić się z brakiem meczu o brązowy medal. Zresztą kraj znad Bosofru lubi powroty, gdyż Senol Gunes miał szansę trenować dwukrotnie reprezentację, ale jego powrót to kompromitacja na ostatnich Mistrzostwach Europy, choć nikt mu nie odbierze trzeciego miejsca w Korei i Japonii.

O swoim powrocie najpewniej by chciał zapomnieć Luis Felipe Scolari. Mistrz Świata z 2002 roku musiał przełknąć czwarte miejsce na mundialu rozgrywanym w Brazylii, a dodatkowo prowadził zespół w kompromitującym spotkaniu z Niemcami przegranym 1:7. W powrotach jednak umieścić go należy pośrodku, gdyż Parreira złoty medalista z 1994 roku wrócił po dwunastu latach i prowadząc zespół na mundialu w Niemczech musiał uznać przewagę Francuzów przegrywając 0:1. Dunga to najbardziej bezbarwny powrót ze wszystkich. Niby wygrał Copa America w 2007 roku, ale to było na tyle. Najlepszy brazylijski powrót to Mario Zagallo. Trener w 1970 roku również poprowadził Brazylijczyków do zwycięstwa, a 28 lat później udało mu się zdobyć wicemistrzostwo świata. Szacunek budzi powrót w świetnym stylu mimo takiej długiej przerwy, ale cieniem na srebrze z Francji kładzie się do dziś niewyjaśnione problemy zdrowotne Ronaldo, które w pewnym stopniu wpłynęły na dotkliwą porażkę 0:3 z gospodarzami turnieju.

Mistrzostwie świata mają tendencje do wracania. Swojego powrotu żałował Marcelo Lippi. Z reprezentacji odchodził po wygranym mundialu, ale problemy na kolejnych turniejach skłoniły go do powrotu, aby wynagrodzić wszystkim za pokładaną wiarę w jego umiejętności. Niestety doświadczonemu Włochowi powrót się nie udał, gdyż w 2010 roku zajął ostatnie miejsce w grupie mając za przeciwników Paragwaj, Słowację oraz Nową Zelandię. Tamten turniej to również brutalne zderzenie się z rzeczywistością Cannavaro, który jeszcze cztery lata wcześniej był najlepszym piłkarzem świata. Włochów z tamtego turnieju raczej się będzie pamiętać z strzelaniny ze Słowakami i pięknej bramki Quagliarelli.

Alexandre Guimaraes, który zadeklarował zainteresowanie objęciem reprezentacji Polski po Sousie to także trener mający w swoim dorobku dwie kadencje jako trener Kostaryki. W obu przypadkach naturalizowany Brazylijczyk był w stanie wykonać swoje zadanie. Zespół dwukrotnie awansował do turnieju, a w całkiem przyzwoitych grupach pokazali się z całkiem dobrej strony, choć nie udało im się awansować dalej. Z drugiej strony w 2014 roku Kostaryka pokazała, że jest w stanie osiągnąć coś więcej i dość do ćwierćfinału. Niewątpliwie praca Guimaraesa była istotna w zbudowaniu pozycji tego środkowoamerykańskiego państwa w świecie futbolu.

Można wymienić również Bruce’a Arena, Stephana Keshiego, którzy też dostali szansę na powtórzenie swoich sukcesów, ale ich drugie kadencje nie sprawiły tyle radości co ich pierwsze podejścia. Wydaje się więc, że znaczenie ma narracja, a nie umiejętności, wiedza, rzeczywiste sukcesy i obecna forma szkoleniowca. W ten sposób selekcjonerem został Franciszek Smuda bo oczekiwali go kibice, presja na zagranicznego trenera pozwoliła na pojawienie się Paulo Sousy. Obecnie dominuje chęć zatrudnienie strażaka, który nie będzie się wdrażał w zespół i na ten moment uratuje Polskę wygrywając baraże. W ten scenariusz idealnie się wpisuje Nawałka, ale tylko dlatego że to jedyny polski selekcjoner, który osiągnął sukces. Innych niestety nie mamy.

Fot. Wikipedia