Powrót Ligi Mistrzów. Błysk Mbappe, formalność City

Powrót Ligi Mistrzów. Błysk Mbappe, formalność City

Europejskie rozgrywki weszły już w kluczową fazę sezonu a zwiastunem tego wszystkiego jest rozegrane dzisiaj pierwsze mecze 1/8, w których zagrały trzy zespoły mające chęć zgarnięcia trofeum dla siebie. Drabinka ustawiła się tak, że któraś z nich już za kilka tygodni będzie musiała się z marzeniami pożegnać.

Mecz Sportingu z Manchesterem City odbywał się na tle starcia Realu Madryt z Paris Saint Germain. Zdecydowanym faworytem starcia rozgrywanego w Portugalii byli mistrzowie Anglii. Przed spotkaniem Pep Guardiola wypowiadał się bardzo kurtuazyjnie o rywalach, ale pierwsza połowa pokazała zdecydowaną różnicę. W dużej mierze Sporting zagrał bardzo źle w obronie, a szczególnie indywidualne błędy i brak asekuracji były główną przyczyną szybkiego zakończenia starcia. Pierwsza bramka padła po dobitce Mahreza, który nie pilnowany przez nikogo mógł wcisnąć piłkę do pustej bramki. W dużej mierze wykorzystał chaos, jaki powstał po akcji skrzydłem, ale wciąż nikt nie pilnował groźnego piłkarza.

Druga bramka padła w 17 minucie, a świetnym uderzeniem z pierwszej piłki popisał się Bernard Silva zbierający wybitą piłkę po rzucie rożnym. Portugalczykom zabrakło agresywności i zdecydowania, a ich krajan miał sporo miejsca, aby przygotować się do uderzenia. Gol w 32 minucie padł po dziwnej akcji, w której trochę z desperacji piłkę podał do środka Mahrez, a tam mimo bycia pilnowanym przez dwóch obrońców Foden był w stanie ją przejąć i pokonać bramkarza. Pod koniec pierwszej połowy Obywatele podwyższyli na 4:0, a bramkę strzelił po raz kolejny Silva, który niekryty mógł precyzyjnie pokonać bramkarza.

Druga połowa zaczęła się od podobnej dominacji Manchesteru. VAR zweryfikował trzecią bramkę Silvy i na kolejną bramkę piłkarze Guardoli musieli poczekać kilka minut. Fantastycznym finezyjnym strzałem popisał się Raheem Sterling i Anglicy mieli już pięć strzelonych goli. Od tego momentu już City nie napierało tak mocno na rywali dowożąc wynik do końca. Zdecydowane zwycięstwa zamknęło rywalizacje i Manchester może spokojnie szykować się na rywali w kolejnej rundzie Ligi Mistrzów.

Mecz z wieloma podtekstami Real Madryt i PSG odbył się na mniejszej intensywności niż drugie spotkanie. Więcej budziły emocje związane z przyszłością Kyliana Mbappe, czy pierwszym meczem Lego Messiego przeciwko arcyrywalom po odejściu z Barcelony. Real oddał kontrolę nad spotkanie Paryżanom, a Mbappe z Messim musieli rywalizować z dobrze grającym defensywnie zespołem Ancelottiego, który utrudniali im oddawanie czystych strzałów. Real miał w pierwszej połowie kilka momentów, gdzie zepchnął PSG do defensywy, ale trudności z wyprowadzeniem piłki będąc pod pressingiem paryżan utrudniały budowanie składnych akcji. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo, ale lepsze wrażenie zostawili po sobie piłkarze z Francji.

W kolejnej części spotkania wyglądało podobnie. PSG napierało, a Real spokojnie neutralizował taki. Jedyny moment, kiedy sytuacja mogła być trudna dla Hiszpanów był rzut karny podyktowany w 61 minucie. Ostatecznie Leo Messi uderzył słabo po ziemi i Courtois nie miał problemu z obroną. Od mniej więcej tego momentu Real tracił co raz bardziej na animuszu i determinacji w defensywie. Co raz bardziej dochodziło do lekkiej paniki i wybijaniu piłki na oślep, ale Real wykonywał to skutecznie i utrzymywał się bezbramkowy remis. Nawet powrót Neymara nie dał nic konkretnego z przodu. Brakowało skuteczności i konsekwencji w decyzjach w rozegraniu akcji. Presja na Real co raz bardziej rosła i tylko szczęście ratowało obronę Realu. Jednak zabrakło go w 93 minucie, kiedy dwójkową akcje rozegrał Brazylijczyk z Mbappe, a ten bez mając tylko przeciwko siebie belgijskiego bramkarza zmieścił piłkę obok niego.

Taktyka Carlo Ancelottiego zawiodła. W pierwszej połowie wydawało się, że mecz zakończy się remisem. Nawet jeśli Real wyglądał jakby nie miał planu na wygranie spotkania to jednak remis był dobrym rezultatem. Druga różnica to znacząca różnica między skoncentrowaniem się na defensywie, a graniem na wybijanie piłki. Mecz powinien rozstrzygnąć się znacznie wcześniej, ale Courtois ratował zespół zarówno podczas rzutu karnego, jak i w innych sytuacjach. Ostatecznie skapitulował i Real musi odrabiać straty u siebie.

Fot. Wikipedia