Mecze grupy B będą organizowane głównie na jednym stadionie w Bafoussam znajdującym się nieopodal regionu, w którym trwają spory między anglojęzyczną mniejszością, a większością frankofońską. Jeżeli obejdzie się bez sporów politycznych, to gorąca pozostanie tylko rywalizacja w grupie z Senegalem, Gwineą, Zimbabwe i Malawi.
Reprezentacja afrykańska mająca w składzie jednego z najlepszych bramkarzy świata, a jego potencjalni zastępcy to golkiperzy regularnie grający w przyzwoitych drużynach to spory ewenement. Edouard Mendy udowodnił, że postawienie na niego w Chelsea opłaciło się, a sam wskoczył do absolutnej czołówki bramkarzy w Europie. Senegalczyk był w składzie wicemistrzowskim, ale finał oglądał tylko z ławki rezerwowych. Wówczas pierwszym bramkarzem był Alfred Gomis, który wówczas szukał stabilizacji, a obecnie gra w Stade Rennais jako następca wspomnianego Mendy’ego. Trzeci bramkarz to Seny Dieng grający w QPR znajdującym się w Championship, ale wciąż jest to dobry poziom rozgrywkowy.
Przynajmniej na papierze obecny Senegal bez problemu zmieściłby się w czołówce najmocniejszych składów jakie afrykańskie federacje wysłały na mistrzostwa kontynentu. W każdej formacji można znaleźć zawodnika będącego jednym z czołowych piłkarzy ligi. Nie przypadkowo jak burza przeszli eliminacje do mundialu, choć w ostatnich meczach zdarzyła się drobna wpadka i remis z Togo. Zespół jest jeszcze mocniejszy niż cztery lata temu, a chęć zdobycia złotego medalu jeszcze większa. W ćwierćfinale może być szansa na rewanż, gdyż mogą trafić na wicelidera grupy E lub lidera F. O ile nikogo sensownego w grupie F nie ma, tak w przypadku pierwszej wspomnianej grupy może być to Algieria, albo Wybrzeże Kości Słoniowej. Zakończenie turnieju na ćwierćfinale może być również końcem przygody Aliou Cisse z reprezentacją. Tylko katastrofa w postaci wycofania się piłkarzy z najlepszych klubów może pomieszać szyki Senegalowi w zameldowaniu się w fazie medalowej.
Gwinea to dosyć ciekawa reprezentacja. Przez ostatnie lata meldowała się na mistrzostwach Afryki, ale nigdy nie osiągnęła więcej niż wyjście z grupy. Największe oczekiwania będą stały przed Naby Keitą, który jako piłkarz Liverpoolu będzie musiał poprowadzić zespół do awansu z grupy. Piłkarz znajduje się raczej w rotacji u Jurgena Kloppa, ale prestiż zespołu, z którego przyjeżdża jest zbyt wielki, aby środkowy pomocnik nie był oceniany jako potencjalna gwiazda turnieju. To jest częsty problem niektórych reprezentacji mających w swoich składach piłkarzy na światowym poziomie, ale głównie zajmujących się sprawami defensywnymi, czy też rozprowadzaniem piłki.
Od tego rodzaju piłkarzy oczekuje się wzięcia odpowiedzialności za grę, choć jedynie co potrafią to skutecznie odebrać piłkę i trzymać drużynę w ryzach taktycznych. Ostatecznie brakuje kogoś z przodu, kto strzeli bramki. Niestety ale Gwinea tutaj ma co najwyżej zawodników pokroju znanego polskim kibicom Jose Kante. Kiedyś liderem reprezentacji był Pascal Feindouno, który potrafił na własnych barkach wnieść zespół do ćwierćfinału i jednocześnie otrzymać czerwoną kartkę zostawiając zespół na pastwę Wybrzeża Kości Słoniowej.
Wartym obserwacji będzie partner Keity ze środka pola, czyli Ilaix Moriba. Piłkarz wcześniej reprezentował hiszpańskie młodzieżówki, ale w tym roku zdecydował się na zmianę barw. Zresztą piłkarz zmienił również klub przechodząc do RB Lipsk, w którym nie gra i pojawiają się plotki o jego ewentualnym powrocie do Barcelony.Ćwierćfinał dla Gwinei jest w zasięgu ręki, choć będzie musiała po wyjściu z grupy stanąć do rywalizacji z kimś pokroju Mali, albo Tunezji. Obie reprezentacje są całkiem mocne więc walka będzie wyrównana, ale Słonie mają sporo atutów, aby pokonać rywala.
Jeżeli ktoś z grupy może zagrozić Gwinejczykom w awansie będzie to Zimbabwe, choć patrząc na zamieszanie związane z wyborem trenera, groźbą zawieszenia federacji i wyrzucenia z turnieju piłkarze pojadą na niego w mieszanych nastrojach. Byli reprezentanci tego kraju pewnie są bardziej znani polskim kibicom niż społeczności międzynarodowej, gdyż wielu z nich grało w polskiej Ekstraklasie. Jeden z nich czyli Norman Mapeza jest tymczasowym trenerem na zbliżający się turniej i jedną z kości niezgody między rządem, a federacją piłkarską. Wojownicy z Harare to typowa druga liga afrykańska. Kilku zawodników grających w Europie, paru reprezentujących ligę południowoafrykańską, a reszta została powołana z rodzimych rozgrywek. Większość krajowych piłkarzy gra w Platinum, w którym Mapeza pełni funkcję pierwszego trenera. Wyniki jakie ostatnio osiąga Zimbabwe to zdecydowanie trzeci, albo czwarty poziom. W tym roku wygrali zaledwie jedno spotkanie (z Botswaną), a w grupie kwalifikacyjnej do MŚ zajęli ostatnie miejsce za Etiopią. Zmiana trenera wydawała się oczywista, ale spór jaki panuje w kraju utrudnił wybór nowego szkoleniowca. Mapeza już kolejny raz podejmuje się roli tymczasowego szkoleniowca. Brak formy i całe zamieszanie może spowodować, że Zimbabwe raczej nie pogra za długo na turnieju, a przy kiepskim wejściu w turniej nawet może osunąć się na ostatnie miejsce, choć równie dobrze mogą walczyć o bezpośredni awans.
Davi Banda, Elvis Kafoteka i Russell Mwafulirwa. Praktycznie nikomu te nazwiska nic nie będą mówiły, ale dla kibiców Malawai nazwiska będą pamiętane do końca życia. Trójka ta strzeliła bramki przeciwko Algierii podczas PNA 2010. Zwycięstwo nad Fenkami 3:0 to jedna z największych niespodzianek w historii międzynarodowych turniejów. Algieria w tamtym turnieju zajęła ostatecznie czwarte miejsce, ale przez tę porażkę z grupy musiała wyjść dzięki uprzejmości Angolczyków, którzy nie byli zainteresowani wygraniem spotkania. Wówczas nawet Malawi liczyło się w walce o awans do samego końca, ale nie udało im się wówczas powtórzyć sukcesu i przegrali z Mali 1:3. Od tego czasu nie udało się awansować reprezentacji Płomieni, i dopiero teraz wracają po wieloletniej przerwie. Do zbliżającego turnieju nie dotrwał żaden zawodnik i piłkarze na nowo muszą zbierać pucharowe doświadczenie. W tamtym zespole było znacznie więcej piłkarzy grających poza ligą malawijską, a to właśnie oni byli kluczowi w zwycięstwie nad Algierią. W obecnej kadrze próżno szukać reprezentantów z ligi rosyjskiej, czy szwedzkiej. Jest trochę zawodników z RPA, Charles Petro jest zawodnikiem głębokiego składu sensacji Ligi Mistrzów, czyli Sheriffa Tyraspol oraz Francisco Madinga grający z powodzeniem w gruzińskim Dila Gori. W eliminacjach do MŚ wygrali jedno spotkanie i zajęli ostatni miejsce w grupie.
Grupa B to wielki Senegal, Gwinea próbująca po raz kolejny awansować i nie odpaść od razu w fazie pucharowej oraz zagadkowe Zimbabwe oraz Malawi. Budzi zdziwienie, że dwa aż tak słabe zespoły w ostatnich eliminacjach były wstanie awansować do mistrzostw Afryki. Niewątpliwie poza przyszłym medalistą turnieju w grupie znajdzie się zespół, który niesprawiedliwie znajdzie się w fazie pucharowej, albo będzie najgorszą z drużyn zajmujących trzecie miejsce w grupie.
Fot. Wikipedia