[PNA 2021] Malawi i Maroko zwycięskie, Ghana w tarapatach

[PNA 2021] Malawi i Maroko zwycięskie, Ghana w tarapatach

Dzisiejszy dzień zapowiadał rozstrzygnięcia w grupie B i C jednak rezultaty były trochę bardziej niespodziewane. Faworyci zawiedli w swoich meczach i sytuacja zaczęła być bardziej skomplikowana. Na rozstrzygnięcia w grupach trzeba będzie poczekać do ostatniej kolejki i najpewniej emocji nie zabraknie.

Niestety w pierwszym meczu popołudniowym Gwinea – Senegal zawiało nudą. Wydawało się, że Senegal wzmocniony piłkarzami pauzującymi ze względu na koronawirusa będą znacznie lepiej grali niż przeciwko Zimbabwe. Podobnie Gwinea uskrzydlona wygraną z Malawi mogło rozstrzygnąć sytuację w grupie dzięki wygranej. Ostatecznie jednak żadna z ekip nie chciała ryzykować. Parę raz zapędził się Sylla, parę pudeł zaliczył Dia. W pierwszej połowie dwie dobre sytuacja miała ekipa z Konakry, w drugiej połowie prowadzić powinien Senegal, ale dzięki refleksowi bramkarskiemu udało się utrzymać remis. W pojedynku kolegów z Liverpoolu lepszy występ zaliczył Nabil Keita, który lepiej rozgrywał piłkę i pomagał kolegom niż Sadio Mane, który zagrał dobry mecz, ale nie na tyle, aby uznać go za gwiazdę meczu. Podział punktów był na rękę reprezentacjom więc trudno się dziwić brak walki, a raczej drobne kąsania. Zaoszczędzone siły mogą wykorzystać na ostatnie spotkania. Senegal zmierzy się z Malawi, a Gwinea podejmie ostatnie Zimbabwe. Trudno oczekiwać, aby doszło do niespodzianki w obu spotkaniach i raczej będzie to pojedynek na liczbę strzelonych goli ustalających kolejność w grupie.

Zarówno Zimbabwe, jak i Malawi pokazało się z dobrej strony w poprzednich meczach, mimo porażek. Zimbabwe potrafiło do samego końca oprzeć się Senegalowi, a o braku punktów przesądził tylko głupi faul na rzut karny w ostatniej minucie meczu. Malawi było natomiast zdeterminowane do samego końca i brakowało bardzo niewiele, aby uzyskać remis. Trener Płomieni również mógł skorzystać z pełnego składu, co ułatwiło mu niezbędne zmiany, w tym wpuszczenie nowych napastników, gdyż to właśnie snajperzy byli najsłabszym ogniwem w poprzedniej rywalizacji. I rzeczywiście ta zmiana wiele dała, choć to Zimbabwe cieszyło się z pierwszej bramki. Niepilnowany Wadi uderzył głową ze znacznej odległości, zaskakując bramkarza będącego o kilka kroków za daleko od bramki. Wojownicy nie cieszyli się długo z prowadzenia, bo mocnym dośrodkowaniem popisał się Madinga, a Mhango musiał tylko wpakować piłkę do bramki. Pierwsza połowa zasłużenie remisowa, ale czuć było, że to Malawi jest bardziej zdeterminowane. Obie strony wyszły zdeterminowane, aby rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Niestety dla Zimbabwe, to oni popełniali więcej indywidualnych błędów, szczególnie w obronie. Jedno z takich nieporozumień między bramkarzem, a obrońcą wykorzystał Mhango, który wpakował piłkę do bramki. Zresztą napastnik miał też kolejną okazję, do podwyższenia rezultatu, ale uderzył za mocno. W zasadzie Zimbabwe nie miało możliwości odpowiedzenia, gdyż nie potrafiło skonstruować niebezpiecznej akcji, a determinacja rywali w odbiorze piłki im to utrudniała.

Malawi może przeżywać deja vu z 2010 roku, kiedy po wygranej z Algierią mieli trzy punkty i do końca liczyli się w walce o awans. Teraz jednak mogą liczyć na wejście do fazy pucharowej z trzeciego miejsca, a i pozostało tylko dwóch rywali mogących zagrozić im odebrania trzeciego miejsca. Senegal i Gwinea podzieliły się punktami, ale Lwy Terangi będą musiały co najmniej zremisować z Malawi, aby być pewnym awansu. Przed turniejem było oczywiste kto wygra, po dzisiejszych meczach trudno być tak pewnym wygranej Senegalu.

Maroko natomiast musiało sobie poradzić z Komorami. W zasadzie wydawało się to łatwym zadaniem, ale jak pokazał mecz Lwy Atlasu musiały sporo się napocić, aby strzelić bramkę. Bohaterem rywali został bramkarz, który po raz kolejny utrzymywał swój zespół w rywalizacji. Pierwsza bramka padła na samym początku spotkania, która została strzelona po olbrzymim zamieszaniu w polu karnym. Błąd popełnili chyba wszyscy obrońcy Komorów, pierwsze uderzenie obronił bramkarz, ale później już kolejny strzał był nie do obrony. Utrata bramki jednak nie pozbawiła wyspiarzy chęci do wyrównania spotkania. Maroko skoncentrowało się na uciążliwych kontrach, ale bramkarz razem na spółkę z obrońcami gasili pożary. W drugiej połowie jednak już brakowało sił piłkarzom Komorów, a Maroko co raz bardziej naciskało i przesuwało swoje siły. W pewnych momentach bramkarz musiał bronić uderzenia z piątki, a nawet zatrzymując piłkę na linii bramkowej. Nawet obronił rzut karny uderzany przez En Nesyriego. Wydawało się, że druga bramka już nie padnie, ale w 89 minucie Marokańczycy dopięli swego i podwyższyli rezultat na 2:0.

Maroko wygrało drugi mecz i umocniło się na pozycji lidera, Komory powalczyły drugie spotkanie, ale ponownie bez zdobyczy punktowej. Na pewno odejdą z turnieju z podniesionym czołem, gdyż rywalizowali z przeciwnikami do samego końca, a zabrakło tylko kondycji i umiejętności czysto piłkarskich. Maroko wystarczy remis, a nawet mogą przegrać jeśli się wyniki dobrze ułożą, a Komory mogą napsuć krwi Ghańczykom.

Ghana natomiast musiała wygrać mecz, jeśli chciała być dalej w grze bezpośredni awans bez liczenia tabelek trzecich miejsc. Gabon mając trzy punkty i grając przeciwko faworytowi mógł być bardziej powściągliwy w atakach, gdyż remis również ich urządzał, szczególnie po wygranej Maroko. Czarne Gwiazdy udowodniły, że mają znacznie lepsze indywidualności w składzie. Golem z dystansu popisał się Andre Ayew i w zasadzie to były wszystkie groźne sytuacje pierwszej połowy. Oba zespoły oddały po jednym celnym strzale na bramkę, co świadczy o poziomie przeprowadzanych akcji rywali. Ostatecznie jednak Ghana nie chciała zamknąć meczu drugą bramką koncentrując się na tworzeniu zagrożenia chociażby z rzutów wolnych. Swoje szansę miał Gabon, ale też nie byli w stanie przekształcić je w groźne strzały, gdyż bramkarze, albo obrońcy skutecznie powstrzymywali ich akcje. Do czasu, gdyż Ghana zamiast zamknąć spotkanie, co raz bardziej pozwalała na śmielsze ataki rywali. Pantery to wykorzystały w końcówce spotkania, a świetnym uderzeniem popisał się Allevinah, który wszedł z ławki w drugiej części spotkania.

Maroko przy takim układzie nie będzie walczyć na śmierć i życie o zwycięstwo w spotkaniu z Gabonem, remis oraz utrzymanie pozycji lidera będzie dla nich satysfakcjonujące. Ghana będzie musiała wygrać pewnie z Komorami i nerwowo spoglądać na rezultat w równoległym meczu. Najprawdopoboniej zwycięstwo i tak da Czarnym Gwiazdom awans z trzeciego miejsca, ale na pewno nie tak sobie wyobrażali turniej.

Fot. Wikipedia