Niemcy w Anglii – między przeciętnością, a beznadzieją

Niemcy w Anglii – między przeciętnością, a beznadzieją

Nowy nabytek Chelsea – Timo Werner narzekał, że nie spodziewał się tak trudnego wejścia do ligi, a kompilacje jego zagrań nie zawierają bramek a kolejne pudła. w kluczowych spotkaniach Jego kolega Kai Havertz również nie zabłysnął w barwach „Niebieskich” tak jak robił to w Bayerze. Wielki talent Leroy Sane postanowił wrócić do Bundesligi, aby z Sergim Gnabrym kolejnym odpalonym przez angielskie kluby stworzyć udany duet skrzydłowych w ojczyźnie. Absolutnym wyjątkiem jest ostatni sezon Ilkaya Gundogana, który walnie przyczynił się do mistrzostwa Manchesteru City. Fantastyczny środkowego pomocnika nie jako samodzielnie poprawia wizerunek Niemca w Premier League, który dalej nie jest najlepszy.  

Najwięcej meczów spośród wszystkich piłkarzy z kraju znad Łaby (od 2000 do 2020 roku) ma Robert Huth, który cała swoją seniorską karierę związany był z klubami z Anglii. Wychowanek Chelsea również grał w Stoke, Middlesbrough oraz pod koniec kariery w Leicester City. Wygrał łącznie trzy mistrzostwa, ale tylko w ostatnim triumfie pełnił istotną rolę w klubie. Przez 17 sezonów w angielskiej najwyższej lidze rozgrywkowej udało się mu uzbierać 322 i 21 bramek. Wymienić można również Dietera Hammana, który drugi po byłym obrońcy Lisów przekroczył liczbę 200 meczów w Premier League. Jedenastu Niemców rozegrało ponad 100 spotkań w Premier League (wliczając to pierwsze mecze sezonu 2020/2021 dla Mustafiego). Werner i Havertz zagrali w swoich poprzednich klubach po cztery sezony, a gdyby rozegrali w barwach „Niebieskich” tyle samo lat co w Niemczech znajdowaliby się w czołówce piłkarzy. Tylko 18 współobywateli zagrało tyle samo albo więcej niż obaj zawodnicy w swoich rodzimych klubach.

W Premier League trudno również znaleźć bramkostrzelnych Niemców. Niech o tym świadczy w fakt, że liczba strzelonych bramek umiejscawia Roberta Hutha na trzecim miejscu pośród Niemców. Liderem w tej klasyfikacji jest Mesut Ozil z 32 bramkami, a rozdziela ich Leroy Sane. Były piłkarz Realu Madryt to w zasadzie jedyny Niemiec, który w swojej drużynie przez kilka sezonów był gwiazdą swojego zespołu. Jednak jego gra nie przełożyła się na mistrzostwo, czy sukcesy w europejskich pucharach. Arsenal wygrał z nim kilka Pucharów Anglii, a współpraca Ozila z Kanonierami zakończyła się gorzko.

Zresztą klub z północy Londynu korzystał najczęściej z piłkarzy z Niemiec, aż dziesięciu grało w Arsenalu. Warto wymienić Lukasa Podolskiego, gdyż w jego posiadaniu jest rekord największej liczby bramek w jednym sezonie strzelonych przez Niemca. Poldiemu udało się w sezonie 2012/2013 ustrzelić jedenaście bramek. Dwa sezony w lidze z ponad dziesięcioma bramkami miał Sane. Gdyby Havertz powtórzył swój ostatni sezon sprzed transferu przeskoczyłby Niemca polskiego pochodzenia o jedną bramkę, a Werner nie tylko by go wyprzedził, ale jednocześnie zameldował by się tuż za plecami Mesuta Ozila w klasyfikacji wszechczasów.  

Trudno powiedzieć dlaczego Niemcy w Anglii nigdy nie stanowili poważnej siły jako nacja. W historii klubów z Premier League złotymi zgłoskami zapisywali się Francuzi, Holendrzy, Hiszpanie ale również Belgowie oraz Portugalczycy. Jedynie Niemcy mogą patrzeć z góry na Włochów choć i oni mogą zaproponować w swoją obronę graczy pokroju Paolo Di Canio, czy Gianfranco Zoli. W przypadku piłkarzy naszych zachodnich sąsiadów do ligi przyjeżdżały zarówno młode talenty, jak i medaliści Mistrzostw Świata i Europy, czy triumfatorzy Ligi Mistrzów. Żaden z nich nie odcisnął piętna na klubie w którym grał.

Co ciekawe kwestia piłkarzy przychodzących z Bundesligi jest diametralnie różna. Znaleźć można Kevina de Bruyne jak i Shinji Kagawe, Roberto Firmino, ale również Joelintona. Legendą Manchesteru City został Vincent Kompany, a Khalid Boulahrouz odbił się od Chelsea. Swój sezon konia potrafił mieć Roque Santa Cruz strzelając kilkanaście bramek dla Blackburn, a Claudio Pizarro strzelający w Niemczech regularnie uzbierał w Anglii zaledwie dwie. Tymczasem w przypadku Niemców łatwo znaleźć zawodników, którzy odbili się od ligi i całą masę pomiędzy obiema kategoriami. Uznaniem swoich kibiców na pewno cieszył się Hamman, czy Lehmann kilkanaście lat temu, a także Gundogan oraz Leno w ostatnich latach. Werner oraz Havertz to melodia przyszłości, ale poprzeczkę zawieszona przez swoich poprzedników zastali niziutko. Ostatnim obrońcą honoru niemieckiego futbolu został nieoczekiwanie Gundogan, który zaczął strzelać i bronić. Nawet gdyby było to jego ostatni wyskok, umieściłby go i tak w panteonie niemieckich piłkarzy grających w Anglii.