Nie będzie „polskiego” finału Ligi Konferencji

Nie będzie „polskiego” finału Ligi Konferencji

Powoli klaruje się sytuacja w pucharach europejskich. Dzisiaj zespoły starły się w dwóch turniejach, aby ustalić uczestników finałów. Na wszystkich poziomach nie dojdzie do turnieju wewnątrz kraju, choć w przypadku Ligi Europy było bardzo blisko.

Eintracht Frankfurt i RB Lipsk musiały tylko pokonać swoich rywali, aby zagrać wewnątrz-niemiecki finał, pierwszy od 1980 roku. Wydawało się, że przed tymi drugimi stoi łatwiejsze zadanie. Piłkarze z Lipska zagrali jedną rywalizację mniej w Lidze Europy, gdyż awansem przeszli do dalszej rundy ze względu na dyskwalifikacje zespołów z Rosji. Dodatkowo pojawiła się szansa, aby ten ambitny projekt w końcu zaczął zapełniać gabloty pucharami. Poza Ligą Europy wciąż mogą wygrać Puchar Niemiec. Frankfurt natomiast w tym sezonie nie zachwyca jak w poprzednich latach. Osiedli na średnim poziomie w Bundeslidze, ale europejskie puchary mogą uratować sezon, ale też pozwolić na grę w Lidze Mistrzów, co w ich przypadku będzie wielkim wydarzeniem.

Rywale też byli różni, ale brytyjscy. Eintracht trafił na równie ambitny West Ham, który chętnie doskoczyłby do londyńskiej czołówki. Od wielu lat popularne Młoty traciły z roku na rok dystans do swoich kolegów z pozostałych części miasta. Przeprowadzka na nowy stadion miała wprowadzić zespół na nowe tory, ale poza przyzwoitą pozycją w lidze nic więcej się nie udało. Niestety jednak dla podopiecznych Moyesa będą musieli poczekać kolejne sezony. W pierwszym meczu przegrali 2:1, a w rewanżu sytuacja się skomplikowała, gdy w 17 minucie czerwoną kartkę dostał Cresswell. Od tego momentu West Ham musiał być mocno ostrożny, ale Eintracht grał zbyt umiejętnie. Świetnie ustawienie Rafaela Borre wykorzystał Knauff, który zaliczył asystę. Wynik meczu nie uległ zmianie i Eintracht awansował dalej.

Red Bull natomiast musiał pokonać Rangersów. Ekipa z Glasgow wróciła na dobre tory, a przekazanie zespołu nowemu trenerowi obeszło się bez problemów. Zespół daje radę w lidze, ale też w Europie. W pierwszym meczu przegrali 0:1, ale już przed 30 minutą udało im się odrobić stratę i wyjść na prowadzenie w dwumeczu. Lipsk wrócił do gry w 71 minucie, kiedy objawienie sezonu Nkunku strzelił gole, ale dziesięć minut później Lundstram dobił niemieckich rywali i wprowadził van Bronckhorsta i resztę do finału Ligi Mistrzów. Dla Szkotów jest to pierwszy finał od 2008 roku i pewnie liczą na triumf w rywalizacji.

W Lidze Konferencji sytuacja była mniej dynamiczna. W pierwszym meczu AS Roma zremisowała z Leicester City i musiała wygrać u siebie, aby awansować dalej. Plan został wykonany szybko, bo Tammy Abraham w 10 minucie strzelił bramkę po rzucie rożnym, a Jose Mourinho jest specjalistą od zabijania spotkań. Mimo przewagi Leicester City w dalszej części spotkania nie udało się im przechylić szali na swoją stronę. Jedna bramka wystarczyła i Jose Mourinho zameldował się po raz kolejny w finale kolejnego pucharu. Niewątpliwie wygrana Portugalczyka wyniosłaby go na pierwsze miejsce jeśli chodzi o zdobywców każdego z istniejących europejskich trofeów. Marsylia natomiast musiała odwrócić losy dwumeczu z Feyenoordem. Holendrzy u siebie wygrali 3:2, ale w obecnej edycji tracili i strzelali wiele goli więc zapowiadało się na kolejny spektakl. Rzeczywistość okazała się inna. Do samego końca meczu utrzymał się bezbramkowy remis promujący zespół z Rotterdamu. W pierwszym finale Ligi Konferencji trafią na siebie więc AS Roma i Feyenoord.

Fot. Wikipedia