Niby wiosna, a tu zator. Wisła odpada z Olimpią Grudziądz

Niby wiosna, a tu zator. Wisła odpada z Olimpią Grudziądz

Wisła Kraków wydawało się, że po objęciu władzy przez nowych ludzi będzie wychodziła powoli na prostą. Proces nie miał być prosty i przyjemny, ale niewątpliwie wszystko poszło w złym kierunku. Dzisiejsza porażka z Olimpią Grudziądz to poważny sygnał ostrzegawczy, tylko że liczba ruchów jest ograniczona.

Puchar Polski często niezasłużenie jest traktowany jako trofeum pocieszenia. Wiele zespołów rywalizujących w lidze rezygnuję z gry w tych rozgrywkach, aby móc zaoszczędzić siły w walce o mistrzostwo, czy utrzymanie. Wiele zespołów stawia sobie jednak za cel wygrania pucharu, gdyż jest to jedna z nielicznych okazji, aby uzupełnić gablotę o solidne trofeum, które daje nie tylko szansę gry w pucharach, ale rozpoczęcie kolejnego sezonu rywalizacją o Superpuchar. Arka Gdynia, Raków, Cracovia, czy Zawisza w ostatnich latach cieszyły się z tego zwycięstwa w finale, gdyż było to jedno z pierwszych trofeów w ogóle. Nawet krakowski klub będący wielokrotnie mistrzem Polski zdobył pierwszy raz Puchar Polski w 2020 roku. Wisła Kraków wydawało się, że będzie szła kierunkiem wytyczonym przez swojego nielubianego sąsiada.

Rywalem była Olimpia Grudziądz zespół mający w swojej niedalekiej przeszłości występy w I lidze, ale obecnie jest to drużyna z niższych lig, które jeszcze nie zaczęły rozgrywek rundy wiosennej. Lider III ligi grupy B to znana drużyna w piłkarskim światku, ale odbudowująca się po serii spadków jakie zanotowała. Drużyna z Grudziądza nie odstawała zdecydowanie Wiślakom i ostatecznie pokonała ich w rzutach karnych. W drugim meczu Raków pewnie pokonał również doświadczoną w pucharach Arkę Gdynia i pewnie zameldował się w półfinale.

Proces budowania drużyny pod Wawelem nie jest chyba dobrze przeprowadzany. W zespole brakuje pomysłu, a ciągłe rotowania trenerami nie przypominają cierpliwego i rozsądnego projektu. Przez trzy lata klub miał pięciu trenerów i to nie licząc tymczasowego Kazimierza Kmiecika. Maciej Stolarczyk pracował wówczas w zespole zatrudniony przez poprzednich właścicieli, oraz został w czasie wielkiego zamieszania z Vanna Ly i Matsem Hartlingiem. Ostatecznie były piłkarz tego klubu odszedł, a w jego miejsce przyszedł Artur Skowronek. W zasadzie średnia trenerów jest utrzymana bez względu na zmiany właścicielskie. Przez ten sam okres licząc od zatrudnienia Stolarczyka również znajdziemy całkiem sporą liczbą trenerów. Moskal, Pawłowski, Wdowczyk, Kiko Ramirez i Joan Carrillo byli przedzielani przez tymczasowych trenerów, choć pierwsza kadencje duetu Sobolewski-Kmiecik można uznawać za pełnoprawną, bo druga przygoda z klubem trwała niecały miesiąc.

Pojawienie się nowych właścicieli, którzy poza pieniędzmi mieli mieć większe rozeznanie w środowisku piłkarskim dużo nie dało pod względem prestiżu. Wymienieni trenerzy z ery przed Błaszczykowskim et consortes to również uznani szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem z przyzwoitymi sukcesami. Nowy zaciąg trenerski nie błyszczy zbytnio, nawet obecny szkoleniowiec Jerzy Brzęczek w rankingu klubowych osiągnięć nie zmieściłby się w pierwszej piątce ostatnich omawianych siedmiu lat. Nie wygrał mistrzostwa Polski tak jak Moskal, czy Wdowczyk, nie prowadził w swojej karierze całkiem ambitnych projektów jak wspomniana dwójka, a trzeba byłoby też dorzucić Pawłowskiego trenującego Śląsk, czy Carrillo mającego ciekawe drużyny w swoich portfolio. Praca selekcjonera reprezentacji Polski nie była raczej nagrodą za świetne wyniki, a swoistym testem Zbigniewa Bońka.

Wisła nie jest też krezusem jak za dawnych lat, aby utrzymać zawodników u siebie, a każda oferta mająca sześć zer musi być poważnie rozważona i najczęściej zaakceptowana. Trochę pokpiono sobie sprawę Aleksandra Buksy, którego odejście przysporzyło Wiśle wiele wizerunkowych problemów mających długofalowy wpływ, na kolejne potencjalne gwiazdki. Niewątpliwe smutnym faktem jest to, że dwa najważniejsze miasta w Polsce nie są w stanie zbudować zespołów grających o najwyższe cele. Wszystkie czynniki pozasportowe wydają się idealne dla właściciela, który spokojnie mógłby relaksować się grą swojej drużyny grającej o najwyższe trofea. Najwidoczniej jednak nie jest to takie proste.

Fot. Wikipedia