NBA. Faworyci dalej w grze, reszta myśli co dalej

NBA. Faworyci dalej w grze, reszta myśli co dalej

W NBA trudno być ulubieńcem fanów. Każdy chciałby dużych niespodzianek i zaskoczeń, ale w playoffach trudno o takie wyniki. Zespoły lepsze w rundzie zasadniczej potwierdzają swoją formę, a dziwić może tylko odważna gra słabszych rywali do samego końca. Na ten moment jednak wszystkie zespoły z dołu tabelek zakończyły swój turniej.

W grze pozostała jeszcze Minnesota, której brakuje do przegrania serii jednego spotkania. Memphis na początku miało swoje problemy, ale przy złapaniu odpowiedniej formy trudno będzie przeskoczyć rywali w tej rywalizacji. Nawet jeśli ekipie z północy udałoby się wygrać z Grizzlies byliby i tak jedynym takim przedstawicielem pośród reszty. W pozostałych albowiem meczach pewniejsze były rozstawione ekipy, a budzić mogły tylko wyrwane pojedyncze spotkania w kolejnych meczach.

Dużo wątpliwości pojawiało się przed 6 spotkaniem między Philadelphią, a Toronto. Kanadyjczycy przegrywali 0-3, ale ostatecznie wepchnęli rywalizację aż do szóstego spotkania. W nim jednak Embiid i spółka nie pozostawili żadnych wątpliwości kto powinien grać w półfinałach konferencji wschodniej. W meczach albowiem potrafili błysnąć zawodnicy, którzy nie do końca przekonywali swoją grą przez cały sezon. Chociażby w rywalizacji Dallas – Utah upatrywano wygrania zespołu z niższym miejscem w sezonie regularnym. Ekipa z Teksasu pozbawiona była w pierwszych meczach Luki Doncica i wydawało się, że to osłabienie będzie zbyt duże. Słoweniec miał wrócić do rywalizacji, w której musiałby ratować wszystko od zera. Tymczasem bez jego obecności jego koledzy poradzili sobie całkiem nieźle.

Jalen Brunson w pierwszej rundzie rzucał średnio 27,8 punktów na mecz, co było nieznacznie mniej niż Doncic po powrocie, ale dalej utrzymuje go w czołówce strzelców playoffów. Ale nie tylko Brunson zagrał świetną serie. Zespół przy życiu utrzymywał chociażby Maxi Kleber trafiający ponad połowę rzutów za trzy. W sezonie kręcił się raczej koło jednej trzeciej celnych trójek. Rywale nie mogli odpowiedzieć kimś podobnym. Dallas było lepiej przygotowane do rywalizacji, a pewne ograniczenia jakie Jazz posiada z obecnym składem dały o sobie znać jak najgorzej tylko potrafiły.

Najlepszą średnią na ten moment zanotował Nikola Jokic, ale center pozbawiony odpowiedniego zespołu nie był w stanie rzucić wyzwania Golden State Warriors, które potrzebowało pięciu meczów, aby uporać się z rywalami. Trudno oczekiwać lepszego rezultatu jeśli nikt z Denver nie przekroczył 15 punktów na mecz, choć nie jest to zaskoczenie ponieważ podobne liczby Nuggets osiągało w trakcie regularnego sezonu. W czołówce strzelców znajdziemy też Duranta, ale jego Nets miało problemy znacznie wcześniej, a szybkie odpadnięcie po 4-0 jest tylko potwierdzeniem, że nie budowanie zespołu musi trwać troszkę dłużej niż jedno-dwa okienka transferowe.

Jedni przygotowują się do kolejnej rundy natomiast w pozostałych zespołach powoli zaczyna się myślenie co dalej. Pewne projekty powoli się wypalają, a władze klubu będą pod presją podjęcia jakichkolwiek decyzji. Nikt nie jest zadowolony z szybkiego odpadnięcia w pierwszej rundzie, a szczególnie gdy w składzie ma się humorzaste gwiazdki opowiadające różne historyjki dotyczące swojej przyszłości. Gdy jedni będą rozrysowywać plany na następne spotkania, inni kreślą przebudowy zespołów.

Fot. Wikipedia