NBA Draft – przyszłość czy teraźniejszość?

NBA Draft – przyszłość czy teraźniejszość?

Dzisiaj dokonano rozlosowania picków, które przypadły poszczególnym drużynom w zbliżającym się drafcie do NBA. Dla wielu zespołów to okazja na zaistnienie w świecie koszykówki, a nowi liderzy mogą wprowadzić ligę w nową erę. Czasami jednak zamiast nowej gwiazdy i zastrzeżonego numeru jest rozczarowanie i szybkie pożegnanie z rozgrywkami. Przed władzami poszczególnych organizacji dylemat na co postawić – przyszłość, czy teraźniejszość.

Wartość picków zależy od wielu czynników. Czasami przed właściwą loterią, istnieje jeszcze jedna. Wiele zespołów w trakcie wymian oddaje swoje picki innym ekipom, ale potrafią być one zastrzeżone. I tak jeden pick w zależności od wylosowanego miejsca może przypaść innemu zespołowi, który ma do niego prawo, w zależności od pozycji jaka została ustalona w ramach porozumienia. Władze NBA mogą też zdecydować o utracie picku przez ekipę ze względu na naruszenia przepisów. W tym roku przepadły aż dwa. Bucks i Heat zostały pozbawione swojego wyboru w drugiej rundzie ze względu na „tampering” naruszający zasady wolnych transferów. NBA jest bardzo wyczulona na wszelkie próby nakłaniania zawodników na przyjęcie oferty zespołów, które są przeprowadzone poza przyjętymi regułami. Nawet zwykły komplement wypowiedziany przez osoby decyzyjne, może być ukarany właśnie jako próba manipulacji i przekonywania zawodnika do siebie.

Niewątpliwie czas draftu to jeden z bardziej intensywnych momentów w NBA, a szczególnie okresu między sezonami. Szefostwo zespołów analizuje sytuacje pod kątem tego, czy warto inwestować w nowego lidera, czy też próbować przehandlować talent za doświadczonego zawodnika. Również pozostaje dylemat kogo wziąć, czy koszykarza mającego potencjał, ale niekoniecznie wpasowującego się w zespół i taktykę, czy może jednak kogoś kto z marszu wejdzie do pierwszej piątki i będzie stanowił ważne wzmocnienie, choć nie prezentujące jakieś największej wartości.

Wszystkie te dylematy wpływają na decyzje i ostateczny wybór. Zespoły mające najlepsze miejsca mają teoretycznie najprościej, ale pod presją wybierają zawodników niekoniecznie mających szansę na zrobienie kariery. Dlatego też pojawiają się nawet często koszykarze z niższych miejsc, którzy potrafią zaskoczyć i po latach zostać najlepszymi ze swojego rocznika. Czasami zdarza się, że wybrany koszykarz nigdy nie trafi na boiska NBA, choć został wybrany z całkiem wysokim wyborem. Fran Vazquez został wybrany w 2005 roku przez Orlando Magic z 11 pickiem. Hiszpan jednak zdecydował się pozostać w kraju, gdzie grał z powodzeniem przez wiele lat. Magicy mogli wybrać kogoś innego, choć tamten draft nie obfitował w wiele talentów, ale i tak mogliby trafić na kogoś pokroju Geralda Greena, czy Danny Grangera. Podobnie było z New York Knicks i Fredericiem Weisem, który wybrany z 15 miejsca nie zdecydował się na związanie z NBA, a Knicks utraciło szansę na wybór Rona Artesta, który był wybrany chwilę później przez Chicago Bulls.

Kontuzje, charakter zawodnika, problemy zespołu to czynniki często trudno do oceny w momencie, gdy noc draftu nadchodzi. Nawet jeśli kluby wydają ciężkie pieniądze na skautów, analityków, oraz prowadzi wiele innych różnych inicjatyw mających na celu przeczesywanie i pilnowanie talentów, które mogą wyskoczyć. Nawet wysokie miejsce w losowaniu może mieć wpływ na grę zawodnika w przyszłości. Szczególnie numer jeden jest pod silną presją, gdyż wielu najlepszych zawodników potrafiło potwierdzić swoje talenty i dominować ligę od samego początku kariery. Niektórzy jednak nie mają tak silnej psychiki i pod wpływem zbyt dużego zainteresowania mają problemy z grą i to nie tylko ze względu na problemy sportowe. Najbliższe tygodnie mogą być kluczowe dla przyszłości zespołów, ale nic nie będzie jasne po 23 czerwca, kiedy ekipy wybiorą swoich kandydatów.

Fot. Wikipedia