Napoli 3:0 Legia. Wojskowi dalej liderem

Napoli 3:0 Legia. Wojskowi dalej liderem

Sytuacja w grupie C zaczęła być co raz bardziej wyrównana. Swój mecz wygrało Leicester City, co dawało szansę Legii na utrzymanie przewagi nad trzecim miejscem, oraz zapewnienie sobie praktycznie awansu do kolejnej rundy. Trzeba było jednak wyrwać punkt obecnemu liderowi Serie A, a to nie brzmiało jak misja do wykonania.

Paradoksalnie jednak Legia Warszawa radziła sobie całkiem sprawnie przez większość meczu. Świetnie spisywał się w bramce Miszta, który czasem musiał łapać piłkę na dwa razy, ale sprzyjało mu szczęście. Sama Legia nastawiła się na cierpliwe wyczekiwanie podopiecznych Spalettiego i ewentualne szanse bramkowe opierała na kontratakach. W pierwszej połowie jednak nie udało się strzelić na bramkę, ale Napoli również nie miało wielu klarownych sytuacji pod bramką. W drugiej połowie gospodarze wpuszczali co raz bardziej ofensywnych piłkarzy oszczędzanych w pucharowym meczu. Wejście Oshimena było zdecydowanym punktem zwrotnym spotkania, ale wciąż Legia do 75 minuty utrzymywała remis, a nawet sama miała sytuacje, gdzie zabrakło centymetrów do trafienia bramki.

Sytuacja skomplikowała się po kapitalnej bramce Insigne, który z pierwszej piłki uderzył nie do obrony. Włoch przez całe spotkanie był mocno nieskuteczny strzelając prawie z każdej pozycji, ale albo brakowało celności, albo Miszta bronił. Niestety Polak na bramce zaliczył gorszy okres po stracie bramki. Oczywiście sytuacja była trudniejsza, bo Legia zdecydowała się zagrać trochę bardziej ofensywnie, co Napoli wykorzystywało rzucając do przodu szybkiego Oshimena. Nigeryjczyk strzelił bramkę po spalonym, ale Miszta wpuścił bramkę za kołnierz wbijając ją plecami, co wyglądało bardzo kiepsko. W kolejnej sytuacji był bez szans, ale niewątpliwe mógł zachować się trochę lepiej. Po strzeleniu drugiej bramki mecz całkowicie stracił sens, gdyż Legia nie bardzo miała pomysł jak ugryźć Napoli, a Włosi nie parli do strzelenia bramki. Ostatecznie podwyższyli wynik w doliczonym czasie po uderzeniu z dystansu Napolitano.

Klub z południa Włoch obronił honor kraju po wpadce Romy z norweskim Bodo/Glimt przegrywającej 1:6, choć przebieg spotkania nie był aż tak jednostronny jak pokazuje ostateczny wynik. Gdyby Legia była bardziej skoncentrowana mogła strzelić po jednej z kontr jedną bramkę, co inaczej ustawiłoby grę zawodników. W Napoli natomiast nie zawiodło to, co było problemem w Leicester, a mianowicie błyszczące gwiazdy zespołu. Anglicy mając w składzie wielu dobrych zawodników nie mieli takich zrywów jak Insigne, dzięki któremu Włosi mogli przełamać podwójne zasieki Michniewicza. Z drugiej strony ataki Legii pokazały, że Warszawiacy mogliby zagrać ten mecz trochę bardziej odważnie, ale też mogłoby się skończyć szybkim skarceniem i wywiezieniem z Włoch kilku bramek więcej.

Sytuacja w grupie wciąż jest dobra. Sześć punktów to rezultat, który powinien pozwolić na wiosenną rywalizację co najmniej w Lidze Europy. Aczkolwiek klasa rywali sugeruje dużo pokory, gdyż Legia wygrała te spotkania dzięki ciężkiej pracy i furze szczęścia, a przeciwnicy chętnie zrewanżują się za ostatnie porażki. Dwa zwycięstwa to i tak wielki sukces Michniewicza w Lidze Europy, gdzie klub miał być skazany na szorowanie po dnie tabeli z marzeniami o paru urwanych punktach, a tak po trzech kolejkach jest na dobrej drodze, aby przygoda z pucharami się nie skończyła.

Fot. Wikipedia